piątek, 24 lutego 2017

7 pytań do stewardessy

Znalazłam w internecie taki zestaw pytań i postanowiłam też na nie odpowiedzieć. Mam nadzieję, że dzięki temu moja osoba i moja praca stanie się Wam jeszcze bliższa.

Jak to się stało, że zostałaś stewardessą? Wiedziałaś od początku, że chcesz się tym zajmować czy przyszło z biegiem lat i stopniowym poznawaniem swoich preferencji?
Jak wspominałam w swojej pierwszej książce nigdy nie planowałam zostać stewardessą. Wszystko zaczęło się ponad dziesięć lat temu. 

foto: internet
Będąc na studiach zagranicą przeczytałam o rozmowie kwalifikacyjnej do pewnych linii arabskich, a że nie chciałam jeszcze wracać do Polski i ciągnęło mnie w nieznane, to zostałam stewardessą. Obecnie pracuję dwunasty rok i nie wyobrażam sobie innego życia.

Na czym polega Twoja praca? Jakie są Twoje obowiązki? Opisz swój dzień w pracy (jak wygląda, jak przebiega, czym się w ciągu dnia pracy zajmujesz).
W tej pracy nie ma standardowego dnia. Każdy dzień wygląda inaczej, nie ma czasu na rutynę i nudę!  Na czym polega moja obecna praca (latam na prywatnym jecie) możecie poczytać tutajtutaj i tutaj oraz tutaj. A jakie ma obowiązki cabin crew w liniach lotniczych? O tym tutaj.

Co jest najprzyjemniejsze? Co daje Ci najwięcej radości i satysfakcji?
Niewątpliwie podróże. Dzięki mojej pracy odwiedziłam 75 państw. Jestem też wielkim fanem stylu życia, który mój system pracy mi gwarantuje. Mam dużo więcej wolnego niż przeciętny pracownik biurowy, ale też pracuję w święta i weekendy.

Co jest najtrudniejsze? Co sprawia Ci problem? Za czym w swojej pracy nie przepadasz? Czego wolałabyś uniknąć?
Oczywiście chciałabym mieć wolne święta! Chciałabym też unikać opóźnień i jet lagów. I żeby jeszcze praca ta nie miała tak ujemnego wpływu na moje zdrowie. O innych plusach i minusach możecie przeczytać tutaj.

Jakie cechy osobowości okazują się przydatne w Twojej profesji? Czy trzeba mieć jakieś konkretne predyspozycje żeby ją wykonywać?
O minimalnych wymaganiach, które trzeba spełnić możecie poczytać tutaj. Co do cech osobowości to należy być otwartym na świat, pogodnym i bezkonfliktowym człowiekiem. Duża dawka optymizmu oraz elastyczność też bardzo się w tym zawodzie przydają. A że w sytuacjach awaryjnych należy zachować żelazne nerwy, to osoby płochliwe i panikarze nie mają czego szukać na pokładzie samolotu.

Jak wygląda sytuacja na rynku pracy w Twojej branży? Jesteś na etacie - czy łatwo było go otrzymać, czy było dużo ofert?
Muszę powiedzieć, że zainteresowanie tym zawodem coraz bardziej mnie zaskakuje. Gdy ja zaczynałam karierę w przestworzach nie był to tak popularny zawód i dostanie etatu było dużo prostsze. Z jednej strony jest trudno dostać się do linii (np. do Emirates), ale z drugiej strony obecnie jest dużo firm low-costowych (np. Ryanair), które często szukają pracowników.


Jak wyglądają warunki finansowe?
O tym więcej tutaj

Mam nadzieję, że ten wpis Was zainteresował. Jeżeli macie jakieś inne pytania, to pozostawcie je w komentarzu. Obiecuję na nie odpowiedzieć. 

 

niedziela, 19 lutego 2017

Aukcja charytatywna na FB

Chciałam Was wszystkich zaprosić do licytacji moich książek na stronie na FB.


https://web.facebook.com/groups/2195719973987311/


Aukcja trwa do jutra do godz. 20, cały dochód przeznaczony jest na pomoc choremu Antosiowi. Zwycięzca otrzyma moją książkę wraz z dowolnie wybraną dedykacją. Jeżeli już macie obie, to zapraszam do zapoznania się z innymi pozycjami na ich stronie. Na pewno znajdziecie tam coś dla siebie!

środa, 15 lutego 2017

Operacje lotnicze zimą

Ostatnio dostał mi się lot do Burlington w stanie Vermont. Miejsce to słynie z wyrobu syropu klonowego (są tuż na granicy z Kanadą jakby nie było) oraz z mroźnych i długich zim. Jak powiedział nasz kierowca "u nas jest sześć miesięcy śniegu, dwa miesiące lata i cztery takiego pomiędzy. Mamy też najwięcej medali w dziedzinach sportów zimowych w całych Stanach Zjednoczonych" - dodał z nieukrywaną dumą.
Kiedy przylecieliśmy tam z ciepłej Florydy okazało się, że na drugi dzień zapowiadają burze śnieżną - a był to nasz dzień wylotu.
-"Co znaczy to dla nas?" - zapytałam kapitana.
-"Powinno być w porządku" - wtrącił się ów lokalny kierowca -"ma nie spaść więcej niż metr śniegu. To lotnisko powinno operować normalnie."
Rozumiecie? Metr śniegu w jedno popołudnie?!

Osobiście mi śnieg nie przeszkadza, przeszkadza natomiast w pracy lotnisk.

