czwartek, 30 czerwca 2016

Florencja

Mój pierwszy dłuższy pobyt z nową firmą. Cztery dni we Florencji. Powtarzam CZTERY dni. Takie rzeczy się nie zdarzają w tym biznesie tak często.
Razem z nową koleżanką z Singapuru wyruszyłyśmy pierwszego dnia do centrum. Celem było zrobienie zakupów na następny lot - życie stewardessy.

I tak udało nam się zobaczyć Katedrę Santa Maria del Fiore.

W poszukiwaniu kawioru przeszłyśmy całe śródmieście.
Jednym z wymaganych produktów na lot był kawior - Bielłga. Okazuje się, że nie jest on ogólnie dostępny na rynku. Dopiero conciager w hotelu pomógł nam go zlokalizować w jednej z restauracji.

Darmowe prosecco w oczekiwaniu na dostawę kawioru zawsze mile widziane.
Restauracja Locale okazała się naszym wybawicielem. Oprócz powitalnego drinka zaproponowano nam również oprowadzanie po tym niezwykłym miejscu (chyba manager myślał, że jesteśmy bogate, skoro zamówiłyśmy pięć puszek kawioru).


Locale ma dwa poziomy. Pierwszy - zerowy jest współczesny. Drugi znajduje się na poziomie minus jeden.

Poziom -1, to dawny poziom ulicy, a sale to dawne pomieszczenia domowe.

Na kominku widnieje nawet znak dawnego właściciela - krzyż maltański.
Czekałyśmy prawie godzinę na dostawę kawioru, który był zamówiony z Iranu. Nawet nie pytajcie o cenę....
Później jeszcze pobiegałyśmy po sklepach (tym razem Prada, Miu Miu i tym podobne), ale obyło się bez zakupów. I zjadłyśmy lody na schodach kościoła - ah to światowe życie ;)
Wieczorem już z resztą załogi udałam się na pizzę. W końcu być we Włoszech i nie zjeść pizzy to grzech.
Wieczorny spacer na kolację.
Na tym piazzo zjedliśmy kolację (jak na Włochy, pizza była kiepska).
Pierwszy dzień we Florencji był wyczerpujący i obfity w przygody.

sobota, 25 czerwca 2016

Zmiany, zmiany....

Ostatnio wiele się działo w moim życiu zawodowym. Nie wiem, czy domyśliliście się na podstawie moich ostatnich postów, że zmieniłam pracodawcę. Nie to, że mój poprzedni był zły (no oprócz kilku detali). Czasami jednak mamy poczucie, że trzeba coś zrobić ze swoim życiem, że czas na zmiany. Żeby się nie cofać, trzeba iść do przodu - powiedział ktoś mądry.

internet
To nie była łatwa decyzja. W końcu spędziłam w poprzedniej firmie ponad trzy lata i się zadomowiłam, a wręcz rozleniwiłam. Spotkałam tam też wspaniałych ludzi i odwiedziłam masę ciekawych miejsc. Ale nadszedł czas aby stawić czoło nowym wyzwaniom.
Pamiętajcie, że nie ma złych linii lotniczych. Tylko Wasze potrzeby są różne. Jedni cabin crew chcą podróżować, inni dobrze zarabiać, jeszcze innym zależy na tym, żeby być co wieczór w domu. Są też oczywiście tacy, co wszędzie będą niezadowoleni. Wybór pracodawcy powinien polegać na wzajemny dopasowaniu się. Musicie być szczęśliwi w swojej pracy.

internet

W moim przypadku doszło do tego, że rutyna lotów w te same miejsca i z tymi samymi pasażerami zaczęła mnie uwierać. Po długim namyśle i znalezieniu nowej firmy postanowiłam to zmienić na początku czerwca. Bardzo tęsknię za swoimi chłopakami z kokpitu i za kilkoma innym rzeczami z poprzedniej firmy, ale dostrzegam też plus swojego nowego miejsca zatrudnienia.
Zobaczymy jak się potoczy dalej moja przygoda z lataniem. Jestem gotowa na nowe!

pierwsza rotacja - lotnisko w Pradze
P.S. Mam nadzieję, że mój nowy pracodawca pozwoli mi na publikowanie zdjęć z mojej pracy. W poprzedniej firmie było to zabronione, dlatego nie mogłam dzielić się z Wami na blogu, ani na FB fotkami z mojego życia zawodowego. Już zaczerpnęłam języka w tej sprawie i wygląda na to, że zasady tutaj są bardziej liberalne.



poniedziałek, 20 czerwca 2016

Widoki z okna - Nicea i Cannes

Przepiękne Lazurowe Wybrzeże

jeszcze chmury

lotnisko w Nicei

Zaparkowaliśmy tuż obok.

Kiedyś popłynę takim jachtem :)




a tu już Cannes


środa, 15 czerwca 2016

Kameha Hotel w Zurychu

Ostatnia rotacja z moją poprzednią firmą (o tym w innym wpisie) obfitowała w ogromny stres, nieprzespane noce i dwie dobre rzeczy. Pierwsza to pobyt w Wessling, a druga to jednodniowy pobyt w Kameha Hotel.

jedno ze stanowisk w recepcji

sejf w pokoju

a w sejfie: sejf, minibar i zestaw do kawy

Łazienka też jest w sejfie.

Ostatnio wiele nocy było "little crazy" przez nocne loty.

Czas na śniadanie - na ślicznych kafelkach.
Po śniadaniu udałam się na siłownię. Na ogromnym ekranie wyświetlane były filmiki z biało - rudym chomikiem, który dodawał mi otuchy podczas biegu.




Forma chomika jest zbliżona do mojej, ale wysiłek fizyczny dobrze robi na frustracje.

Oprócz tradycyjnych pokoi w hotelu znajdują się też apartamenty tematyczne.

Apartament Burleska, foto: internet

Apartament Gentlemana, foto: internet 

Apartament Kosmiczny, foto: internet

Oczywiście nasz budżet nie umożliwił nam nocowania w apartamencie, ale co się pośmialiśmy to nasze. Ciekawe, panom też najbardziej podobał się Apartament Burleska. Specjalna oferta: dwa noclegi, śniadanie i sesja zdjęciowa - 2000 franków. Są jacyś chętni?


sobota, 11 czerwca 2016

Drugie urodziny

To już dwa lata dzielę się z Wami wpisami na tym blogu. Jest mi niezwykle miło, że jesteście ze mną.

internet

Miłego dnia!

wtorek, 7 czerwca 2016

Wessling

Wessling to mała miejscowość i gmina w Bawarii. Liczy ona niecałe sześć tysięcy mieszkańców. Ponieważ niedaleko znajduje się lotnisko, to miałam przyjemność spędzić tam cudowne popołudnie i noc.
Nasz hotel położony był bezpośrednio nad jeziorem. Obejście go zajęło nam jakieś trzydzieści minut.

Tego było nam trzeba - spokój i cisza.

ludowe ozdoby ;)

wiosna i piękne kwiaty

Lekki obiad popity Aperol Spritz.
A na koniec jeszcze zobaczyłam tego smoka...

i tego.
Czasami nie potrzebuję wielkiego miasta i niezliczonych atrakcji. To było jedno z lepszych moich nocowań. Piękne zakończenie pewnego rozdziału.

piątek, 3 czerwca 2016

Widoki z okna

Tego dnia pogoda nam dopisywała.

kilka chmur na Alpami

Lecieliśmy bardzo nisko.

Innsbruck

To lotnisko kat. C - wymaga specjalnego treningu. Miasto leży w dolinie w Alpach.




A później wylądowaliśmy na nieodległym lotnisku. Niestety nie w Innsbrucku, choć proponowałam swoim panom mały detour. :)