wtorek, 7 października 2014

Plusy/ Minusy


Każda praca ma swoje dobre i złe strony. Muszę powiedzieć, że kocham to co robię - a to ponoć jest najważniejsze. Czasami jednak bywa ciężko. Ktoś kiedyś powiedział, że bycie stewardessą to nie praca, to styl życia. Po ponad ośmiu latach w zawodzie, mogę się pod tym stwierdzeniem z czystym sumieniem podpisać.

(Nie)Święta

Było mi dane spędzić Wigilię Bożego Narodzenia w Manili (Filipiny) wraz z dwoma innymi samotnymi duszami - zajadając sushi. Na kolejne Boże Narodzenie moi najbliżsi przylecieli do mnie do Arabowa (niestety 25-go grudnia rano miałam lot).
Nowy Rok świętowałam w swojej karierze: w powietrzu, serwując drinki każdemu, tylko nie sobie i wracając wczesnym autobusem do pustego domu. Sylwestra zeszłego roku obchodziłam w hotelowym barze w Wietnamie (ponieważ tam obchodzi się Chiński Nowy Rok, bar został zamknięty o północy).
Zeszłoroczne urodziny świętowałam w Petersburgu.

śniadanie w Petersburgu z szampanem od hotelu i tortem od moich chłopaków
Tamten pobyt zasługuje na osobny wpis - obejmuj on: konieczność opuszczenia hotelu, dwóch pilotów zgubionych z mapą w ręku, kilkugodzinny spacer po przepięknym mieście, moją (jak się okazało nie taką złą) znajomość rosyjskiego, zakup biletów do Ermitażu i przybycie tam po czasie, nocleg w hotel z burdelem oraz nielegalną konsumpcję mojego tortu w barze. A to wszystko w ciągu jednego dnia.
Gdyby ktoś się dopytywał, które to urodziny były to oznajmiam, że 18-ste. W tym roku, kolejną osiemnastkę będę świętować w Pradze - w pracy oczywiście.
Ilości innych rodzinnych uroczystości, w których nie było mi dane uczestniczyć nie da się zliczyć. Moje życie towarzyskie też niejednokrotnie ucierpiało.

(Nie)Wolne
 
Można by pomyśleć, że moja praca kończy się wraz z ostatnim lotem. Też kiedyś tak myślałam. Prawda jest taka, że w lotnictwie- jak wszędzie, mamy do czynienia z papierologią. Po zakończonej rotacji muszę napisać raport z każdego lotu, wypełnić formularz wydatków (w wersji elektronicznej i papierowej), podpiąć wszystkie odcinki fiskalne i wysłać je listem do siedziby firmy.
W końcu wolne. Nie do końca.
Załatwienie wizy do Indii kosztowało mnie cztery tam wizyty i niezliczoną ilość telefonów i maili do Ambasady i do własnej firmy.
Następne dwa dni natomiast spędziłam na poszukiwaniu koszyków do samolotu.
I gdzie to moje wolne, ja się pytam?


O takich drobnostkach jak zmiany czasu, problemy ze snem i zdrowym odżywianiem nawet nie będę wspominać.

 No i jeszcze to (już mnie nie do końca dotyczy, gdyż nie latam w liniach komercyjnych, ale w swoim czasie mogłam się z każdym punktem utożsamić):




Cóż mogę powiedzieć i tak uwielbiam być stewardessą!


2 komentarze:

  1. A gdzie plusy :-)?

    Czyli latasz jetami u milionera, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plusy to przede wszystkim podróże o których tak dużo piszę :)
      A jety należą do firmy i są czarterowane, nie są własnością jednej osoby.

      Usuń