Moje życie zawodowe to ostatnio loty do
Nicei i Nicei raz jeszcze. Już nawet nie mam co tam oglądać, ani o czym Wam pisać. Aż tu nagle, niespodzianka - zamiast lądować w Nicei, lądujemy w Cannes!
Pierwszy raz zawitałam do europejskiej stolicy filmu w 2012 roku. Miałam wtedy jeden dzień i udało mi się tylko pospacerować po promenadzie i zrobić sobie zdjęcie na czerwonym dywanie. Tym razem miałam półtora dnia i we wrześniowym upale włóczyłam się ile sił w nogach.
|
W drogę do Le Suquet - czyli starego miasta. |
|
mural przy dworcu autobusowym |
|
Wspinam się do pozostałości po średniowiecznym zamku (XII w.). |
|
już na szczycie |
W ruinach zamku należącego onegdaj do mnichów znajduje się małe muzeum sztuki. Niestety nie miałam tyle czasu, żeby do niego zajrzeć - jeszcze musiałam pozałatwiać kilka spraw związanych z samolotem. Następnym razem, czyli pewnie za kolejne 6 lat 😉
|
Widok ze wzgórza. Port odwiedziłam następnego dnia rano. |
|
I już schodzę w dół. |
Stare miasto w Cannes jest bardzo małe, ale i też bardzo urokliwe. Mam nadzieję, że wrócę tu prędzej niż ostatnio. A tymczasem idę na lot do .... Nicei!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz