czwartek, 29 stycznia 2015

Pakowanie

Latać zaczęłam w 2005 roku, od tego czasu ciągle pakuję się i rozpakowuję. W międzyczasie kilkakrotnie też się przeprowadzałam (skończyłam liczyć po czternastej zmianie adresu), mieszkałam w pięciu różnych krajach, na dwóch różnych kontynentach.
I ciągle nie uważam się za mistrza pakowania, jednakże mam kilka zasad:

- Nigdy nie rozpakowuję się do końca,
- zawsze mam ze sobą grzałkę, kubek oraz zapas kawy i herbaty,
- na pierwsze dni mam też zapakowane przekąski (suszone owoce, gorzką czekoladę, chrupki chleb; kiedyś woziłam ze sobą gorące kubki, ale ostatnio mi nie smakują),
- oprócz kubka mam również komplet plastikowych sztućców,
- nawet w zimie mam na dnie walizki klapki i kostium kąpielowy, a w kosmetyczce krem do opalania,
- od czasu gdy pokąsały mnie komary na Syberii wożę ze sobą środek odstraszający te wredoty,
- nigdy za dużo rajstop (obowiązkowy element munduru),
- mały zestaw do szycia oraz kapcie zabrane z innego hotelu stale latają ze mną w bocznej, zewnętrznej kieszeni walizki (po kapcie sięgam od razu po przekroczeniu progu pokoju hotelowego i zrzuceniu obcasów),
- zestaw ubrań do siłowni i druga książka (pierwsza podróżuje w bagażu podręcznym) uratowały mnie kilkakrotnie przed nudą w hotelach bez dostępu do internetu,
- ładowarki i sprzęt elektroniczny mają swoje miejsce w bagażu podręcznym,
- adapter- międzynarodowa wtyczka nigdy nie opuszcza walizki,
- dodatkowa kosmetyczka zawiera próbki kremów, szamponów, saszetki z maseczkami do twarzy, itp. (w hotelu zawsze znajdzie się czas na wieczór spa),
- kolejna kosmetyczka poświęcona jest wszelkiego rodzaju lekarstwom (łącznie z awaryjnymi antybiotykami wyżebranymi u lekarza),
- nawet w tropiki zabieram ze sobą szalik i sweter,
- wszystkie ubrania staram się dobierać tak, aby pasowały do siebie kolorystycznie (może to i nudne, ale przy dłuższych wylotach nie mam innego wyjścia),
- stawiam na niegniotące się materiały i wygodne fasony,
- mam jedną "wieczorową" bluzkę (z ciemnymi jeansami i mundurowymi butami od biedy może tworzyć "wyjściowy" zestaw),
- we wewnętrznej kieszeni trzymam notatnik z długopisem oraz papiery wymagane przez firmę (rachunki, raporty, zestawienia, manuale, itp.). 

www.demotywatory.pl

A teraz idę się pakować na kolejną azjatycką przygodę.


niedziela, 25 stycznia 2015

Zostać stewardessą? - cz. IV

Dziś o tym w co się ubrać na rozmowę o pracę w liniach lotniczych.
Większość linii oczekuje od potencjalnych pracowników, aby już na spotkaniu rekrutacyjnym byli odpowiednio ubrani (często jest to zaznaczone w ich ogłoszeniu o pracę). W ten sposób rekrutujący mogą łatwiej wyobrazić sobie nas w mundurach. Pokazuje to też nasz szacunek do ich pracy oraz to, że nam się "chce" i wiemy co oznacza słowo "profesjonalizm".

foto: internet
Ja w takich sytuacjach stawiam na klasykę. Ciemny żakiet, spódnica przed kolano, beżowe rajstopy, czarne buty na małym obcasie, biała koszula, spięte włosy, minimum biżuterii i delikatny makijaż. Widziałam wprawdzie na pewnej rekrutacji kilka osób ubranych bardziej kolorowo, jednak ja bym się nie odważyła. Tylko raz przyszłam źle ubrana na rekrutację - zaraz na początku swojej kariery, wprawdzie pracę dostałam, ale przez cały dzień wyraźnie odstawałam od reszty towarzystwa.
Co do panów, to oni mają sprawę bardzo ułatwioną. Klasyczne spodnie, koszula, czarne buty i marynarka zawsze zda egzamin. Krawat traktowałabym opcjonalnie.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kuala Lumpur

Podczas ostatniej rotacji w Azji spędziłam tydzień w stolicy Malezji - Kuala Lumpur. Oprócz opalania się, wyprawy do Batu Caves, zakupów w Petronas Tower pewnego dnia wraz z kapitanem udałam się na objazd miasta autobusem typu Hop On Hop Off.

