Pierwszy raz zawitałam do Genewy wiele lat temu ze swoją pierwszą lotniczą pracą. O mojej wizycie możecie przeczytać w
"Etacie w chmurach". I tym razem naszym głównym punktem dnia było Jezioro Genewskie.
|
Pogoda dopisała. |
Jezioro ma powierzchnię 581,4 km² i dzielone jest pomiędzy Szwajcarię i Francję. Długość linii brzegowej to 200km, dlatego obejście go jest mało realne. Myśmy zadowolili się krótkim spacerem po jednej i drugiej stronie. W sezonie letnim kursują tu regularne tramwaje wodne, poza sezonem trzeba korzystać z mostu.
|
Kolega powiedział, że dawno temu fontanna się obracała. Niestety nie wiem, czy to prawda. |
|
kwitnąca magnolia |
|
ujęcie z mostu |
A na dobre zakończenie dnia udaliśmy się do Laduree.
|
wnętrze jak ślubny tort |
Jeżeli jesteście fanami francuskich macaroons, to ta marka jest Wam z pewnością znana. Jeden makaronik kosztuje 2,5 CHF. Osobiście nie przepadam za tymi ciasteczkami, ale moi pasażerowie zawsze je sobie cenią.
I taki miałam dzień w Szwajcarii, a teraz przyszedł czas na odpoczynek i długą Majówkę! Do usłyszenia po!
P.S. Moja trzecia książka ukaże się już wkrótce. Trzymajcie kciuki!
Piekne zdjecia i pogoda. A za makaronikami tez nie przepadam. Nie ziem czym sie mudzie zachwycaja...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń