niedziela, 23 sierpnia 2020

Ciężkie życie na prywtanym jecie, czyli szukam szklanek.

Stewardessa zatrudniona na pokładzie prywatnego samolotu odpowiada nie tylko za pasażerów w czasie lotu (ich wygodę i bezpieczeństwo), ale ogólnie za cały samolot i wszystko co się na nim znajduje. Dlatego tak często piszę, że idę na zakupy, zamawiam catering, oddaję rzeczy do pralni itp. Po prostu odpowiadam za cały ten majdan. 

Pech chciał, że z czasem potłukły się nam szklanki. Francuski kryształ, wzór już wyszedł z produkcji. Na dodatek trzymane są one w specjalnych szafkach, w uchwytach, zaprojektowanych pod ich wymiar. Wyobrażacie sobie więc, jak wygląda wymiana.

Takie mamy w samolocie.
Takie mamy w samolocie.

Wpierw udałam się do Baccarat - francuskiego ekskluzywnego butiku.

Prawie identyczne. I wymiary dobre, zmieszczą się do szafki. Zachwycona sobą (bo namierzyłam się w tym sklepie szklanek) piszę do asystentki szefa, że znalazłam.

Niestety ceny w Baccarat przerosły mój budżet. Cena takiej szklanki? 205 euro. 

Po tym fiasku udałam się do swojego ulubionego domu towarowego w Moskwie, to jest do GUMu. Tutaj też nic nie znalazłam, ale co sobie pochodziłam i pooglądałam, to moje.

Kolejna taksówka i kolejne centrum handlowe i też nic. Problem był ze znalezieniem odpowiedniego wzoru i wymiarów. Okazuje się, że niby taki dobrobyt wszystkiego, a tego co człowiek potrzebuje to nie ma. 😁
Następnego dnia mieliśmy lot, ale po powrocie do Moskwy wzięłam się za ponowne poszukiwania. I w końcu, po odwiedzinach dwóch kolejnych galerii, przez przypadek znalazłam sklep.

Nie tak ładne jak te po 200 euro, ale rozumiem reakcję firmy. Takie rzeczy się tłuką w czasie lotu, a my potrzebujemy ich minimum 20 (10 niskich i 10 wysokich).

Kupiłam po jednej sztuce i teraz się modlę, żeby pasowały w uchwyty (niby wymierzone, ale wiecie jak to jest).

I jak tam? Kto chce pracować na prywatnym jecie i szukać szklanek w czasie wolnym od lotów?

piątek, 14 sierpnia 2020

Błota Karwieńskie Drugie, czyli nie ma takich znowu tlumów na plaży.

 Jak możecie się zorientować z tytułu tego wpisu, dziś będzie o moim czterodniowym pobycie nad polskim morzem.

                                           Nie wiem czyje to dzieło, ale jest piękny.

Z tego postu wiecie już, że uwielbiam Bałtyk. 

                                                         Zimna woda mi nie przeszkadza.

Początkowo baliśmy się tego wyjazdu, bo widzieliśmy zdjęcia tłumów na plaży. Tam gdzie my byliśmy, więcej plażowiczów było przy samym zejściu, a kilkaset metrów dalej było już zupełnie luźno.
Zapraszam Was do obejrzenia kilku zdjęć!

I jak tu nie tęsknić?

niedziela, 9 sierpnia 2020

Moje mundury

Niedawno ktoś zadał mi pytanie jak to jest z tymi mundurami. Czy w prywatnym lataniu otrzymuję ubrania od firmy? I jak one wyglądają?
Dlatego dziś zapraszam Was na wpis wyjątkowy, bo modowy 😉.

Pierwszy w życiu noszony przeze mnie mundur. Duże linie lotnicze z Bliskiego Wschodu (obecnie mają inne umundurowanie). Znienawidzony kapelusz i niepewna mina. Wszystko firmowe, łącznie z butami.
Drugi mundur w życiu. Znowu ten kapelusz - mam wrodzoną awersję. W obydwóch liniach mundury były dostarczone. Dostaliśmy też torebki i walizki. Tutaj już bez butów.
Pierwszy prywatny mundur i pierwszy prywatny samolot. Powrót na Bliski Wschód. Tutaj pracowałam w swoich ubraniach. Białe koszule i czarne spodnie lub spódnica. Z tego co pamiętam, to w tych spodniach broniłam magisterkę :)
Praca dla Specpułku. Mundur jak w Locie. Buty niby mieliśmy dostać, ale ja się nie doczekałam. To samo dotyczyło walizek.
Pierwsze prywatne jety. Polska firma dostarczyła mundur. Na buty i rajstopy dawali budżet. Jedyny raz w życiu ktoś mi dał budżet na rajstopy!
Kolejna praca i kolejny mundur. Ten zakupiony przeze mnie, ale po roku dostałam służbowy - bardzo podobny. Tutaj już bez budżetu na buty, czy rajstopy. Buty na obcasie od lat kupuję w Ryłko, płaskie - pokładowe to Clarks'y. Rajstopy tylko z Calzedonii, specjalnie wzmocnione.
W tej firmie dostałam.... szalik. I budżet na dwie pary butów. Mundur mieli dostarczyć, ale w międzyczasie zbankrutowali. Latałam więc w swoim. Jak widać, znowu nudna biała koszula i spódnica.
Selfie z obecnej pracy. Spódnica i bluzka z jednej z poprzednich firm. Tylko raz prywatny operator kazał mi zwrócić mundur. Inni zazwyczaj pozwalali go zachować. Jak widać używam go dalej.
Ponieważ latam teraz dla prywatnego właściciela, to nie mam konkretnego umundurowania. Raz dostałyśmy z koleżanką budżet na zakup sukienki i żakietu (na zdjęciu sukienka z Pretty One). Poza tym znaszam wszystkie inne z poprzednich firm.
Jak to wygląda więc praktycznie w lataniu? W liniach lotniczych pracodawca dostarcza mundur (czasami dodatkowe elementy trzeba samemu dokupić), ponieważ wszyscy na pokładzie muszą wyglądać tak samo. W prywatnym lataniu niektóre firmy zapewniają pracownikom mundury, a inne dają tylko budżet, jeszcze inne nie dają nic. To ostatnie rozwiązanie jest przyjęte, gdy lata się bez stałego kontraktu.
Dodatkowo, często otrzymuje się na prywatnych jetach mundur dopiero po okresie próbnym, albo nawet później - bo akurat nie ma na stanie, albo jest zmieniany. W liniach lotniczych latanie we własnym ubraniu jest niedopuszczalne.
Jeżeli przyjdzie Wam latać w lotnictwie biznesowym, to musicie być przygotowani na używanie swoich prywatnych biznesowych outfitów, przynajmniej na początku.


poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Windhoek stolica Namibii - kraj 91

Jak możecie przeczytać w moim poprzednim poście, lot do Namibii zajął nam sporo czasu. Po krótkiej nocy, udaliśmy się z jednym z pilotów na wycieczkę po stolicy kraju.

W mieście jest tak naprawdę kilka punktów do zobaczenia, ale jest bardzo bezpiecznie i można swobodnie się poruszać. W lipcu jest zimno!
Namibia swojego czasu była niemieckim protektoratem. Wiele osób nadal mówi to po niemiecku. Część ludności jest biała. O kolonialnej przeszłości świadczą pozostałe budynki.

Stacja kolejowa w europejskim stylu jest nadal czynna.
Zobaczcie na te napisy!
A na peronie "chrześcijańska lektura naukowa", czyli stworzenie świata w 7 dni?
Hmmm, gdzie by tu jechać?
Monument upamiętniający uzyskanie niepodległości.
Życie uliczne. W mieście mieszka niecałe 400 tys ludzi, a jest to największa metropolia kraju.
Niewiele mam zdjęć. Niewiele jest tu do zobaczenia. Nikt nie leci do Namibii, żeby siedzieć w stolicy. Kraj podobno jest przepiękny i ma wiele do zaoferowania. Może innym razem uda mi się o tym przekonać.