czwartek, 27 kwietnia 2017

Budapeszt nocą

Po zwiedzaniu miasta w dzień koniecznie musicie przepłynąć po Dunaju nocą. Rejsy nie należą do tanich, ale przy odpowiednim poszukiwaniu można trafić na godzinną przejażdżkę ogrzewaną (bardzo ważne!) łodzią bez kolacji za 5500Ft. W cenę wliczony jest przejazd, jeden napój oraz film pokazujący uroki miasta. Warto tak zorganizować swój pobyt, żeby nie wybierać się tam ostatniego dnia. W czasie rejsu dowiedziałyśmy się jeszcze o halach handlowych oraz o kościele w skale - zwiedzanie tych dwóch zostawiłyśmy sobie na następny dzień.

Zaczyna się ściemniać, a my płyniemy i słuchamy nagranego komentarza w języku polskim.
Most Wolności
Po prawej widać już gmach parlamentu.
niezapomniany widok
Zawracamy i mijamy Wzgórze Zamkowe.
Jeżeli lubicie nocne życie, to koniecznie zajrzyjcie do dzielnicy żydowskiej. Mieści się tam sporo małych barów z klimatem z poprzedniej epoki. A jeżeli lubicie przygody, to spróbujcie lokalnej palinki!

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Budapeszt

Pamiętacie jak rok temu w marcu wybrałam się do Lizbony? Tym razem poleciałam na kilka dni do Budapesztu. Obydwa wyjazdy łączy fakt, że dzięki karcie hoteli Marriott noclegi miałam za darmo. I to w centrum miasta, skąd mogłam dotrzeć wszędzie na piechotę.
Program Miles&More natomiast zapewnił mi bezpłatny przelot (tak jak do Kopenhagi parę lat temu). Jedyne co nie udało się tym razem, to pogoda. Dwa dni z pięciu lało. Pozostałe trzy nie należały do najcieplejszych.

spacer na pl. Bohaterów
piękny dziedziniec kościółka na Zamku Vajdahunyad
Budapeszt słynie z deptaków i pięknych mostów przerzuconych przez Dunaj.
Najważniejszy budynek miasta  - parlament.
Węgierski parlament można zwiedzać, koniecznie się wybierzcie! Bilety należy zarezerwować na  oficjalnej stronie, oprowadzanie trwa około 45 minut; koszt to 2200Ft, czyli jakieś 30 zł. Rezerwując bilet zwrócicie uwagę w jakim języku odbywać się będzie zwiedzanie. Niestety nie ma możliwości wyboru języka polskiego.

Reprezentacyjna klatka schodowa parlamentu - łączna długość schodów w budynku to 20km.
A do zdobień zużyto 40kg złota.
Kolejny punkt na liście do zobaczenia - Wzgórze Zamkowe z przepięknym Kościołem Św. Macieja, zwanym Kościołem Koronacyjnym. Tutaj też zapłacimy za wstęp, cena biletu wynosi 1500Ft. Ciekawostką jest to, że w wielu miejscach w Budapeszcie nie można płacić kartą (np. w małych sklepach, czy na straganach), ale wszędzie akceptują euro.

piękne wnętrze kościoła
główny ołtarz
Tuż obok Wzgórza Zamkowego znajduje się Wzgórze Gellerta, na które też warto się wdrapać.

widok na Peszt
Całe miasto jest przepiękne i pełne perełek architektonicznych. Polecam!


czwartek, 20 kwietnia 2017

Nowa Zelandia

Nowa Zelandia nigdy nie była na mojej mapie miejsc do zobaczenia. Przed przylotem tutaj nic nie wiedziałam o tym wyspiarskim państwie położonym na południowo - zachodnim Pacyfiku. Zdawałam sobie sprawę tylko z jednego : "Władca Pierścieni" był tutaj kręcony.

Wylądowaliśmy w stolicy - Wellington późnym wieczorem. Następnego dnia po fiasku z wioską Hobbitów udaliśmy się na spacer i zwiedzanie.

Pogoda nam nie dopisywała. Spacer po nabrzeżu odbyliśmy w deszczu.
Temperatura powietrza 17 stopni, temperatura wody nieznana; a twardzi mieszkańcy i tak pływają.
nowoczesna architektura stolicy widziana przez mgłę
Ponieważ padało, najrozsądniej było zwiedzić muzeum.

Na drugi dzień polecieliśmy do Auckland. Miasto to jest największym w kraju, przypomina bardziej Nowy Jork, niż spokojne Wellington.

Dzień należy zacząć od porządnego śniadania. Mój wybór - francuski tost - zjedzony w porcie.
Sky Tower - symbol miasta, z którego można skoczyć. Piloci mnie powstrzymali, podobno zabrania tego polityka firmy!
Odnowione silosy w hip dzielnicy Wynyard.
40 minut = 200 dolarów, może innym razem
Gra polega na przewróceniu przeciwnika.
Po takim spacerze udaliśmy się na w pełni zasłużoną drzemkę przed następnym lotem.

sobota, 15 kwietnia 2017

Wielkanoc

foto internet

Pełnych miłości, radości i zdrowia

Świąt Wielkiejnocy oraz bogatego zajączka!

 

 

piątek, 14 kwietnia 2017

Muzeum Te Papa w Wellington

Moim głównym celem w czasie pobytu w Nowej Zelandii było zobaczenie Hobbitów, okazało się to jednak trudniejsze niż się spodziewałam.
Wylądowaliśmy w Wellington - stolicy kraju późnym wieczorem. Następnego dnia od samego rana zaczęliśmy planować dzień. Okazało się, że znana z Trylogii wioska znajduje się zbyt daleko od nas. Nasz wybór padł więc na bezpłatne muzeum Te Papa.

Zwiedzanie należy zacząć od szóstego piętra i schodzić w dół. Na samej górze znajduje się taras widokowy, piąte piętro jest w rekonstrukcji.

Czwarte piętro poświęcone jest historii i kulturze kraju.

Koniecznie ustawcie się w kolejce do filmu "Golden Days".
Kolejne piętro poświęcone jest historii naturalnej wyspy. Możecie dowiedzieć się na nim między innymi o katastrofach naturalnych oraz przeżyć trzęsienie ziemi.

Tradycyjna ozdoba łodzi wykopana spod ziemi.
Lokalną faunę możecie podziwiać na drugim piętrze.

kiwi prawie jak żywy
Jak z filmów s-f, ogromna kałamarnica - wyłowiona u brzegów Nowej Zelandii.
Ostatnią wystawą jaką zobaczyliśmy z moim pierwszym oficerem (reszta załogi wymiękła), była monumentalna ekspozycja poświęcona bitwie o Gallipoli toczonej w czasie Pierwszej Wojny Światowej.

przytłaczające postacie

Mak jest symbolem 3000 poległych na wzgórzach w Turcji.
Mam nadzieję, że jeszcze wrócę do Wellington i będę miała okazję pozwiedzać inne atrakcje tego miasta.
A już wkrótce przeczytacie więcej o moim pobycie w Nowej Zelandii.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

"Z chmur do Azji" - recenzja na odSłońKulturę

Kolejny miesiąc, kolejny tydzień i kolejna recenzja mojej drugiej książki. Możecie ją przeczytać tutaj.
Bardzo podoba mi się ten kolaż.

http://www.odslonkulture.pl/2017/02/teresa-grzywocz-z-chmur-do-azji.html

Autorce recenzji serdecznie dziękuję.

A do Was Drodzy Czytelnicy mam pytanie: Jak oceniacie mój język pisany? Wiem, że piszę tak jak mówię. Czy to źle? Już od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiam. Nie pierwszy raz spotykam się z wątpliwościami co do mojego stylu. I jak to zmienić? Oto jest pytanie!

środa, 5 kwietnia 2017

"L'Hôtesse de l'air" - Jacques Dutronc

 Znacie jakąś piosenkę o stewardessach? Ja znam taką.

 
youtube

Toute ma vie j'ai rêvé d'être une hôtesse de l'air.
Toute ma vie j'ai rêvé d'avoir le bas d'en haut.
Toute ma vie j'ai rêvé d'avoir des talons hauts.
Toute ma vie, j'ai rêvé d'avoir, d'avoir les fesses en l'air.

L'avion est détourné
Détachez vos ceintures.
Libérez vos complexes.
Tenez-vous par l'index
Surveillez vos réflexes,
En avant l'aventure !

Co w wolnym tłumaczeniu oznacza:

Całe życie marzyłam, by być stewardessą.
Całe życie marzyłam, by patrzeć z góry w dół.
Całe życie marzyłam, by mieć wysokie obcasy.
Całe życie marzyłam, by mieć, by mieć pośladki na powietrzu (w górze?)

Dalej robi się jeszcze dziwniej:

Samolot jest porwany.
Otwórzcie swoje pasy bezpieczeństwa.
Uwolnijcie swoje kompleksy.
Trzymajcie się za palec wskazujący,
czekając na przygodę.

Może ktoś z Was ma lepsze tłumaczenie tego tekstu? A jeżeli mowa o obcasach i stewardessach.

foto internet
Jestem dumna z tego, że pomimo dwunastu lat w chmurach, utrzymuję buty na poziomie pięciu lat ;)