Myślę, że należy się Wam mały update z mojego życia zawodowego. Ostatnio kiedy wspominałam o swojej sytuacji zawodowej, to pisałam o tym w Podsumowaniu Roku 2018. Wracając do tego posta, może się zorientować, że w listopadzie straciłam stałe zatrudnienie w swojej obecnie starej - nowej - starej firmie.
Następnie był grudzień, styczeń i luty gdzie latałam jako freelancer. I to były naprawdę dobre miesiące. Dużo latałam, miałam dużo zapytań o możliwą przyszłą współpracę i zarabiałam więcej niż kiedykolwiek przedtem. Jak wszystko co dobre, tak i to musiało się skończyć. Marzec okazał się miesiącem bez jednego lotu, ale za to z wakacjami.
A w kwietniu podpisałam kontrakt z kolejną firmą. Nie wiem już nawet, która to jest w mojej karierze i nie chcę nawet tego liczyć. Co ciekawe, jest to samolot, na którym już kiedyś pracowałam. Żeby było jeszcze zabawniej, to miałam wtedy lepsze warunki kontraktu niż obecnie. O ironio losu!
Tak, to już jest. Jeden krok w przód i dwa do tyłu.
Pozostaje mi się cieszyć, że mam pracę. I że jestem znowu w doborowym towarzystwie swoich ulubionych pilotów.
Następnie był grudzień, styczeń i luty gdzie latałam jako freelancer. I to były naprawdę dobre miesiące. Dużo latałam, miałam dużo zapytań o możliwą przyszłą współpracę i zarabiałam więcej niż kiedykolwiek przedtem. Jak wszystko co dobre, tak i to musiało się skończyć. Marzec okazał się miesiącem bez jednego lotu, ale za to z wakacjami.
A w kwietniu podpisałam kontrakt z kolejną firmą. Nie wiem już nawet, która to jest w mojej karierze i nie chcę nawet tego liczyć. Co ciekawe, jest to samolot, na którym już kiedyś pracowałam. Żeby było jeszcze zabawniej, to miałam wtedy lepsze warunki kontraktu niż obecnie. O ironio losu!
Tak, to już jest. Jeden krok w przód i dwa do tyłu.
Pozostaje mi się cieszyć, że mam pracę. I że jestem znowu w doborowym towarzystwie swoich ulubionych pilotów.
foto: internet |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz