Ponieważ kraje te są bardzo duże najszybciej, ale też najdrożej wychodzi przemieszczanie się samolotami.
Trzykrotnie lecieliśmy lokalnymi liniami. Ponieważ nadal chcieliśmy zaoszczędzić, to nie wykupywaliśmy bagażu.
Raz nam się nie udało i musieliśmy dokupić bagaż nadawany. Na dodatek okazało się, że strona Kiwi.com nie ma kontraktu na bagaż z LATAM. Za bagaż zapłaciliśmy dwa razy i obecnie czekamy na zwrot.
Wylatując z Uyuni musieliśmy zapłacić podatek na lotnisku - 11 Boliwianów. Po przylocie do Peru zabrano mi banany.
Spakowaliśmy się lekko. |
Zamawiając bilety na nocne autobusy, upewnijcie się, że fotele to cama. Na zdjęciu semi - cama. Full- cama to całkowicie płaskie łóżko. |
Co do nadawania bagażu, to czytaliśmy różne opinie. Nawet na samych dworcach przestrzegają przed złodziejami okradającymi nocne autobusy. Wartościowe rzeczy trzeba mieć przy sobie i nie wkładać na półkę nad głowami. Duże plecaki oddaje się do bagażnika.
Jeszcze taniej wychodzi podróżowanie lokalnymi autobusami. Jechaliśmy tak na przykład z Copacabany do La Paz. Koszt to 30 Boliwianów. Siedzieliśmy w szoferce, bo z tyłu już nie było miejsc. A pojazd ruszył 30min wcześniej niż planowano.
Lokalne dworce autobusowe są pełne życia. Możecie kupić przekąski na podróż (handlowcy wchodzą też do pojazdu), zostawić bagaż, skorzystać z toalety i prysznica (brudne). |
Na każdym dworcu autobusowym jest informacja, jeżeli znacie swoją firmę, to możecie spytać o jej okienko. Jeżeli nie macie wybranego przewoźnika, to wystarczy zgłosić się do nawoływaczy - którzy się tam kręcą.
Oczywiście podróże autobusami dostarczają więcej wrażeń, niż te samolotowe. Z okna można podziwiać widoki, a wybierając nocne przejazdy oszczędzacie na noclegu. Dodatkowo kierowca może zabrać dodatkowych pasażerów i położyć ich w przejściu na podłodze, albo oszczędzać na klimatyzacji. Tutaj nie wiadomo, czego się spodziewać.
Trzeba tylko zdawać sobie sprawę, że czas może być umowny i po długim przejeździe możecie być zmęczeni.
Dworce nie grzeszą urodą. |
Jeżeli wybieracie się gdzieś taksówką, to zapytajcie wpierw o cenę kursu. Lepiej mieć też drobne pieniądze. Tylko raz taksówkarz próbował nas oszukać i zamiast wziąć umówionego 10, żądał 10 od osoby. Nie dostał.
Z drugiej strony, okazało się, że to normalna praktyka w Uyuni. Tam tak jest liczony kurs!
Jak wszędzie, miejscowi próbują dorobić się na naiwnych turystach. Mam wrażenie, że bardziej naciągają w Peru niż w Boliwii, ale też w Peru spędziliśmy więcej czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz