niedziela, 25 lipca 2021

Spacer nad genewskim jeziorem.

 Po dziesięciu dniach dyżuru w Dubaju w końcu wylecieliśmy. O tym powstanie osobny wpis. Dziś tylko chciałam Wam pokazać kilka zdjęć z pięknej Genewy. Ostatnio byłam tu trzy lata temu!

Na początku chodziłam po parasolem. Po jakiejś godzinie się rozjaśniło i towarzyszyło mi piękne słońce.
Jeszcze przeszłam się po parku i zajrzałam do przystani jachtowej.

A później siedziałam na ławce i cieszyłam się takimi widokami.


niedziela, 18 lipca 2021

Kolejna rotacja, kolejny dyżur

Pamiętacie ten post? W którym modlę się o lot? Wtedy utknęłam w Luton. Tym razem utknęłam w Dubaju

W Dubaju ogólnie jest bardzo fajnie, pod warunkiem, że jest się gdzieś w centrum, ma się znajomych i żar nie leje się z nieba. No cóż, tym razem żaden z tych warunków nie był spełniony. W lipcu na Półwyspie Arabskim o chłodzie można pomarzyć. Moi znajomi wyjechali. A nasz hotel jest usytuowany przy samym lotnisku. Dosłownie, widzę samoloty przez okno.

Na hotel nie mogę narzekać. Siłownia jest przestronna i prawie pusta. Śniadanie przepyszne. I są baseny - w liczbie mnogiej.

No ale co tu robić przez tydzień? Co robię, gdy nic nie robię? Ogólnie, w tej pracy często płacą za czekanie. Czyli jest to rodzaj niekończącego się dyżuru / standby'u. Zawsze może się trafić lot. Trzeba być w pogotowiu, ale z drugiej strony, trzeba też znaleźć sobie zajęcie. Mój obecny plan dnia?

Śniadanie z załogą.
Odpowiadanie na maile / przygotowywanie wyprawy na Islandię / pisanie bloga.
Siłownia i/lub basen.
Nauka arabskiego.

High Tea - czyli bardzo brytyjski zwyczaj. A dla mnie darmowa popołudniowa przekąska :)

Oglądanie filmików na YouTubie / serialu / czytanie książki/ planowanie kolejnej książki (chociaż poprzednia się jeszcze nie ukazała!).
Obiadokolacja z załogą lub samemu - w zależności od planów moich pilotów.

Zdarzają się odstępstwa od tego dnia. Raz wybraliśmy się na zakupy. Wielkie wydarzenie!

Moje zakupy. Książka po arabsku - bo trudno je dostać w Polsce. Daktyle i figi dla rodziny i znajomych. Przyprawy do domu.
Czasami też muszę coś wyprać, bo nie zaplanowałam codziennego chodzenia na siłownię, albo ucinam sobie drzemkę 😁.
Mogłabym oczywiście wziąć taxi i podjechać do kolejnego centrum handlowego i tak spędzić dzień, ale jakoś chodzenie samemu po sklepach, gdy nie ma się budżetu na zakupy, jakoś mnie nie bawi. Poza tym jak wspominałam wcześniej, jesteśmy daleko od wszelkich atrakcji, a ja i tak większość z nich już widziałam.
Nie pozostaje mi nic innego jak modlić się o lot i cieszyć z tego, że mi za takie nic nie robienie płacą.



poniedziałek, 12 lipca 2021

Challenger 350

 Czerwiec minął mi bardzo przyjemnie. W ramach zastępstwa za koleżankę udało mi się wylecieć na kilka dni do pracy. Latałam na Challengerze 350 - tutaj, tutaj i tutaj możecie poczytać o typach samolotu, na których do tej pory było mi dane pracować. Na takim samolocie już kiedyś latałam, więc nie był on dla mnie nowością, jak Falcon z listopada.

Obowiązkowe selfie przed lotem.

Challenger 350 nie należy do dużych prywatnych jetów. Może pomieścić ośmioro pasażerów (9 nawet), ale sześcioro z nich będzie siedziało wygodnie, a pozostali będą się ściskać na kanapie.

Zaraz wyjeżdżamy z hangaru w Entebbe.  
Standardowe fotele w samolocie VIP. Po lewej stronie widać "snack basket", którego nie jestem fanem, ale jako freelancer staram się nie zmieniać zwyczajów w samolocie.

   "Welcome table" - w Ugandzie wybrałam się na zakupy, ale supermarket mnie bardzo rozczarował.
                                                               Po prawej stronie menu.

Maleńka galley, bez pieca - tylko mikrofalówka była. Ręcznik i szklanka na przyjście pasażera przygotowane. Oczywiście ten cały bałagan zakrywa się przed boardingiem.

Mapa w kabinie pokazuje dokąd lecimy i gdzie jesteśmy.

Jak podoba się Wam taki samolot? Mam nadzieję, że uda mi się go pokazać Wam również w filmiku.

poniedziałek, 5 lipca 2021

Uganda - kraj 93

 W czasie tego wylotu miałam okazję postawić stopę w swoim 93 państwie! Nawet zrobić zakupy, przespacerować się, spróbować lokalnej kuchni i wyspać w hotelu.

Kiedy po całej nocy w podróży zobaczyłam taką wodę za oknem pomyślałam, że jestem nad morzem! Dobra, możecie się śmiać.

To zlecenie dostałam z polecenia koleżanki, którą miałam zastąpić na czas jej urlopu. Powiedziała mi , że zacznę w Entebbe. I nawet sprawdziłam sobie na mapie gdzie to jest. Także moje poranne odkrycie jest jeszcze dziwniejsze.

Jezioro Wiktorii jest największym jeziorem Afryki. Można się więc pomylić 😉

Co oprócz Jeziora widziałam? Lokalny supermarket i trochę miasta. To postaram się umieścić w przygotowywanym vlogu. Zobaczymy, jak pójdzie, bo okazuje się, że bycie vloggerem jest trudniejsze niż mi się wydawało.

Na spacerze spotkałam taką dużą jaszczurkę. Uganda słynie z goryli, ale oczywiście na to nie było czasu.

A to tradycyjna potrawa: gotowana wołowina podawana z ugali (kaszka kukurydziana na gęsto). 
 Z Ugandą to trochę tak jak z moją wizytą w Zambii i w Namibii. Poczułam smak Afryki i zrobiłam sobie chętkę na więcej i trzeba będzie tu kiedyś wrócić.