środa, 29 maja 2019

Nowa, ale stara praca?

Myślę, że należy się Wam mały update z mojego życia zawodowego. Ostatnio kiedy wspominałam o swojej sytuacji zawodowej, to pisałam o tym w Podsumowaniu Roku 2018. Wracając do tego posta, może się zorientować, że w listopadzie straciłam stałe zatrudnienie w swojej obecnie starej - nowej - starej firmie.
Następnie był grudzień, styczeń i luty gdzie latałam jako freelancer. I to były naprawdę dobre miesiące. Dużo latałam, miałam dużo zapytań o możliwą przyszłą współpracę i zarabiałam więcej niż kiedykolwiek przedtem. Jak wszystko co dobre, tak i to musiało się skończyć. Marzec okazał się miesiącem bez jednego lotu, ale za to z wakacjami.
A w kwietniu podpisałam kontrakt z kolejną firmą. Nie wiem już nawet, która to jest w mojej karierze i nie chcę nawet tego liczyć. Co ciekawe, jest to samolot, na którym już kiedyś pracowałam. Żeby było jeszcze zabawniej, to miałam wtedy lepsze warunki kontraktu niż obecnie. O ironio losu!
Tak, to już jest. Jeden krok w przód i dwa do tyłu.
Pozostaje mi się cieszyć, że mam pracę. I że jestem znowu w doborowym towarzystwie swoich ulubionych pilotów.

foto: internet

sobota, 25 maja 2019

Ostatnia rotacja i Azerbejdżan - kraj 86.

W poprzednim wpisie pokazałam Wam jak wyglądały moje dni wolne w Moskwie. W czasie ostatniego miesiąca miałam ich naprawdę niewiele. A dodatkowo w maju walczyłam z przeziębieniem (skończyło się w Nicei na wizycie lekarskiej). Co jeszcze się wydarzyło?

Na moim Insta mogliście zobaczyć mój pokój w Zurychu. A śniadanie jadłam na takich pięknych kafelkach.
Cztery godziny siedzenia w samolocie, a pasażer się nie zjawił.
O Palandze możecie poczytać tutaj.
Później pojawił się nowy kraj na mojej mapie - Azerbejdżan!

Baku mi się bardzo podobało, ale niestety przeziębienie coraz bardziej dawało mi się we znaki i zamiast biegać po mieście, większość pobytu spędziłam w łóżku.
Udało mi się zajrzeć do moich notatek z arabskiego - z czego jestem bardzo dumna. I nawet pójść 3 razy na siłownię (to przed napadami kaszlu).
W Luton na lotnisku spędziłam cztery godziny w nocy czekając na pasażerów.

Tak wygląda pokój drzemek dla załogi w prywatnym terminalu. Tutaj wyjątkowo luksusowy. W poprzednim, gdzie spałam sześć godzin nie było nawet koca.
W czasie całej rotacji czytałam "Pilot Ci tego nie powie". Żeby było zabawniej, dopiero po pewnym czasie zorientowałam się, że to jest "Cockpit Confidential". Książka, którą kupiłam kilka lat temu, ale nigdy nie dokończyłam czytać. 🙈
A po tym wszystkim miałam kilka dni wolnego w Moskwie. (O tym już było)

Kto z Was jutro głosuje?

wtorek, 21 maja 2019

Dni w Moskwie

Po szalonym lataniu dostałam w końcu kilka dni wolnego. Wypadły one w Moskwie. Jesteście ciekawi, jak wygląda mój odpoczynek?
Po pierwsze śpię do granic możliwości. Szczególnie, że lądowaliśmy o 4 rano. Następnie umówiłam się z koleżanką na późny obiad. Ciekawe, że nie miałyśmy okazji się spotkać w Warszawie, a w Moskwie tak.

Avocado Queen mogę Wam z czystym sercem polecić, ale jest to miejsce z tych droższych. Mój hotel znajdował się 25 min spacerem od tej restauracji.
Po posiłku pospacerowałyśmy chwilę po okolicy, a następnie udałam się na pedicure.

Podoba się Wam mój nowy kolor? Usługa wychodzi 50zł drożej niż w Warszawie, ale oszczędza trochę czasu w domu (którego nigdy nie ma za dużo na Offie).
Następnego dnia koledzy z kokpitu pomogli mi zrobić zakupy pokładowe ( na prywatnym jecie, to ja jestem odpowiedzialna za wyposażenie). A na obiad dojechały do nas nasze koleżanki z innych linii, które niestety były zakwaterowane w odległym hotelu. Ten świat jest naprawdę mały. I najwyraźniej wszystkie drogi prowadzą do Moskwy.
W międzyczasie wyprałam jeszcze sobie koszulę mundurową, bo latałam tak dużo, że już nie miałam czystej. Pranie w zlewie zaliczone.
Kolejny piękny dzień i my nadal tutaj? Moje koleżanki dostały loty, a my ... na rowery!
Muszę się tutaj do czegoś Wam przyznać, ostatnio na rowerze jeździłam w liceum. Piloci mieli mały ubaw ze mnie i nawet to nagrali.

Żeby skorzystać z jednośladu, musicie załadować aplikację na swój telefon. Apka nazywa się Velobike Moscow. Za 200 rubli dziennie możecie poruszać się po całej stolicy (są dodatkowe opłaty za przekroczenie czasu, ale zawsze możecie odstawić jeden rower i wziąć drugi).
Z dwoma małymi atakami paniki (ja) i mnóstwem śmiechu udała się nam dojechać do Parku Gorkiego. W czasie wiosenno - letnim otwiera się tam całkiem sporo fajnych miejsc.

Obiad w wietnamskiej restauracji Bo. 450 rubli razem z wodą.
W parku zostawiliśmy rowery i udaliśmy się w dalszą drogę piechotą.

pomnik Piotra Wielkiego
Moskwa ładnieje.
Moje wieczory w hotelu to głównie relaks. Spotykam się z załogą na kolacji lub drinku, a następnie udaję się do siebie. Oglądam filmy (Gra o Tron!), czytam książki, albo relaksuję się w wannie z maseczką na twarzy. Wszystko to w oczekiwaniu następnego lotu.

niedziela, 12 maja 2019

O lataniu bez sensu. I o Palandze, która nie jest w Afryce.

Słyszeliście pewnie o tym nieszczęśliwym wypadku w Moskwie? Gdzie zginęło ponad 40 osób z powodu pożaru samolotu linii Aeroflot. Otóż tego samego wieczoru mieliśmy lądować na lotnisku Szeremietiewo. Wylądowaliśmy, ale czterdzieści minut później. Niestety, na tym się komplikacje nie skończyły. Ponieważ trwało dochodzenie, to jeden pas startowy był wyłączony z ruchu i uzyskanie zgody na start następnego dnia było niemożliwe. Lotów z pasażerami nie mieliśmy zaplanowanych, ale moi piloci potrzebowali odbyć loty pod nadzorem.... W skrócie, gdy samolot przechodzi do nowej firmy, ktoś z owej organizacji musi przyjść i sprawdzić, czy piloci wykonują wszystko zgodnie z procedurami. I to nie są procedury lotnicze, bo moim koledzy latają od lat na tym typie samolotu, ale są to wewnętrzne reguły firmy. W dużych liniach lotniczych nie byłoby z tym problemu, ale gdy jest jeden samolot, pasażer nie lata, a terminy gonią i jeszcze lotnisko nie ma slotów (okien na start), to doprowadza to wszystko do latania o pierwszej w nocy. Latania bez sensu. Osobiście nie lubię robić nocek, ale rozumiem, gdy tego chcą pasażerowie. Płacą i wymagają, ale gdy latamy na pusto..... (Zamiast dużej ilości niecenzuralnych słów wstawię tutaj złego kotka - 😾)

I to doprowadza nas do drugiej części tego wpisu. Na grafiku pokazała się Palanga. Wszyscy myśleliśmy, że lecimy do Afryki. 😂 Co oczywiście nie miałoby sensu, bo chodzi o zrobienie jak najkrótszych lotów w jak najkrótszym czasie. Jak dobrze, że jest Google. Palanga, czyli Połąga - miasto nadbałtyckie na Litwie.

Dawno niewidziany Bałtyk.
W hotelu - sanatorium znaleźliśmy się o 5 rano. Po wyspaniu się do 10 i zjedzeniu śniadania, wyciągnęłam moich pilotów na spacer.

spacer przez las
Tego dnia bardzo wiało, więc plaża była opustoszała.
I znowu spacerujemy po lesie.
A ja robię zdjęcia pięknym drzewom.
Z tego całego zamieszania wskoczyło mi nowe miejsce na mapę świata, pooddychałam świeżym morskim powietrzem (nawdychałam się jodu) i powstał nowy wpis na blogu. :)
I już uciekamy na kolejne trzy loty, w tym jeden z pasażerem.

wtorek, 7 maja 2019

Valletta i okolice

Valletta to najdalej wysunięta na południe stolica europejska. Jest to najbardziej słoneczna miejscowość w Europie oraz o największym zagęszczeniu zabytków - nazywana jest "muzeum pod gołym niebem".

Wyruszamy z naszego hotelu w St. Julian's i od razu robię zdjęcie.
Wędrujemy wzdłuż nabrzeża przez jedną z wielu malutkich zatoczek. Duża część wyspy jest odnawiana, spora jeszcze czeka na swoją kolej. Niestety wiele starych budynków jest też wyburzana, albo dobudowuje się do nich kolejne piętra (nie pasujące stylem).
Do zabytkowej części miasta zabiera nas prom. Przeprawa trwa kilka minut, łódź odchodzi co 15, bilety kupuje się bezpośrednio przed wejściem na pokład. Koszt 1,50 euro.

Zaraz będziemy dobijać.
A tu już wychodzimy na ląd.
Same stare miasto nie jest wielkie. Można sobie spokojnie spacerować po nim gubiąc się wśród wąskich uliczek. Uwaga tylko na nierówne schody i wyślizgane kafle.

Do niektórych zaułków chyba nigdy nie dociera słońce.
Jestem zakochana w kolorowych balkonach i drzwiach.
Główna ulica i plac nosi nazwę Republiki. Warte też są zobaczenia Pałac Wielkiego Mistrza, Ogród Upper Baraka i Katedra. Pałac i Ogród widziałam w 2015 roku, a do Katedry znowu nie udało mi się wejść! Jest otwarta tylko rano i popołudniu (między 12 i 15 jest przerwa). A myśmy musieli uważać na czas spędzony z dala od hotelu, zresztą przeczucia moich kompanów okazały się słuszne.... po kilku godzinach spokoju zostaliśmy wydzwonieni na lot.

Wartownik przed ratuszem i spojrzenie w głąb.
Na Malcie ludzie mówią po angielsku, nie jest drogo i jest słońce. Jeżeli dorzucić do tego ilość zabytków i lazuryt wody, to jak dla mnie jest to wspaniała (i niedaleka) destynacja turystyczna.

piątek, 3 maja 2019

Widoki z okna - Malta

Dawno już nie było wpisu z serii: "Widoki z okna". Dziś mam dla Was kilka zdjęć z lądowania na Malcie.





I już zaraz siadamy.
W następnym wpisie pokażę Wam trochę zdjęć z Valletty i okolic. A o Gozo, Mdinie i Rabacie możecie przeczytać w moich archiwalnych wpisach. W 2015 roku byłam na tej wyspie na wakacjach!