niedziela, 13 listopada 2022

Bazylea

 Wiele lat temu miałam przyjemność spędzić kilka dni w tym międzynarodowym mieście (miasto leży na granicy trzech państw: Szwajcarii, Francji i Niemiec). Musiało to być jeszcze przed czasami tego bloga, bo nie ma po tej wizycie tutaj śladu.

Meldując się w hotelu (przy lotnisku) dostałam kartę miejską na darmowy transport. Wpierw autobusem, a następnie tramwajem dotarłam pod ratusz.

Wygląda na to, że piękna szwajcarska jesień już się skończyła - zdjęcia są jak widać - bure.

Miasto leży na obu brzegach Renu. W ciepły dzień można nad rzeką spędzić mile czas.

Niestety, listopad to nie najlepszy czas na długie spacery... Szczególnie jak się ma tylko lekki płaszcz w walizce.

Minęłam Muzeum Sztuk Pięknych (byłam tam w czasie swojej pierwszej wizyty) i wpadłam na chwilę ciszy do katedry.

A przed katedrą .... podobno wieloletnia tradycja Bazylei - jesienny jarmark.

To nie było jedyne takie miejsce tego dnia. Powyżej kolaż zdjęć z dwóch jarmarków, do których przez przypadek dotarłam. Duży minus - tylko gotówka.

Przed powrotem do hotelu zajrzałam jeszcze do Ogrodu Botanicznego (większa część jest zamknięta na czas zimy), gdzie biegały wiewiórki i gdzie można się ogrzać w jednej z dwóch szklarni.

Wiosną i latem musi być tu jeszcze ładniej.
I tak zakończył się mój wypad do centrum. Więcej o pobycie w Bazylei poczytacie za tydzień.


8 komentarzy:

  1. Ale przynajmniej pracujesz! I coś jednak zwiedzasz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się bardzo z tego cieszę. I z tego, że pracuję i z tego, że ruszyłam się z domu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ładne miasto i ładne zdjęcia z jarmarków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda na to, że często tam bywasz.

    OdpowiedzUsuń