Wiele lat temu miałam przyjemność spędzić kilka dni w tym międzynarodowym mieście (miasto leży na granicy trzech państw: Szwajcarii, Francji i Niemiec). Musiało to być jeszcze przed czasami tego bloga, bo nie ma po tej wizycie tutaj śladu.
Meldując się w hotelu (przy lotnisku) dostałam kartę miejską na darmowy transport. Wpierw autobusem, a następnie tramwajem dotarłam pod ratusz. |
Wygląda na to, że piękna szwajcarska jesień już się skończyła - zdjęcia są jak widać - bure. |
Miasto leży na obu brzegach Renu. W ciepły dzień można nad rzeką spędzić mile czas. |
Niestety, listopad to nie najlepszy czas na długie spacery... Szczególnie jak się ma tylko lekki płaszcz w walizce. |
Minęłam Muzeum Sztuk Pięknych (byłam tam w czasie swojej pierwszej wizyty) i wpadłam na chwilę ciszy do katedry. |
A przed katedrą .... podobno wieloletnia tradycja Bazylei - jesienny jarmark. |
To nie było jedyne takie miejsce tego dnia. Powyżej kolaż zdjęć z dwóch jarmarków, do których przez przypadek dotarłam. Duży minus - tylko gotówka. |
Przed powrotem do hotelu zajrzałam jeszcze do Ogrodu Botanicznego (większa część jest zamknięta na czas zimy), gdzie biegały wiewiórki i gdzie można się ogrzać w jednej z dwóch szklarni.
Wiosną i latem musi być tu jeszcze ładniej. |
Ale przynajmniej pracujesz! I coś jednak zwiedzasz!
OdpowiedzUsuńTeż się bardzo z tego cieszę. I z tego, że pracuję i z tego, że ruszyłam się z domu.
UsuńPozdrawiam.
Ładne miasto i ładne zdjęcia z jarmarków.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPolecam ZOO!
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim, ale czekam na lepszą pogodę.
UsuńWygląda na to, że często tam bywasz.
OdpowiedzUsuńOstatnio tak.
Usuń