Wylądowaliśmy w chłodnym Hong Kongu późnym popołudniem. Opcje na następne dni wyglądały następująco:
-opcja numer jeden: krótki sen i zbiórka o 6:15 rano następnego dnia
-opcja numer dwa: dłuższy sen i zbiórka o 9:00 rano następnego dnia
-opcja numer trzy: zostajemy w Hong Kongu przez następne cztery dni.
Wszystkie opcje były uzależnione od wolnego miejsca parkingowego dla naszego samolotu - a w "Pachnącym Porcie" (tak tłumaczy się nazwę miasta z języka kantońskiego) jest to zawsze trudne. Ponieważ mieliśmy się tylko przebazować (lot bez pasażerów) to trzeba było być przygotowanym na każdy scenariusz.
-"Do 19 dam wam znać co robimy jutro" - powiedział kapitan i rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Mieliśmy za sobą pracowity dzień, wszyscy postawiliśmy na wypoczynek. Wiadomość, że wylatujemy dopiero za kilka dni przekazana tuż przed 19-stą przez kapitana bardzo nas ucieszyła.
Tuż po tym, jak już wyrzuciłam - to znaczy- rozpakowałam rzeczy na następny dzień z walizki, powiadomienie o zmianie planów. Opcja numer dwa wchodzi w życie. Wstaję i wrzucam wszystko - to znaczy układnie pakuję do walizki. Nastawiam budzik na 8 rano i idę spać.
O godzinie 22:34 budzi mnie email o zmianie rozkładu. Teraz mieliśmy wylecieć następnego dnia o 9 rano. Czyli opcja numer jeden z wczesnym wstawaniem. Zmieniam budzik na 5:30 rano i próbuję spać dalej. (Rano dowiem się, że chłopaków email nie zbudził.)
Budzik dzwoni. Pełna radości życia i werwy (taki mały sarkazm) wstaję. Parę minut później dzwoni hotelowy telefon - kapitan.
-"Przed chwilą do mnie dzwonili - zmiana planów, lecimy o 11."
No to budzik na 8 i do łóżka. Zamykam oczy i po piętnastu minutach słyszę znowu telefon.
-"Bądź na dole" - głos kapitana dociera do mnie jak przez mgłę.
-"Co?" - zastanawiam się i myślę, jak to możliwe, że zaspałam na zbiórkę o 9?!
-"Lecimy o 9. Kierowca już na nas czeka. Bądź zaraz na dole"
-"20 minut" -mówię i już się zbieram do biegu.
-"Nie, masz 5" - informuje mnie kapitan i się rozłącza.
-"O k......! że też mi się trafił eks-wojskowy" - klnę na cały głos i ubieram na siebie co popadnie.
Trzy minuty i jestem przy recepcji.
hahahaha dobre masz te historie! musisz je wszystkie publikować :)
OdpowiedzUsuńno mi tak do śmiechu nie było ;)
Usuń