Odśnieżanie samolotu zazwyczaj oznacza opóźnienie odlotu. Foto: internet

Duże linie komercyjne rzadko trzymają swoje maszyny długo na ziemi, wiadomo nie latający samolot - to generujący straty samolot. I tak oczywiście trzeba je odśnieżyć przed startem przy obfitych opadach śniegu. I trzeba to zrobić z pasażerami na pokładzie, bo wykonanie tego przed mija się z celem (samolot za długo stałby w bez ruchu i operację trzeba by powtórzyć). Dlaczego trzeba pozbyć się śniegu i lodu ze skrzydeł i innych części kadłuba? Zamarznięte fragmenty ruchome uniemożliwiłyby sterowanie samolotem, poza tym straciłby on siłę nośną. W historii awiacji było kilka tragicznych wypadków, gdzie przez oblodzenie samolot runął tuż po starcie. (Dla zainteresowanych polecam Air Crash Investigation - Cold Case)

Problem dla nas, małych prywatnych samolotów, jest jeszcze jeden. Często siedzimy w jednym miejscu dłużej. Tak jak my w Burlington mieliśmy ponad 24 godziny; a temperatura w nocy spadła do minus 12 stopni. Oznacza to, że wszystkie płyny na pokładzie trzeba oddać do przechowania,  inaczej zamarzną. Musiałam spakować i wytachać wszystkie wina (mocny alkohol nie zamarza więc mógł zostać), szampany, puszki, butelki wody, ale też spreje i inne produkty do higieny i sprzątania. A przed lotem trzeba to wszystko wtargać na pokład i odłożyć w prawidłowe miejsce. Jednym słowem tragedia. Już przed lotem byłam zmęczona, a jeszcze czekała mnie cała noc nad Atlantykiem.

Zaczyna padać śnieg.
Zima ich nie zaskoczyła. Pługi odśnieżają pas startowy.
A moja pierwsza oficer zdejmuje nadmiar białego puchu z szyb kokpitu.

A ja i tak lubię zimę!


sobota, 11 lutego 2017

"Z chmur do Azji" - recenzja na Kulturanki.pl

Dziś buszując po sieci znalazłam taką oto recenzję swojej drugiej książki: http://www.kulturantki.pl/ksiazki/z-chmur-do-azji-teresa-grzywocz/ .



Chyba trochę namieszałam, bo to nie jest tak, że nadal latam dla linii arabskich. "Z chmur do Azji" nie jest też drugą częścią mojej pierwszej książki - jak myślą niektórzy. To zupełnie oddzielna historia, to książka podróżnicza, a nie o lotnictwie. Na kolejną książkę lotniczą mam nadzieję zaprosić Was w przyszłym roku.
W międzyczasie dziękuję za recenzję autorce tekstu.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Amsterdam

Drugi raz w ciągu ostatnich kilku miesięcy zawitałam do Rotterdamu. Ponieważ za pierwszym razem bardzo rozczarowałam się tym miejscem, tym razem postanowiłam wsiąść w pociąg i pojechać do Amsterdamu.

Ach, Amsterdam.... rowery i kanały. Na szczęście padać zaczęło dopiero późnym popołudniem.
Razem ze swoimi pilotami udaliśmy się na spacer. Bardzo chciałam odwiedzić dom Anny Frank, ale kolejka przed nim mnie zniechęciła. Jeżeli się tam wybierać, koniecznie kupcie bilet online! Bilety na miejscu można zakupić dopiero od godziny 15.

No to sobie spacerowaliśmy - piękny pasaż handlowy.

Okno, które przykuło moją uwagę.
Na National Geographic widziałam kiedyś program o sprzątaniu miast, wspominano też o Amsterdamie i o barce wyławiającej rocznie setki rowerów. I proszę  - udało mi się ją zobaczyć w akcji!
Czy wiecie dlaczego domy w Amsterdamie są tradycyjnie pochylone do przodu?


Ponieważ są one tak wąskie, a ich klatki schodowe tak strome, że wniesienie mebli na wyższe piętra jest niemożliwe. Wszystkie budynki mają zamocowane rodzaj żurawia - kołowrotka, który umożliwia wciągnięcie rzeczy na górę i załadunek przez okno. Aby przedmioty nie obijały się od ściany, fasada domu jest lekko pochylona. Sprytnie!


Po spacerze nad kanałami udaliśmy się do Muzeum Diamentów - odradzam Wam tam wizytę! Koszt biletu to 10 euro, a wystawa zdecydowanie rozczarowuje. Już lepiej jest przechadzać się nad wodą i korzystać z ciepłego (jak na luty) dnia.


środa, 1 lutego 2017

Boston

Po kilku intensywnych dniach w pracy w końcu dostałam dzień odpoczynku. I do tego w nowym miejscu - w Bostonie!

Zaczynamy zwiedzanie!
Jeżeli uważaliście na lekcjach historii, to pewnie pamiętacie o "herbatce bostońskiej". W 1773 roku "Synowie Wolności" (konspiracyjna organizacja patriotyczna) wyrzucili za burtę zapas herbaty, którą rząd brytyjski chciał sprzedać z pominięciem zwyczajowych ceł i podatków. I tym zasłynęła stolica stanu Massachusetts.

Chyba się naoglądałam za dużo serialu "Przyjaciele", bo właśnie takie budynki kojarzą mi się ze Stanami Zjednoczonymi.
W mieście jest ich cała masa.
Są też i wieżowce.
Oraz stary ratusz - pośrodku ruchliwego skrzyżowania.
Boston został założony jako osada rybacka w 1629 roku, od tego czasu jest to ważny port handlowy.

Wybraliśmy się zatem na nabrzeże.

Dobrzy ludzie muszą tu mieszkać, skoro wystawili taki domek dla kaczek.

Pomimo zimna i przenikliwego wiatru spacer uważam za bardzo udany! Nowe miasto na mojej mapie zaznaczone! Mapa Stanów Zjednoczonych wygląda coraz lepiej.