Po dłuższej przerwie w lataniu udało mi się dostać zlecenie od pewnej firmy. W świecie operatorów małych jetów, nie jest to rzecz niespotykana. Od czasu do czasu potrzebni są freelancerzy, którzy luzują przepracowaną załogę, albo wskakują na miejsce chorej stewardessy. Oczywiście trzeba mieć doświadczenie w tym zawodzie, żeby dostać takie zlecenie i często znajomości, żeby być na początku listy zastępczej.
I tak właśnie znalazłam się w stolicy Frankonii, drugiego co do wielkości miasta Bawarii.
|
Pogoda średnio nam dopisała. |
|
dziedziniec zamku |
|
widok ze wzgórza zamkowego |
Tak bardzo zmarzliśmy, że trzeba się było posilić.
|
Tradycyjne kiełbaski z kiszoną kapustą i preclem - całość 10 euro. W tej restauracji serwowano na "średniowiecznych" talerzach. |
Co najbardziej podobało mi się w Norymberdze? Rękodzieło.
|
stragan z ręcznie dekorowanymi piernikami |
|
sklep z tradycyjnie wyrabianymi zabawkami |
|
świąteczna ozdoba wycięta z blachy i ręcznie malowana |
|
W tym cudeńku wiszącym w oknie się zakochałam. Ponieważ jeden mały zajączek kosztował 15 euro, to nie miałam odwagi spytać o cenę tego dzieła. |
-"Gdzie ty mnie prowadzisz" - spytałam ze śmiechem mojego kapitana. Szliśmy wzdłuż murów starego miasta, a w oknach po lewej stronie mijaliśmy roznegliżowane panie wabiące przechodniów do środka podejrzanych lokali.
-"Wiesz co, ja byłem już kilka razy w Norymberdze, ale nigdy tutaj nie trafiłem. To ty mnie jakoś tak wyprowadziłaś...." - odbił piłeczkę hiszpański pilot.
Wybierając się na targ rękodzieła (
tutaj) uważajcie żeby nie zabłądzić. Przez przypadek możecie się znaleźć w czerwonej dzielnicy :)
As a Newbie, I am constantly exploring online for articles that can help me.
OdpowiedzUsuńThank you
😀
OdpowiedzUsuń