Przechodząc z linii komercyjnych do prywatnego latania decydujemy się na duży krok. Nie chcę tutaj wchodzić w dysputę, która ścieżka kariery jest lepsza. Wszystko zależy od danej osoby, nie każdy odnajdzie się w pracy w lotnictwie biznesowym, jak i nie każdy odnajduje się w lotnictwie ogólnie.
Na pewno dużym szokiem dla kogoś po liniach lotniczych jest ilość obowiązków przed i po locie.
Dla przypomnienia: to ja odpowiadam za zaopatrzenie samolotu. Nikt przed lotem nie przywozi mi wózków i atlasów (małych kontenerów) pełnych jedzenia, szklanek i całej reszty niezbędnej do serwisu.
To ja odpowiadam za zrobienie zakupów i zamówienie jedzenia. Odpowiadam nawet za takie detale jak przygotowanie i wydrukowanie menu na ładnym papierze, który wpierw muszę zakupić.
Za posprzątanie po locie również.
Ci, co latają zrozumieją ;) |
I tu anegdota z życia.
Latałam dla firmy, w której była zatrudniona bardzo młoda i ładna dziewczyna. Później się okazało, że to rodzina znajomych prezesa. Więc wiecie....
Co było niezwykłe? Ona odmawiała sprzątania toalety po locie. "Bo u mnie w domu też tego nie robię" - tłumaczyła. Po pasażerach łazienkę sprzątali ..... piloci. Jak sobie możecie wyobrazić, nie byli zachwyceni. Ciągnęło się to kilka miesięcy, aż gwieździe znudziło się latanie i rzuciła pracę. Piloci odetchnęli z ulgą.
Po latach doceniam to, że w liniach lotniczych przychodzi się na lot, przelicza się ile czego jest. A po locie wsadza się co zostało w wózki i idzie do domu. Ewentualnie trzeba rozliczyć pieniądze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz