Ta rotacja obfitowała w nowe miejsca dla mnie. Po pierwsze wioski szwajcarskie, Lugano.... Ale też Albania (w Tiranie już byłam) i nowe państwo na mojej mapie - Kosowo.
|
W stolicy Albanii byłam dawno temu i nawet się cieszyłam na ponowne odwiedziny, ale tym razem spaliśmy w nadmorskiej miejscowości Durres.
|
|
Przy hotelach plaże wysprzątane, dale jest gorzej. Innych atrakcji tutaj nie ma. Kupiłam sobie kostium i zjadłam obiad z załogą we włoskiej restauracji z muzyką na żywo.
|
Ostatnim odwiedzonym miejscem w maju były Prisztina stolica Kosowa. To państwo nie jest uznawane przez wszystkie kraje świata, a niepodległość ogłosiło w 2008 roku. Serbia nadal uważa, że są to ich tereny.
|
Hotel mieliśmy położony w centrum miasta przy deptaku. Wieczorami jest tu gwarno.
|
|
A tak wyglądają boczne uliczki.
|
|
Jest sporo meczetów. Do jednego udało mi się nawet zajrzeć, ale nie mogłam wejść dalej, bo byłam nieodpowiednio ubrana.
|
|
Trafiłam też na mały targ rękodzieła. W Kosowie walutą jest euro i ceny są bardzo umiarkowane. Niestety nie miałam ze sobą dużej walizki - w końcu przyleciałam teoretycznie tylko na cztery dni (a zostałam 9).
|
|
A na deptaku pod każdym drzewem śpią duże bezpańskie psy.
|
W mieście nie ma co zwiedzać. W obu zresztą opisanych miastach nie ma co zwiedzać. Cieszę się, że trafiłam tu z pracą, bo sobie mogłam zaznaczyć nowe miejsca na mapie. Nie polecam nikomu natomiast przyjazdu tu na wakacje.
Ciekawe, z czego zatem wynika fascyhacja tym nieciekawym turystycznie krajem?
OdpowiedzUsuńZnajomy był motorem I mówił, że piękny kraj. Wydaje mi się, że Durres nie jest dobrym przykładem Albani.
OdpowiedzUsuńIgnorancja 1000!
OdpowiedzUsuńA w jakiej kwestii?
Usuń