To była jedna z gorszych moich rotacji. Oprócz dnia na
Sardynii i niecałych dwóch w Moskwie (ale tym razem w hotelu na lotnisku), latałam codziennie. Cztery razy zrobiłam po cztery legi (leg, czyli odcinek lotu). Jeszcze rozumiem, gdyby to był czarter - wiadomo
sezon w pełni, ale właściciel? Moja zmienniczka powiedziała, że: "jak oni tak nie przestaną się przemieszczać, to dostaniemy szału". Moi piloci kilka razy pytali: "co się z nimi dzieje"? I żebyśmy chociaż w jakieś fajne miejsca latali.....
No nic, trzeba się cieszyć, że już w domu. Poniżej kilka nudnych zdjęć z tego miesiąca. Trzymajcie kciuki, żeby następny był spokojniejszy.
|
W hotelu przed wyjściem na lot. Uśmiech jeszcze jest na twarzy. Za kilka dni już mi nie będzie tak wesoło. |
|
|
Lubię Moskwę, ale żebyśmy spali w mieście.... nie na lotnisku. Przynajmniej kubek w tym hotelu był ładny, a na drugi nocleg miałam już pokój z zewnętrznym oknem. |
|
Coś na poprawę humoru. Nie jedna, ale dwie tęcze. |
|
Ostatni wieczór w pracy i w pełni zasłużony Aperol Spritz. |
Świetny blog! Ja w głębi duszy wciąż marzę o pracy jako stewardessa. Jest tylko jedna rzecz, ktora mnie dyskwalifikuje - pływanie. Ale kto wie, może jeszcze nie jest za późno :) Uwiebiam latać, uwielbiam klimat lotniska. I te stroje ... Może kiedyś. Podrawiam i życzę udanych lotów! link
OdpowiedzUsuń