To będzie krótki wpis.
Przyleciałam (jako pasażer) Swissem do Szwajcarii.
W Bazylei nie było miejsca.
Mieszkałam w Saint Louis. W Villa K.
Koniec wpisu. 🤣
Żeby było chociaż trochę lotniczo i żeby udowodnić, że coś robiłam. Wraz z koleżanką z firmy (która ma stały kontrakt) pojechałyśmy na zakupy i załadować samolot. |
Jeszcze słowem wyjaśnienia, dlaczego nie mogę robić takich rzeczy. Na dyżurze jestem w pracy. Tutaj musiałabym zostawić telefon w szafce, przebrać się, popływać. Gdyby w międzyczasie wpadł lot, zebranie się zabrałoby mi za dużo czasu. Oczywiście, można przedzwonić do firmy i podpytać, czy coś się kroi, ale jako freelancer staram się być profesjonalna i nie robić takich numerów. Gdy lata się na stałym kontakcie i zna się ludzi w biurze, to można inaczej to poplanować i zaryzykować mały spływ 😉. |
Mówiłam, że będzie krótko? Tydzień w pracy zaliczony.
Teraz szukam kolejnych zleceń.
Faktycznie krótko.
OdpowiedzUsuńZ pustego i Salomon nie naleje....
UsuńWpis zaliczony. Odhaczony do statystyki :)
OdpowiedzUsuńNiestety, już się nawet zastanawiam, czy nie zaprzestać prowadzenia tego bloga. Ostatnio mało latam i ne mam o czym pisać.
UsuńMoże położyć nacisk na ciekawostki branżowe. Z tak dużym doświadczeniem w lotnictwie łatwiej przekazywać wiedzę laikom.
OdpowiedzUsuń