sobota, 6 października 2018

Cannes

Moje życie zawodowe to ostatnio loty do Nicei i Nicei raz jeszcze. Już nawet nie mam co tam oglądać, ani o czym Wam pisać. Aż tu nagle, niespodzianka - zamiast lądować w Nicei, lądujemy w Cannes!
Pierwszy raz zawitałam do europejskiej stolicy filmu w 2012 roku. Miałam wtedy jeden dzień i udało mi się tylko pospacerować po promenadzie i zrobić sobie zdjęcie na czerwonym dywanie. Tym razem miałam półtora dnia i we wrześniowym upale włóczyłam się ile sił w nogach.

W drogę do Le Suquet - czyli starego miasta.
mural przy dworcu autobusowym
Wspinam się do pozostałości po średniowiecznym zamku (XII w.).
już na szczycie
W ruinach zamku należącego onegdaj do mnichów znajduje się małe muzeum sztuki. Niestety nie miałam tyle czasu, żeby do niego zajrzeć - jeszcze musiałam pozałatwiać kilka spraw związanych z samolotem. Następnym razem, czyli pewnie za kolejne 6 lat 😉

Widok ze wzgórza. Port odwiedziłam następnego dnia rano.
I już schodzę w dół.
Stare miasto w Cannes jest bardzo małe, ale i też bardzo urokliwe. Mam nadzieję, że wrócę tu prędzej niż ostatnio. A tymczasem idę na lot do .... Nicei!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz