Tych postów z serii "W pracy" mam już sporo. Jeżeli jesteście zainteresowani, to koniecznie wyszukajcie je po słowach kluczach lub po etykietach.
A dziś, post z majowej niespodziewanej rotacji. Niespodziewanej, bo dowiedziałam się o tym freelancie o 9 rano, a o 12 już mknęłam taksówką na lotnisko. To zlecenie dostałam dzięki koleżance, w tym fachu to normalne. Większość ofert pracy rozchodzi się po cichu. Mówię tu oczywiście o VIP / corporate / business aviation. W liniach lotniczych jest inaczej.
Co ciekawe, musiałam przebazować się do Lugano, a nawet dalej - do Melide. Doleciałam do Zurychu, a później czterema pociągami z kilkuminutowymi przesiadkami dojechałam do tej uroczej miejscowości. Piszę o tym tutaj, bo to jest część specyfiki tej pracy. W liniach lotniczych oczywiście nikt Was nie poprosi o taką podróż (i o zakup bilety na własny koszt - który zostanie zwrócony po kilku tygodniach). Będąc w lotnictwie prywatnym, czy chcąc do niego wejść musicie być przygotowani psychicznie i finansowo na różne wyzwania. (I fizycznie, bo tylko w Zurychu na stacji były windy i ruchome schody, na pozostałych musiałam tachać swoją walizkę z peronu na peron sama).
|
W drogę. Małe zakupy zrobione. Jedzenie na pokład zabieram z hotelu. Mundur "odparowany", bo w pokoju brak żelazka (i nie chcą go dać ze względów bezpieczeństwa).
|
|
Owoce na powitanie i menu. Poduszki modnie "uderzone". Okienka przesłonięte bo na zewnątrz ostre słońce.
|
|
A tak wygląda łazienka w tym samolocie. Większość prywatnych właścicieli ma swoje preferencje co do tego, co znajduje się na pokładzie i w toalecie. Jako Freelancer staram się nic nie zmieniać.
|
|
Gazety, magazyny i piwonie.
|
|
A po locie: sesja z samolotem. Przed lotem nie miałam czasu na zdjęcia, a i gorąc był straszny.
|
|
I jeszcze jedno, bo tak jak pisałam na FB, z czasów pracy w liniach komercyjnych żałuję tego, że tak mało zdjęć robiłam.
|
Za tydzień kolejny wpis z tej rotacji. Zapraszam!