niedziela, 29 stycznia 2023

W pracy - styczeń 2023 cz. I. / Macedonia Północna - kraj 96.

 Nowy rok rozpoczął się dla mnie bardzo pracowicie. Już 1 stycznia leciałam na rotację. I do tego z przygodami. Przez złą pogodę mój lot do Skopje został odwołany. Dowiedziałam się o tym w połowie podróży, bo dopiero w Wiedniu. Na szczęście udało mi się zmienić bilet na Prisztinę. Żeby było jeszcze zabawnie, to właśnie Kosowo było moim miejscem docelowym od samego początku. Firma chciała zaoszczędzić wysyłając mnie do sąsiedniego państwa i organizując przejazd samochodem. Dzięki anulowaniu lotu do Skopje, udało mi się zaoszczędzić sporo czasu.

To była krótka noc, a na drugi dzień rano od razu dwa loty. Samolot ten znacie z tego wpisu.

Wieczorem wracaliśmy znowu do Kosowa i takie widoki udało mi się uchwycić.

Kolejny dzień, to kolejny lot. Tym razem długi - do Astany. Wiecie, że swojego czasu sporo tu bywałam? Dla odmiany, zamiast w hotelu spaliśmy w biurowcu firmy. Czy podoba mi się takie nocowanie? Nie. Czy ktoś pyta mnie o zdanie? Też nie.

Później powrót do Kosowa. Jeden dzień wolnego i znowu lot. Pracując na prywatnym jecie wkłada się dużo więcej energii w planowanie i przygotowywanie lotów, niż w liniach komercyjnych. Tu na zdjęciu wszystko to, co muszę zabrać ze sobą z hotelu.

Wpadliśmy też kilka razy do Innsbrucku, ale niestety bez nocowania.

Był wyścig samolotów po drodze.

Wydłubywanie pestek z mandarynek dla pasażera.

I wieczorne zakupy na pokład.

Spacer po starej części Prisztiny był częścią kolejnego dnia tu spędzonego. Nie jestem zachwycona tym miastem, ale hotel akurat mamy tu dobry ;)

Była też siłownia, joga, SPA, jet lag, śniadania i bezśniadania i znowu jet lag. Jedną frazą: "Z życia stewardessy wzięte".

A powrót ... z Macedonii Północnej z Skopje. Uważam, że półtorej godzinna przejażdżka samochodem z Kosowa daje mi prawo do zaznaczenia sobie tego kraju na mapie. 😉
Szczerze mówiąc, nie sądzę, żebym miała więcej okazji do odwiedzin tutaj.

Mój kierowca opowiedział mi historię swoją i swojego kraju. W tej okolicy on i jego rodzina znalazła schronienie w czasie wojny w obozie uchodźców. Jego ojciec nie zdecydował się na ucieczkę i został zamordowany przez Serbów w Kosowie.

Pamiątki nie kupiłam. 

Dostałam za to banknot z pawiem na szczęście od nowego znajomego 😊.
Mam nadzieję, że się spełni w 2023.

I tak kończę pierwszy wpis z 2023 roku i pierwszą rotację. Czekamy co dalej. 

niedziela, 22 stycznia 2023

Meksyk - kraj 95.

Ostatni post z Jukatanu znajdziecie poniżej. :) A poprzednie tutaj i tutaj. Cozumel tutaj.

Meksyk to mój 95 kraj na mapie. Dziś mam dla Was kilka dodatkowych zdjęć.

Iguany występują w wielu kolorach, a te morskie mają efektowne kołnierze.

W Meksyku więcej jest bezpańskich psów, niż kotów ( a ja wolę te drugie). Są jednak bardzo spokojne.

Lokalne cmentarze są bardzo kolorowe i "egzotyczne".

Piętrowe grobowce często są w nieoczywistych kolorach, część nagrobków jest pokrytych płytkami.

Część miast jest również bardzo kolorowych. A Izamal (na zdjęciu) jest żółty.

Jedzenie nie jest ostre, pikantne są sosy (do samoobsługi na stolikach). Brakowało nam warzyw, większość tradycyjnych dań to mięso i tortille. Przy drogach można kupić świeże soki i wodę z kokosa.

Tylko na festiwalach widzi się takie stroje. Tradycyjne białe haftowane sukienki (trochę jak koszule nocne) widziałam na starszych paniach na lokalnych targach. Ludzie byli zazwyczaj pozytywnie do nas nastawieni, ale jak już pisałam, nie podobał mi się fakt, próby naciągnięcia nas na każdym kroku. Wszystko trzeba sprawdzać, przeliczać i się targować - co ostatecznie jest mało przyjemne.

Lokalna przyroda nas zachwyciła, a wieczorami śpiewać Wam będzie niezliczona ilość ptaków.

Jukatan zdecydowanie mogę polecić na wypoczynek. Piękne plaże, dobra pogoda (w grudniu), ale lot z Warszawy (bezpośredni) trwa ok 11 godzin, więc jest to długa wyprawa. Dodatkowo trzeba pamiętać o zmianie strefy czasowej (6 lub 7 godzin).

Co kupić na wakacjach? Tradycyjnie tequilę, mezcal (rodzaj alkoholu z agawy, tak jak tequila, ale raz filtrowany), kapelusze, wyroby ze skóry, pikantne sosy ... Cokolwiek wybierzecie, musicie się targować. Uwaga na chińskie podróbki. (A czekolada bardzo droga była.) 

Cenoty są przepiękne i pamiętajcie, żeby je chronić (nie stosować filtrów, wziąć prysznic przed).

Świątynie chciałam zobaczyć i zobaczyłam. Na drugi raz pewnie wybrałabym ich mniej.
 

I tak zaznaczyłam 95 kraj, do setki coraz bliżej! Ciekawa jestem, czy w 2023 uda mi się odwiedzić kolejne nowe państwo (edytując ten post, wiem, że tak).

niedziela, 15 stycznia 2023

Meksyk cz. II

Dziś część druga naszej wyprawy po Jukatanie

 Czy nie znając hiszpańskiego można podróżować po Jukatanie? Tak. Ściągnijcie sobie tłumacz offline i mapy offline i dacie radę. 

Zajrzyjcie na lokalny cmentarz, zaskoczy Was.

Po Palenque kolejne nocowanie mieliśmy w małej miejscowoście Seybaplaya. Jest to wioska rybacka z jedną lokalną restauracją, hostelem, gdzie właścicielka poczęstuje Was tequilą, a w grudniu przez środek miasta przetacza się ogromna parada świąteczna. Ogólnie w tej części kraju domu i ulice są bardziej udekorowane niż w Polsce. Tylko pogoda inna, bo zawsze było w okolicach 30 stopni.

W każdym hostelu/ hotelu mieliśmy wifi. Niektóre oferowały jeszcze śniadanie. W jednym nie było ciepłej wody. Ceny za nocleg? Od 100 zł do 350 za nocleg (uwaga, często do ceny trzeba doliczyć podatek), w jednym musieliśmy zapłacić 100 pesos za parking.

Po noclegu dotarliśmy do Campeche, przesympatycznego i przekolorowego miasta, które Wam bardzo polecam. Izamal natomiast moim zdaniem można sobie darować.
Jak dla mnie najładniejsze ruiny - Uxmal. Wybudowane w bardzo dekoracyjnym stylu Puuc (jeżeli się na tym bardzo znacie). 
Uxmal płaci się dwa razy. Wpierw jakiś podatek, później bilet wstępu w sumie ponad 500 pesos od osoby. Jeżeli miałabym wybierać, to te ruiny i Tulum były dla mnie najciekawsze. 

Kolejny dzień to Izamal (nic specjalnego) i wpisana na listę UNESCO Chichen Itza. Dlaczego to ogromne miasto Majów mi się nie podobało? Bo zrobili z tego bazar. Są tam setki sprzedających, którzy nawołują (i naśladują głosy jaguara) i próbują sprzedać turystom pamiątki made in China. Jeśli chcecie prawdziwe rękodzieło, musicie udać się na bazar rzemieślniczy
 W Chichen w kilku miejscach sadzają dziadka, który rzeźbi, więc turyta myśli, że jest kupuje faktycznie jego pracę. Jeżeli chcecie kupić tanie pamiątki, to zbijcie cenę do połowy (tuż przed zamknięciem jest pusto i sprzedawcy są chętniejsi do targowania się. 

Po tym rozczarowaniu (drogim 500 pesos plus 80 parking) spaliśmy w bardzo fajnym miejscu w Valladolid. Jeżeli macie czas, to pospacerujcie po starówce (wieczorem jest pokaz laserowy, ale po hiszpańsku). 

I nasz ostatni aktywny dzień - cenoty Sac Aua i powrót do Playa Del Carmen.

Na Jukatanie jest kilka tysięcy cenot (czyli zbiorników ze słodką wodą w zapadliskach). Trudno wybrać jedną. W przypadku Sac Aua mieliśmy szczęście, bo nikogo oprócz nas nie było. Na youtubie jest mnóstwo filmików polecających różne miejsca, warto kilka z nich obejrzeć i wybrać coś dla siebie. Podpowiem Wam, że wielu w ciągu jednego dnia nie odwiedzicie (koszty plus zimna woda).

Planując Meksyk mieliśmy bardziej ambitne plany, ale ceny i droga nas zmęczyły. Potrzebowaliśmy przed wylotem kilku dni odpoczynku na plaży. I do tego doszła jeszcze przykra niespodzianka ze strony firmy wynajmującej samochód.

Reasumując, Jukatan bardzo nam się podobał, ale więcej bym się tam nie wybrała. Jeżeli zdecydujecie się na wyprawę, to bardzo na siebie uważajcie. Meksyk do bezpiecznych państw nie należy, wprawdzie ta część kraju jest wyjątkowo turystyczna i przez to bezpieczniejsza, ale nadal nie jest to oaza spokoju.

niedziela, 8 stycznia 2023

Meksyk cz.I

Z nowym rokiem wracam do grudnia 2022. Mam dla Was jeszcze trzy wpisy odnośnie Meksyku. Dziś zapraszam na pierwszy.

Po Cozumelu postanowiliśmy wynająć samochód w Playa Del Carmen i udać się na wyprawę. Co do wynajmu, to przed wylotem przeszukaliśmy internet i zdecydowaliśmy się na America Car Rental. I to był zły wybór. Niestety, nie będę wchodzić tu w szczegóły, jednak chcę Was ostrzec. Nie wiem, jaką firmę Wam doradzić, bo sami mieliśmy z tym trudności.

Pierwszy przystanek - Cenoty Dos Ojos.

W założeniach mieliśmy odwiedzić sześć cenot i pięć świątyń. Ze względów finansowych i czasowych zrezygnowaliśmy z części tych planów. Wszystkie miejsca w Meksyku są płatne. Nawet plaże, chociaż teoretycznie są publiczne, ale żeby się do nich dostać trzeba przejść przez klub lub hotel, a tam są już opłaty. Parkingi płatne, część dróg płatnych, toalety płatne....

Wracając do Dos Ojos, zapłaciliśmy po 700 pesos (lepiej płacić w lokalnej walucie, bo mają słaby kurs dolara, a na kartę dodatkową opłatę) za snorkling z przewodnikiem. I to był strzał w dziesiątkę. Dostajecie cały sprzęt (lepiej wziąć piankę, bo woda zimna), szafkę i zwiedzacie miejsca, do których samemu nie można wpłynąć. Obowiązkowe są kamizelki, więc aktywność jest dostępna dla wszystkich. Druga opcja - nurkowanie jest dużo droższa, wymaga rezerwacji i certyfikatu advanced. Trzecia opcja - pływanie w miejscach ogólnodostępnych- jest o połowę tańsze (nadal obowiązują kamizelki).

Drugi przystanek tego dnia to pięknie położone ruiny Tulum
Na Jukatanie jest bardzo wiele pozostałości po miastach Majów. Tulum wyróżnia się położeniem nad morzem. Wstęp jest wyjątkowo tani - 85 pesos, ale zapłaciliśmy za parking 100. Do tej pory nie wiemy, czy taka była opłata. Niestety wielu autochtonów próbuje nabrać turystów, to jeden z minusów Meksyku.

Po drodze z parkingu można spotkać coati, bardzo krzykliwe ostronosy. A przy samych ruinach grasują iguany.

Na nocleg zajechaliśmy do Bacalaru. Zarezerwowałam go przez booking, ale nie był to dobry wybór, więc nie podaję adresu.

W Bacalarze rozpoczęliśmy od wynajmu kajaku na Lagunie Siedmiu Kolorów. Za dwie godziny udało nam się zbić cenę do 350 pesos (pamiętajcie tylko, że byliśmy poza sezonem, więc chętnych nie mieli). Zarówno w cenotach, jak i w lagunie, jest zakaz używania kremów z filtrem (ochrona fauny i flory), a słońce pali. Zaopatrzcie się w nakrycia głowy i długie rękawy.

Teoretycznie dostęp do laguny jest bezpłatny, ale żeby się tam dostać trzeba przejść przez klub. Jak wynajmiecie kajak (lub zapłacicie za wycieczkę łódką), to możecie sfotografować się w hamaku.
Następnie przejechaliśmy do Los Rapidos. Rzeki (w lagunie), którą można spływać (dają kamizelki), można też wynająć ponownie kajaki (400 pesos za godz), ale nam wystarczyło leniwe dryfowanie. Za dostęp płaci się 150 pesos, za szafkę 50, za leżak minimalne zamówienie 300 pesos, parking był bezpłatny. Po rzece nie wolno chodzić- ochrona stromatolitów skał utworzonych przez bakterie, które produkują tlen. 