Koszt biletu ważnego 24 godziny to 45 ringgit (czyli jakieś 10 euro). Nasza podróż rozpoczęła się niedaleko naszego hotelu - przy Biurze Turystycznym Malezji. Pierwszy przystanek na trasie to KL Tower.

Na ruchomej platformie znajduje się restauracja - niestety dowiedzieliśmy się o tym zbyt późno - następnym razem.


Następnie przez 45 minut tkwiliśmy w korku w finansowym centrum miasta. Polecam zabranie ze sobą nakrycia głowy, wody i kremu z filtrem, jeżeli planuje się oglądanie miasta z górnego, odkrytego pokładu autobusu.

Latarnie w mieście mają kształt hibiskusa - narodowego kwiatu Malezji.

Następnie trasa wiodła przez China Town i Little India; później Narodowe Muzeum (które zwiedziłam wiele lat temu) i Pałac Królewski.

Pałac jest zamknięty dla zwiedzających - mieszka tam król i królowe (w liczbie mnogiej).

W połowie przejażdżki pogoda zaczęła się psuć, dzięki temu słońce już tak bardzo nam nie dokuczało, ale jednocześnie postanowiliśmy nie zwiedzać mijanych po drodze atrakcji z obawy przed deszczem. Park Ptaków, Ogród Orchidei i Ogród Motyli zostawiliśmy sobie na następną wizytę.


Plac Niepodległości.

Dworzec kolejowy - jeden z najstarszych budynków w mieście.

Stare, kolonialne budynki przy Placu Niepodległości.

Nowoczesny gmach Opery Narodowej.

Budynek Ambasady Pakistanu


Cały przejazd (bez wysiadania) zajął nam 3 godziny. Czas ten może ulec wydłużeniu w godzinach szczytu.

A teraz relaks w domu!


piątek, 16 stycznia 2015

środa, 14 stycznia 2015

Batu Caves

Pół godziny jazdy rozklekotanym minibusem (zorganizowanym przez hotel - koszt 90 ringgit) i byliśmy na miejscu. Przed nami wznosił się złoty posąg hinduistycznego boga wojny Murugan'a. Jeszcze tylko wspinaczka po 272 stopniach wśród rozrabiających małp i mogliśmy zwiedzić te ogromne jaskinie.


Murugan i wspinaczka przed nami.

Makaki jawajskie czekają na turystów i próbują wyciągnąć od nich jedzenie.


Zwinna małpka.


Mama z młodym zajęła strategiczne miejsce na latarni.

Wejście do głównej jaskini - miejsce kultu hinduizmu w Malezji.

Ogromne wnętrze i kiczowate stragany.

Prześwit w głównej jaskini.

Po drodze w dół zauważyliśmy znak prowadzący do Dark Caves i to moim zdaniem jest miejsce godne odwiedzenia. Za opłatą 35 ringgitów (tylko gotówka) zwiedza się z przewodnikiem wspaniałe jaskinie zamieszkane przez 200 000 nietoperzy. Świetny sposób na spędzenie wolnego dnia w Kuala Lumpur!

                                                 foto: internet

 
 

niedziela, 11 stycznia 2015

środa, 7 stycznia 2015

W Azji

Od dziesięciu dni jestem w Azji - brak postów na ten temat spowodowany jest tym, że zapomniałam zapakować kabel i ładowarkę do aparatu. I tak dobrze. Kiedyś zapomniałam zabrać bieliznę (oprócz tej na sobie oczywiście). Oszczędzam więc baterię w aparacie na poważne zwiedzanie, a w międzyczasie cieszę się życiem stewardessy (dziś będzie o plusach) i pstrykam fotki telefonem.

Nowy Rok w Singapurze - darmowy tort i nieograniczone drinki w hotelowym loung'u.


Orchard Road, Singapur, Ralph Lauren - łóżko dla księżniczki.

Ponownie zakupy w Singapurze:  Das Erzgebirge-Haus, czyli niemiecka precyzja.



Święta trwają! Czekoladki w moim pokoju - Kuala Lumpur.

A dziś? Śniadanie, basen i godzinny masaż. Teraz po tak wyczerpującym poranku - odpoczynek z książką. Wieczorem kolacja i darmowe drinki w hotelowym loung'u. Yup, Life is Good :)

niedziela, 4 stycznia 2015

Mundur

Do napisania tego posta zainspirowało mnie to zdjęcie:

Wszystkie zdjęcia pochodzą z internetu.
Przedstawia ono nowe mundury Etihad Airways (modele to cabin crew!). I jak się Wam podobają? Dla mnie super, ale trochę szkoda mi starych mundurów, które były bardziej "arabskie" i chyba praktyczniejsze. Poniżej stare umundurowanie:



Seniorzy oraz panowie nie nosili sławnych kapeluszy z woalką. Nadal nosi się je w Gulf Air:


Oraz w Emirates:


Miałam przyjemność nosić w swoim życiu już kilka mundurów. Jedne lubiłam bardziej, inne mniej. Mogę śmiało powiedzieć, że:
-nie lubię nosić nic na głowie
-spódnice powinny być szerokie i długie (w wąskich i krótkich źle się pracuje)
-w zimie najchętniej noszę spodnie
-buty na obcasie nie sprawdzają się w pracy na pokładzie
-zawsze powinien w zestawie być sweter, bo w czasie długich lotów jest zimno
-rajstopy muszą być wzmocnione (cienkie dwudziestki rwą się przy pierwszym kontakcie z wózkiem)
-dwa zestawy umundurowania to minimum
-a przede wszystkim: mundur powinien być BEZPŁATNY.

Swoją drogą jestem bardzo ciekawa jak pracuje się w takim mundurze? (Garuda Airways)



W Europie kilkakrotnie rzuciły mi się w oczy panie z Austrian Airlines - jak dla mnie za dużo czerwonego.


A na koniec mój ulubiony obecnie mundur -  Air France:



czwartek, 1 stycznia 2015

Zostać stewardessą? - cz.III

Przed rozpoczęciem procesu aplikacyjnego warto zastanowić się nad jedną ważną rzeczą: Czy jest to praca dla mnie?

Co należy do obowiązków personelu pokładowego?
To co wszyscy widzą, czyli serwis na pokładzie.

Ale też:
- odbywanie szkoleń
- bycie na bieżąco z zasadami bezpieczeństwa i niesienia pierwszej pomocy
- dbanie o własne zdrowie i wygląd (są linie, które za przybranie na wadze mogą nas zawiesić)
- sprawdzanie sprzętu awaryjnego
- sprawdzanie czystości kabiny i toalet
- boarding pasażerów, pomoc w odnalezieniu miejsca, asysta w umieszczaniu bagażu na półce
- asysta przy boardingu małych dzieci, osób niepełnosprawnych
- rozwiązywanie konfliktu przy zamianie miejsc, otrzymaniu "złego" miejsca, itp
- zabezpieczanie kabiny na czas startu i lądowania
- demonstracja zasad bezpieczeństwa
- udzielanie informacji dotyczących przebiegu lotu
- odpowiadanie na wszelkiego rodzaju niedorzeczne pytania (zawsze z uśmiechem na ustach)
- dbanie o bezpieczeństwo lotu (łagodzenie konfliktów, kontrola czy nikt nie pali, itp)
- utrzymywanie samolotu we względnej czystości (dotyczy również toalet)
- udzielanie pierwszej pomocy (od tamowania krwotoku z nosa do wykonywania masażu serca)
- w ekstremalnej sytuacji: przeprowadzenie ewakuacji
- dbanie o załogę w cockpicie
- wypełnianie tysiąca papierków
- raportowanie do przełożonych wszelkich niezgodności
- rozliczanie pieniędzy (ze sprzedaży pokładowej)
- obsługa galley (kuchnia pokładowa)
- i oczywiście wspomniany już serwis (roznoszenie lub sprzedaż posiłku, napoju; podanie koców, słuchawek, menu, ręczników, zabawek dla dzieci, gazet,  zbieranie śmieci, sprzedaż duty free,  itp)
- a na koniec lotu powiedzenie : "dziękuję" i "do widzenia" każdemu wychodzącemu pasażerowi

foto: internet

A jak widzi nas większość pasażerów? Latający kelnerzy. 

Jeżeli ktoś liczy na wspaniałe podróże, prestiż i duże pieniądze.... to może się przeliczyć. Praca stewardessy to przede wszystkim ciężka fizyczna harówka. Oczywiście są linie, które umożliwiają zobaczenie kawałka świata i przy okazji dobrze za to płacą, ale w zamian oczekują jeszcze cięższej pracy niż przeciętny pracodawca.
Czy warto? Każdy musi sobie sam na to pytanie odpowiedzieć.