Czy latanie jest dla wszystkich?
Krótka odpowiedź: nie! (Albo rozwijając: nie dla każdego w każdej linii w danym momencie życia.)
|
Uwielbiam swoją pracę i styl życia, który mi oferuje. Wątpię jednak, żebym potrafiła wrócić na cały etat do linii lotniczych. |
Do napisania tego wpisu skłoniła mnie poniższa wypowiedź, znaleziona na formu na FB.
|
Post był anonimowy. Nie znam dziewczyny, więc odniosę się tylko do tego, co napisała w swojej skardze. Nie chcę oceniać, ile jest w tym prawdy, a ile może impulsu gorszej chwili (chociaż skoro chodzi na terapię, to wygląda na dłuższy problem).
|
Muszę tutaj podkreślić, latanie na Bliskim (lub Dalekim) Wschodzie jest inne od latania w Europie. W liniach europejskich panuje dużo większy luz, są prawa pracownicze, związki zawodowe i kodeks pracy (oraz lotniczy). Na Bliskim Wschodzie takie fanaberie (cynizm) nie obowiązują.
To, że ktoś latał w Polsce i sprawdzał się zawodowo, nie oznacza, że odnajdzie się w restrykcyjnych linach arabskich. I w drugą stronę, ktoś kto przychodzi z Półwyspu Arabskiego do pracy w Europie może się bardzo zdziwić.
Pamiętam, że po moim lataniu u Arabów, w pracy w liniach czarterowych w Warszawie wiele rzeczy mnie denerwowało. Zwracałam uwagę na to, że standardy serwisu praktycznie nie istnieją, standardy groomingu również. W samolocie brakowało wielu rzeczy (dla mnie oczywistych), lataliśmy na starym sprzęcie, hotele na pobytach były również w zupełnie innym standardzie, niż ten, do którego byłam przyzwyczajona. I jeszcze musiałam płacić za wszystko w Polsce (rzecz nowa, dla osoby, która miała do tej pory wszystko zapewnione przez pracodawcę).
Z plusów: lataliśmy dużo mniej z dużo mniej wymagającymi pasażerami.
Nie można porównać ilości pracy, którą wykonuje się na pokładzie w czasie serwisu do tego, ile pracuje się w liniach arabskich. I nie można porównać ilości wylatanych godzin w "Arabowie" do ilości godzin w Polsce.
Linie tam płacą dobrze lub bardzo dobrze i zapewniają komfortowe warunki, nie po to, żeby załoga odpoczywała sobie w domu na wolnym. Oni płacą za niewolniczą pracę. Śpi się minimum. Pobyty też często są z minimum rest. To nie są wakacje, tylko ciężki kawałek chleba.
Odnosząc się do uwag autorki o "nienawistnych ludziach", "żółci", "toksycznej rywalizacji", to niestety Emirates słynie z takiej atmosfery pracy. Raportowanie u nich jest bardzo popularne, z tego co wiem, seniorzy muszą napisać określoną ilość raportów w miesiącu. Czy jest to dobre? Zdecydowanie nie. Obawiam się jednak, że jest to głęboko zakorzeniona praktyka, do której albo się cabin crew dostosuje, albo musi opuścić firmę.
Jest dużo głupich i nielogicznych zasad, które albo jesteście w stanie przełknąć z dobrą miną, albo musicie odejść.
Decydując się na pracę, musicie akceptować ich zasady. To nie jest łatwe dla ludzi z Europy, dlatego lata tam dużo więcej Azjatek nie Europejek.
Zdecydowanie nie warto płacić zdrowiem psychicznym za to, co Emirates oferuje.
I jeszcze ostatnia rzecz: mieszkanie. To jest dziwne, ale to może są nowe zasady. Kilka lat temu moje koleżanki mogły się wyprowadzić z budynków linii pomimo braku mężów.
Wszystkie trzy były zadowolone w pracy w Emirates. Chciałam to podkreślić na koniec, bo wiele zależy tu od człowieka i jego nastawienia do świata.
A co Wy o tym sądzicie?
P. S. Ode mnie: nie warto rzucać latania, bo w jednych liniach nam się nie układa, warto poszukać innego pracodawcy i tam spróbować.