-"Arab Street poprosimy"
-"Teraz?"- zdziwił się kierowca -"za wcześnie, tam się jeździ wieczorem pić"
-"Nie, my na masaż"
-"A na masaż, a to może być teraz" - uprzejmie zgodził się taksówkarz.
Co ciekawe ta prawdziwie arabska część okolicy jest strefą bezalkoholową, natomiast przylegające do niej malownicze uliczki są już zdecydowanie alkoholowe :)
No to jesteśmy. |
Meczet Sułtana, zdjęcie pochodzi z zeszłego roku, obecnie jest w remoncie. |
handlowa część dzielnicy |
tradycyjne arabskie pachnidła |
kolorowe lampy |
i oczywiście dywany |
Znajduje się tutaj również niezliczona ilość sklepów z materiałami. |
A to moja ulubiona część okolicy - barowa, która ożywa nocą. Oprócz "wodopojów" znajduje się tutaj wiele małych butików oferujących jedyne w swoim rodzaju przedmioty oraz ubrania.
Po lunchu w libańskim barze udaliśmy się w drogę powrotną. Jeżeli chodzi o masaż, to Green Apple spełniło moje oczekiwania. Nie jest to wprawdzie luksusowe miejsce, ale jest czysto, a ceny 50-60 singapurskich dolarów (czyli jakieś 40 euro) za godzinnym masaż są zdecydowanie bardziej przystępne niż w hotelowym spa (ok 140 singapurskich dolarów).
Następne kilka dni to praca, powrót do Europy, szkolenie i powrót do domu. Trzymajcie za mnie kciuki bo będzie ciężko.
moglabys zrobic post o tym jak sie zaczela Twoja przygoda z tym zawodem ? bylabym wdzieczna ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się przygotować coś na ten temat. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń