I ciągle nie uważam się za mistrza pakowania, jednakże mam kilka zasad:
- Nigdy nie rozpakowuję się do końca,
- zawsze mam ze sobą grzałkę, kubek oraz zapas kawy i herbaty,
- na pierwsze dni mam też zapakowane przekąski (suszone owoce, gorzką czekoladę, chrupki chleb; kiedyś woziłam ze sobą gorące kubki, ale ostatnio mi nie smakują),
- oprócz kubka mam również komplet plastikowych sztućców,
- nawet w zimie mam na dnie walizki klapki i kostium kąpielowy, a w kosmetyczce krem do opalania,
- od czasu gdy pokąsały mnie komary na Syberii wożę ze sobą środek odstraszający te wredoty,
- nigdy za dużo rajstop (obowiązkowy element munduru),
- mały zestaw do szycia oraz kapcie zabrane z innego hotelu stale latają ze mną w bocznej, zewnętrznej kieszeni walizki (po kapcie sięgam od razu po przekroczeniu progu pokoju hotelowego i zrzuceniu obcasów),
- zestaw ubrań do siłowni i druga książka (pierwsza podróżuje w bagażu podręcznym) uratowały mnie kilkakrotnie przed nudą w hotelach bez dostępu do internetu,
- ładowarki i sprzęt elektroniczny mają swoje miejsce w bagażu podręcznym,
- adapter- międzynarodowa wtyczka nigdy nie opuszcza walizki,
- dodatkowa kosmetyczka zawiera próbki kremów, szamponów, saszetki z maseczkami do twarzy, itp. (w hotelu zawsze znajdzie się czas na wieczór spa),
- kolejna kosmetyczka poświęcona jest wszelkiego rodzaju lekarstwom (łącznie z awaryjnymi antybiotykami wyżebranymi u lekarza),
- nawet w tropiki zabieram ze sobą szalik i sweter,
- wszystkie ubrania staram się dobierać tak, aby pasowały do siebie kolorystycznie (może to i nudne, ale przy dłuższych wylotach nie mam innego wyjścia),
- stawiam na niegniotące się materiały i wygodne fasony,
- mam jedną "wieczorową" bluzkę (z ciemnymi jeansami i mundurowymi butami od biedy może tworzyć "wyjściowy" zestaw),
- we wewnętrznej kieszeni trzymam notatnik z długopisem oraz papiery wymagane przez firmę (rachunki, raporty, zestawienia, manuale, itp.).
www.demotywatory.pl |
A teraz idę się pakować na kolejną azjatycką przygodę.