Z hotelu wzięliśmy taksówkę, koszt 100 bhatów. Po odstaniu swojego w korkach (niestety w tym mieście zawsze stoi się w korku) dotarliśmy do świątyni. Wstęp to 500 bhatów. Na terenie całego kompleksu obowiązuje odpowiedni strój - zakryte ramiona i nogi. Dla tych nieodpowiednio ubranych istnieje możliwość wypożyczenia długich spódnic.
Teren jest ogromny, a kolory i zdobienia powodują zawrót głowy.
strażnik, nie Szmaragdowy Budda |
Samego posągu Szmaragdowego Buddy (który tak naprawdę jest z zielonego jadeitu) nie można fotografować. Przy nas został przyłapany turysta, który postanowił nie zastosować się do tego zakazu. Strażnik zabrał mu aparat i pan się musiał ciężko tłumaczyć aby go odzyskać.
Czy ktoś mi zrobi taką mozaikę w łazience? |
Selfie dnia. |
Następny na naszej liście był Leżący Budda. Aby do niego dotrzeć, trzeba opuścić teren pałacowy i udać się w kierunku rzeki. Bilet wstępu kosztuje 100 bhatów. Można robić zdjęcia.
Stopy pokryte są masą perłową. |
Leżący Budda znajduje się w kompleksie kilku świątyń, przez które pospiesznie przeszliśmy. Najlepiej wyraził to kolega:
-"Na jakiś czas mam dosyć świątyń."
Z powodu upału i jet lagu mieliśmy na ten dzień dosyć. Wracać do hotelu postanowiliśmy wodnym tramwajem. Koszt to 110 bhatów - przepłynięcie do centrum (W sumie nie wiem jak ustalany jest cennik, bo nikt nas nie zapytał dokąd płyniemy, a łódka zatrzymywała się kilka razy. Płatność następuje już po wejściu na pokład, biletów nie wydają).
Najciekawszy był sposób komunikacji przodu łodzi z tyłem, otóż panowie do siebie.... gwizdali. Niestety nie potrafię gwizdać, bo chętnie przyłączyłabym się do tej rozmowy.
Ostatni fragment drogi pokonaliśmy Sky Train - czyli nadziemnym pociągiem. Bilet 37 bhatów - wychodzi z tego, że najtaniej podróżować po mieście taksówką.
A jutro na Sri Lankę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz