Tak, po szkoleniu w Madrycie znowu wylądowałam na dyżurze w Bazylei. 🙈
Tak płacą mi, tak mam szczęście, wiem, ale...
Chciałabym jeszcze polatać. 😄
Przed wylotem do pracy zawsze sprawdzam pogodę na miejscu docelowym. Oczywiście i tak muszę spakować coś na ciepłe i zimne destynacje, ale pracując już ponad rok w tej firmie, wiedziałam, że będę miała sporo czasu w Szwajcarii. Według prognoz miałam mieć jeden dzień ładny zaraz po przylocie, a dalej deszcz i chłód. Trzeba było ten jeden dzień wykorzystać!
W czasie poprzedniego szkolenia, jedna z pilotek poradziła mi wizytę w lokalnym ZOO.
Ze zniżką uzyskaną w hotelu wstęp kosztuje 11 franków. Dla mnie ważna była też lokalizacja - centrum miasta. Gdyby doszło do jakieś lotu, mogę szybko wrócić do hotelu. |
Zwiedzanie zaczyna się od ryb, płazów i gadów. No i są pingwiny. 😊 |
Z moich ulubionych zwierząt są hipopotamy. Co do ogrodów ZOO mam mieszane uczucia. Uważam, że zwierzęta powinny żyć na wolności, z drugiej strony wiem, że instytucje te mają wiele użytecznych funkcji. |
Co najbardziej podobało mi się w tym ZOO? Pawilony z ptakami, gdzie mogły swobodnie latać nad głowami zwiedzających. |
No i ta pogoda! Piękny jesienny dzień, jeden z ostatnich pewnie takich ciepłych. |
Aura idealna na długi spacer na świeżym powietrzu. Dużo kroków mi tego dnia wyszło. |
I to byłoby tyle na zwiedzanie Bazylei w październiku. Nie zrozumcie mnie źle, cały czas to powtarzam, cieszę się, że mam tą pracę. Miasto jest ładne, drogie, ale ładne. Jest kilka miejsc na spacery, ludzie są mili. Wiosną i latem można spędzić dużo czasu na świeżym powietrzu. Jesienią i zimą, jak wszędzie w Europie, jest gorzej. No i chciałabym dyżurować teraz dla odmiany w innym miejscu.
Trzymajcie kciuki za loty i zlecenia!