Zaskoczyłam samą siebie i zgodziłam się na pięciodniowy spływ kajakowy. Nie jest to dla mnie normalna aktywność...
Pierwszy dzień i pierwsze zdjęcie. |
Samochodem dojechaliśmy do Trzebiatowa, gdzie zostaliśmy na noc na kempingu. Oprócz tego, że musiałam wiosłować przez pięć dni, to jeszcze musiałam spać w namiocie. :)
Drugi dzień to etap Resko - Płoty i 20km. Oprócz przepychania, podciągania i przerzucania kajaków przez powalone drzewa, na naszej trasie były też zapory i elektrownie wodne. Tutaj trzeba było wysiąść z kajaków, wyciągnąć je na brzeg i przenieść. Kajak bez bagażu to ok 40kg.
Trzeciego dnia Płoty - Gryfice mieliśmy do pokonania "tylko" 16km. Etap był trudny, bo płynęliśmy po jeziorze pod wiatr walcząc z falami.
Widoki były za to cudne na całej trasie. Etapy bardzo zróżnicowane. A pogoda nam dopisała (tylko w jeden dzień lekko nas pokropiło). |
Czwarty etap to Gryfice - Trzebiatów. Jest to najdłuższy dzień - 28km, ale technicznie nie jest on trudny (chociaż jest znowu przenioska). |
Ostatniego dnia Trzebiatów - Mrzeżyno dopłynęliśmy do morza, gdzie organizatorzy odebrali od nas kajaki, a myśmy mogli odpocząć nad Bałtykiem.
Do samego morza się nie dopływa, chociaż jest to możliwe, byłoby to jednak dodatkowe 20km (wykonuje się pętlę i wraca Starą Regą), a na to nie mieliśmy już sił i chęci.
Czy podobało mi się? Tak! Powtórzę? Tak!
P.S. Na moim Instagramie w zapisanych "Stories" w katalogu "Polska" znajdziecie rolkę z tego spływu.
Gratuluję wytrwałości!
OdpowiedzUsuńI odwagi ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję
super widoki na tej rzece
OdpowiedzUsuń