Na nocleg wróciliśmy w to samo miejsce, ale zmieniliśmy pokój. Było ciszej, a gekon też był. :) 

Ważne informacje: w Meksyku nie wolno pić wody z kranu (nawet lokale piją oczyszczaną) i nie wolno wrzucać papieru do toalet. I wszędzie dopominają się o napiwki, to trochę tak jak w Stanach. Prowadząc samochód uważajcie na wysokie progi zwalniające, które często pojawiają się bez zapowiedzi. Na ciężarówki, wymuszające pierwszeństwo, światła (które są za skrzyżowaniem, nie przed) oraz kontrole policyjne i wojskowe. Patrole mogą Was zatrzymać i pytać o cel podróży, dokumenty, a raz nawet chyba chcieli nas naciąć na łapówkę (ale graliśmy nieświadomych i nas puścili). Patroli jest bardzo dużo, po pewnym czasie stają się częścią krajobrazu, ale pierwsze dni były dla nas dziwne. W pełni umundurowani ludzie z długą bronią chodzą również po plaży wśród turystów, a ulicami jeżdżą ciężarówki z karabinami na pace.

Kolejnego dnia ruszyliśmy w długą trasę do Ciudad Del Carmen. Zatrzymaliśmy się tam na nocleg (Hilton za punkty) w drodze do Palenque. 

W czasie wyprawy jedliśmy głównie w takich lokalnych miejscach. Tacos kosztują ok 70 pesos, piwo ok 30. Im bardziej turystyczna miejscowość i lepszy lokal, tym wyższa cena. 

 Benzyna ok 25 pesos za litr. Tankując trzeba bardzo uważać. Pracownicy próbują oszukać, nie zerują dystrybutora i podmieniają banknoty (udając, że dostali 50, a nie 500). Na wielu stacjach można płacić kartą.

Tutaj i tylko tutaj, można się wspinać na kilka świątyń. Dobrze mieć wysoki filtr, wodę, dobre buty, czapkę, sprej na komary!

Palenque znajduje się w dżungli w parku narodowym, dlatego kupuje się dwa bilety. 97 wjazd do parku i 85 wejście do ruin. Czy warto tak daleko jechać? Hmmm. Teraz chyba bym się na to nie decydowała. Jadąc na południe mieliśmy nadzieję na większą różnorodność przyrody. Widzieliśmy wprawdzie małpy, ale to wszystko. A same ruiny są pięknie położone, jednak mi bardziej podobają się te w Uxmal. 

Jeżeli możecie, to zdecydujcie się na nocleg w hostelu blisko ruin. Takie spanie w dżungli :)

Za tydzień zapraszam na dalszą część podróży po Meksyku.

niedziela, 1 stycznia 2023

Podsumowanie roku 2022.

 Tradycyjnie małe podsumowanie mijającego roku. Jaki on był? No cóż, miałam lepsze... ale i gorsze. 

Reasumując: 2022 - nadal nie mam stałej pracy, ale chyba mniej mi to już przeszkadza. Odwiedziłam dwa nowe kraje. Zaczęłam latać dla trzech nowych firm (jako freelancer). Skończyłam też pisać kolejną książkę, ale nie mam jeszcze na nią wydawcy.

Styczeń spędziłam w domu.

W lutym byłam służbowo w Ugandzie

95 - tak kończę rok 2022.

W marcu i kwietniu zaangażowałam się w pomoc dla Ukrainy. Z powodu tej agresji odpadło mi wiele lotów, oczywiście to nic w porównaniu do tego, co przeżywają ludzie za naszą wschodnią granicą.

W maju wpierw wybraliśmy się na kilka dni do Bydgoszczy. Później był jeszcze wyjazd do pracy.

 W czerwcu odwiedziłam swój 94 kraj - Kosowo.

A w lipcu sporo czasu spędziłam w Brukseli i widziałam kolejny show Cirque du Soleil!

Sierpień to mój pierwszy w życiu spływ kajakowy. 

A wrzesień to dziwny wyjazd do pracy.

Lauchringen to nowa firma i nowy samolot.

 Październik to mini greckie wakacje (w pracy) i moje paryskie urodziny. 

Listopad i ponowne odwiedziny w Bazylei.  

Spędziłam sporo czasu w tym mieście. Z ciekawych miejsc polecam Muzeum Zabawek.

A grudzień to Meksyk!

Za tydzień więcej o moich grudniowych wakacjach.

A co dalej? To już 2023 nam pokaże.