niedziela, 31 grudnia 2023

Nowy Rok i Postanowienia Noworoczne

 Ciekawe, że na tym blogu tylko raz napisałam o swoich Postanowieniach Noworocznych. (Nadal je robię, ale zapisuje swoje cele w Bullet Journal). Było to na samym początku jego prowadzenia. Z listy z 2014 roku (!) udało mi się zrealizować ostatni punkt - nauczyłam się gotować. Cała reszta jest nadal w czasie realizacji, ale są to cele stałe jak nauka języków, czy samokształcenie się.😉

 Jakie są moje postanowienia (oprócz tych co powyżej) na 2024? Przede wszystkim związane z lataniem. Chciałabym jeszcze polatać dla firmy, która lata. Poczytajcie tutaj o moich pobytach w Bazylei. I będziecie wiedzieć, o czym mówię.🤪
Nie mogę narzekać, bo obecna firma zapewnia mi byt, ale wiem też, że zostało mi już tylko kilka lat w zawodzie i chciałabym je spędzić latając. 

Inny lotniczy cel? Wypróbować kolejne linie na świecie.

Chciałabym też dobić do 100 odwiedzonych państw. Wraz z Nepalem mam ich 97 na swoim koncie. A o nowe coraz trudniej.🤷‍♀️

Aby Wasze Postanowienie Noworoczne wytrwały dłużej niż do stycznia.

I tak przedstawiają się moje cele i postanowienia. 

A u Was co słychać?😄

sobota, 23 grudnia 2023

Wesołych Świąt

 

 Zdrowych i Spokojnych Świąt 

Spędzonych w Gronie Rodziny

i Znajomych.

Życzy:

Z Życia Stewardessy Wzięte!

Foto: internet

niedziela, 17 grudnia 2023

Listopad '23 w pracy

 Po tych wszystkich wpisach z Nepalu nadszedł czas na podsumowanie listopada w pracy.

Radość - zobaczyć samolot. 😄

Co się działo w tym miesiącu? Niewiele. Tak jak w październiku udało mi się faktycznie polatać, tak listopad był bardzo podobny do września.

Wraz z ich stałą stewardessą załadowałam obydwa samoloty i zrobiłam remanent w szafkach w hangarze. Co miesiąc trzeba sprawdzać, które produkty wymagają wymiany. Mają do tego specjalny system, ale i tak zajmuje to kilka godzin (plus kilka godzin na zakupy). Z plusów: porozmawiałam z koleżanką.
Z ciekawszych tematów: W Bazylei są już jarmarki bożonarodzeniowe.

Grzane wino kosztuje 5 Franków, za kubek zostawia się depozyt 3.
Przed katedrą stoi już choinka.

A nad jarmarkiem zawiesili gwiazdki.

Na spacer udałam się z pilotem z obecnej firmy. Fajnie, że akurat miał czas i chęci, bo siedziałam sama na dyżurze siedem dni.

A i zjedliśmy. Oczywiście na straganach tylko niezdrowe jedzenie, ale raz na jakiś czas można. Kiełbasa z grilla to ok 8 Franków, frytki 5.

Kolejnego dnia jeszcze sama spacerowałam po ustrojonym mieści. Na więcej zdjęć zapraszam na Instagram.

A w grudniu zapowiada się latanie.


środa, 13 grudnia 2023

Nepal Airlines

 O tej linii wspominałam w pierwszym poście z Nepalu. Tutaj.
Ponieważ ten blog nazywa się "Z życia stewardessy wzięty" i w założeniu powinien być głównie lotniczy (a jak to wychodzi, to wszyscy wiemy), to napiszę o nich trochę więcej. Tym bardziej, że z pierwszego lotu z Nepal Airlines zapamiętałam tylko wygodne fotele w klasie biznes. 😄

Są indywidualne telewizorki, słuchawki dostaje się na życzenie. Z tego co widziałam, było kilka filmów do wyboru, ale nic specjalnego, a że lot nocny znowu.... Można poprosić o koc, ale nie wiem ile mają. Myśmy przykryli się kurtkami zakupionymi w Nepalu.
Lotnisko w Kathmandu należy do tych starszych. Obsługa za to była bardzo miła (choć lubi wstawiać pieczątki, na karcie pokładowej mieliśmy trzy), jest WiFi i jedna mała kawiarenka. Na Duty Free nie liczcie. Prezenty kupcie na bazarze.

Lot był o 23 i dostaliśmy ciepłą kolację. Do wyboru było fish curry, chicken curry lub vegetarian curry. Jak nie lubicie curry, to macie problem. Nie wiem, jakie były w smaku, bo ja nie jadłam (tylko ciastko wzięłam sobie na śniadanie). Mój partner zjadł i powiedział, że było ok.
Do tego były soki i softy do wyboru. Alkoholu nie serwują.
Nepal Airlines (poprzednio Royal Nepal Airlines) ma flotę dziewięciu samolotów i obsługuje loty krajowe i kilka destynacji w Azji. Znowu (na szczęście po fakcie) doczytałam, że mają zakaz lotów w Unii Europejskiej. 

Mundury ładne. Stylizowane na strój ludowy. Z tego co udało się nam zorientować, seniorki na pokładzie mają ciemniejsze koszule.

I zostawiam Was z ich Safety Video. Nie wiem, kim jest ten mężczyzna, chyba kimś znanym. Mnie najbardziej rozbawił fakt, że proszą w nim o spłukiwanie toalet. I gdyby nie fakt, że na początku swojej kariery dużo latałam w Azji, to pewnie bym tego nie doceniła.

Mam nadzieję, że w 2024 uda mi się odbyć lot z kolejnymi liniami lotniczymi świata!

niedziela, 10 grudnia 2023

Kathmandu i Nepal - kraj 97

 To już ostatni wpis typowo podróżniczy z Nepalu. Był to mój kraj 97 na liście odwiedzonych państw. Pewnie już o tym pisałam, że coraz trudniej jest mi odwiedzać kolejne (nie latam dla firmy, która lata do egzotycznych miejsc, a na wakacje nie wszystkie destynacje na mapie świata się sprawdzają), ale się nie poddaję.

Wracając jednak do głównego tematu dzisiejszego wpisu - stolicy czyli Kathmandu.

Lecąc do Nepalu zapewne będziecie tu lądować. Lotnisko położone jest praktycznie wewnątrz miasta. Za taksówkę zapłacicie ok 800 Rupii.

To typowa Azja. Architektura, w boczne uliczki powpychane świątynie, wiszące kable, skutery i ruch uliczny. Żeby przejść na drugą stronę ulicy musicie lawirować między pojazdami. Nikt nikogo nie przepuszcza. Jest za to dużo przejść nadziemnych (nad głównymi ulicami).

 Gdzie spać? Tutaj Wam nie pomogę, bo mieliśmy Marriotta za punkty nazbierane w pracy. Natomiast z noclegiem, nie będziecie mieć problemu. Miasto żyje z turystów.
Z jedzeniem też nie będziecie mieć problemu, wszędzie jest uliczny fast food. Polecam mango lassi, MoMo i samosę.

Za taki talerz zapłaciliśmy 400 Rupii.

Po powrocie z Pokhary mieliśmy prawie dwa dni w tym mieście. Oprócz zakupu pamiątek postanowiliśmy pozwiedzać.

Patan Durbar, czyli dawny pałac królewski. Takich placów jest kilka w Kathmandu. Ten jest najbardziej znany.

Wstęp do pałacu i kilku świątyń kosztuje 1000 Rupii. Przy wejściu od razu zjawi się przewodnik oferujący swoje usługi (jak przy każdym zabytku tutaj). Nie wiem, ile bierze. Zwiedzaliśmy sami.

Budynki są średniowieczne, odbudowane po trzęsieniu ziemi w 2015 roku. Jest też świątynia z dekoracjami z Kamasutry na główny placu. Można ją podziwiać tylko z zewnątrz.

Na zwiedzanie placu zarezerwujcie sobie kilka godzin. Jest spory. Tego dnia w planach mieliśmy jeszcze zobaczenie drugiego takiego placu, ale nie starczyło nam czasu.

W okolicy Placu Patan jest dużo świątyń. Tutaj Złota Świątynia i młody mnich grający w niej w badmintona. Wstęp 100 Rupii.

Jeżeli chodzi o Kumari (żywą boginię) to pokazuje się ona tylko w czasie wybranych świąt. Myśmy na nie nie trafili. Inną atrakcją Kathamndu jest Świątynia Pashupati, gdzie kremuje się ciała. Tam też nie dotarliśmy (podobno jest to poruszające przeżycie). 

Budha Stupa i jej grasujące małpy na zakończenie dnia. Małp nie lubię i po wizycie tam, tylko się w swojej niechęci utwierdziłam.
Bilet wstępu 400 Rupii.

Jeden dzień przeznaczyliśmy na zakupy i nic nie robienie. Przydałby się nam jeszcze jeden, na zobaczenie pozostałych atrakcji.
Kathmandu bardzo pozytywnie nas zaskoczyło, ale na dłuższą metę jest bardzo męczące. Koniecznie zostawcie sobie jeden dzień na zwiedzanie!



środa, 6 grudnia 2023

Pokhara i Święto Diwali

 Po dziewięciu dniach na szlaku mieliśmy dodatkowy dzień w Pokharze. (Zakładaliśmy, że będziemy iść dziesięć dni.)

Miasto jest dużo spokojniejsze od Kathmandu. Mniejsze, czystsze i ładniej położone. Jest to typowo turystyczna miejscowość.

Są i góry i jezioro. Łódki można wynająć.

Przeprawiliśmy się na wyspę na jeziorze do Świątyni Tal Barahi. Niespecjalnie nas urzekła, ale gdybyście nigdy w hinduistycznej świątyni nie byli, to warto tu zajrzeć.

Później wynajęliśmy skuter (ok 1000 Rupii za dzień, trzeba zostawić depozyt i dokument, takimi drobnostkami jak ubezpieczenie nikt tu się nie przejmuje). Na zdjęciu kolejka na stacji benzynowej.

Skuter to fajny pomysł, ale po pierwsze w Nepalu obowiązuje ruch lewostronny, po drugie nie obowiązują żadne zasady. I do tego jeszcze drogi są w opłakanym stanie. Nie zniechęcam Was, jedynie przygotowuję. 

Pojechaliśmy nad inne jezioro w okolicy, ale to sobie darujcie. Droga jest wyboista, a widok przeciętny. Polecam natomiast wycieczkę do World Peace Pagoda położonej na wzgórzu górującym nad Pokharą.

Nie wiem, dlaczego nazywa się to pagoda, a nie stupa, ale jest piękna.

Widok jest niesamowity. O 17 w listopadzie zamykają, tuż przed zachodzi słońce. Jest tam jeszcze mała świątynia japońska, ale nie wolno w niej robić zdjęć. W czasie naszej obecności bębniarze wygrywali takt, a mnich intonował modlitwę, co tylko dodawało uroku i magii temu miejscu.

Jeżeli lubicie nocne życie, to Pokhara też jest Waszym miejscem w Nepalu, a po długim trekkingu polecam masaż stóp w jednym z licznych spa.

Początkowo zastanawialiśmy się, czy dodatkowego dnia nie wykorzystać w Kathmandu, ale napotkany Nepalczyk na szlaku powiedział nam, że obchody Święta Diwali są ładniejsze nad jeziorem.

 Święto trwa pięć dni. Początek zastał ans w górach, gdzie zespoły ludowe chodzą od wioski do wioski tańcząc i śpiewając (i zbierają datki). Dodatkowo na moście dostaliśmy błogosławieństwo i namalowano nam na czole tikę (czerwoną kropkę). W mieście układa się wzory z kwiatów przed wejściem do sklepu, budynku. A na każdym kroku są tańczące i śpiewające zespoły (dużo w tym Bollywoodu, a mniej lokalnego folkloru).

Bardziej podobają mi się obchody w górach, niż w mieście.

Jeżeli zostanie Wam czas po trekkingu, to polecam spędzenie dnia w tym mieście.


niedziela, 3 grudnia 2023

Yeti Airlines

 Do Kathmandu przylecieliśmy przez Dohę z Qatar Airways i Nepal Airlines.
Ze stolicy, aby zacząć nasz trekking, do Pokhary wzięliśmy autobus. Powiem tak, wiedzieliśmy, że podróż ta nie będzie łatwa, ale po 10 godzinach spędzonych w korkach na tutejszych drogach, postanowiliśmy w drogę powrotną wsiąść w samolot. Zresztą nie tylko my mieliśmy takie fanaberie, wszyscy z którymi rozmawialiśmy na szlaku, po jeździe autobusem w jedną stronę, w drugą przesiadali się do samolotu.

Lotnisko w Pokharze jest nowocześniejsze i czystsze, niż to w stolicy. Loty do Kathmandu odbywają się średnio co pół godziny. Nasz przelot z Yeti Airlines kosztował niecałe 100 dolarów wraz z bagażem i trwał 30 minut.

Ciekawy mają system przy kontroli bezpieczeństwa. Panie stoją w jednej kolejce, panowie w drugiej. Trzeba mieć w ręce kartę pokładową, którą pokazuje się za wykrywaczem metali (i dostaje się pieczątkę, zresztą oni lubią stawiać pieczątki). I nawet, gdy ten nie zapiszczy, jest kontrola manualna....

Yeti Airlines to linie krajowe, z flotą 12 ATRów obsługują 29 połączeń w Nepalu (za Wikipedią). Doczytałam jeszcze, że są zakazane w Unii Europejskiej (dobrze, że dopiero teraz o tym wiem).

Ja ciesząca się, że lecę samolotem, a nie jadę autobusem. I oczywiście mam zamknięte oczy. Za to nowa koszulka z Baby Buddhą jest.

Oprócz Yeti Airlines w Nepalu krajówki robi jeszcze Buddha Air, który wygląda tak sam, tylko inne logo na ogonie ma.

Wygodne fotele. Przed startem dostaliśmy cukierki i watę do uszu (dla chętnych), ale ATR nie jest tak głośny, żeby była potrzebna. W czasie lotu stewardessa przeszła jeszcze z wodą i kubeczkami. Bardzo przyjemny lot.

Siedzieliśmy przy wyjściu awaryjnym i dostaliśmy polecenie, żeby nic nie ruszać. Ok.

Podobały mi się mundury personelu pokładowego. Mój partner chciał nawet je sfotografować, ale się nie zgodziły.

Pamiętajcie, żeby nie fotografować załogi bez ich zgody. Nie jesteśmy małpami w ZOO! Zdjęcie: internet.

Odbierając bagaż w Kathmandu nie zdejmujcie z niego etykiety. Jest ona sprawdzana przy wyjściu z budynku z odcinkiem bagażowym, który macie przyklejony do karty pokładowej.

I jeszcze ważna wskazówka: piękne widoki na tej trasie macie po lewej stronie. Przy check -in (online się nie da odprawić) koniecznie poproście o miejsca A i C.

P.S. Mam problem na blogu z komentarzami, nie mogę na nie odpowiadać. Wszystkie czytam i będę na Wasze zapytania, do czasu rozwiązania tej usterki, odpowiadać bezpośrednio w wpisach.