niedziela, 3 sierpnia 2025

Lipiec '25 w pracy.

 Lipiec był dla mnie bardzo pracowitym miesiącem. Z czego się bardzo cieszę, bo dawno nie latałam. Co nie zmienia faktu, że bywały ciężkie dni - jak wszędzie. 😉

Zapraszam na wpis, gdzie krok po kroku (a raczej lot po locie) pokażę Wam, jak to jest być stewardessą VIP.

Latałam na Falconie 2000.  Dla tej samej firmy, dla której latałam w marcu.

Zaczęłam od przebazowania się do Genewy i od razu musiałam wskoczyć na pokład i zrobić lot. 

Nowy mundur i uśmiech na twarzy, bo znowu latam.

A tak wygląda pokład tego samolotu.
Po locie z pasażerami, pierwszego dnia, miałam lot na pusto i wieczorem znaleźliśmy się w Londynie (a raczej pod).
Po 10 latach wróciłam do bardzo fajnego hotelu - Hanbury Manor. 
Kolejny dzień, to kolejne dwa loty. W czasie tej rotacji lataliśmy głównie multi-sectors. (Czyli przynajmniej dwa loty dziennie, chociaż przeważały dni z trzema odcinkami.)
Kanapeczki na przywitanie - "welcome table" .


Oprócz bardzo fajnego hotelu odwiedziliśmy też bardzo stylowe FBO. 
I w końcu, chłopakom wyszły godziny. Musieliśmy mieć 36 godziny odpoczynku (załoga kokpitu, bo mnie te regulacje nie obejmują).
Odpoczynek wypadł nam w Genewie. Zrobię dla Was osobny wpis z wieloma zdjęciami z mojego przepięknego spaceru.
Po przymusowym postoju ruszyliśmy dalej w drogę. Kolejne dni, to lot za lotem. I wszystkie z długim czekanie na pasażerów w nocy i powrotem do hotelu po drugiej nad ranem. 
Do moich obowiązków należy nie tylko zamawianie kateringu, ale tez robienie zakupów na pokład. O tym jak wygląda przygotowanie lotu możecie przeczytać tutaj. 
W tej pracy trzeba mieć dobry humor, być optymistą i mieć super załogę! Wtedy nawet nocka za nocką nie jest straszna. 
No i przyda się miś do przytulenia od czasu do czasu. Ten był na wyposażeniu hotelu i niestety nie mogłam go ze sobą zabrać.
W czasie tej rotacji wiele lotów wykonaliśmy dla jednego klienta. Oczywiście, nie mogę Wam zdradzić, kto to był. 
Lataliśmy z Budapesztu. Między nocnymi sektorami miałam czas na szybkie bieganie po mieście za sprawunkami. 

Kolejny lot i kolejny "welcome table". Kiedy lata się dla tych samych pasażerów, dobrze co lot zaskoczyć ich czymś innym. 
Jako stewardessa VIP muszę spełniać wszelkie życzenia pasażerów. To moja praca. Na jednym z lotów pasażerka zapytała mnie, czy mam na pokładzie czereśnie. Nie miałam. 
Za punkt honoru postawiłam sobie znalezienie ich na następny lot. Musielibyście zobaczyć twarze moich pasażerów, gdy znowu razem lecieliśmy. 
Później miałam dzień wolny (powiedzmy, bo musiałam sporo rzeczy odkupić na samolot) i spacerowałam po tym pięknym mieście.
Zrobię dla Was wpis z mnóstwem zdjęć. 😆
Jak już skończyliśmy latać z tym konkretnym klientem, to wpadł nam lot dla innego. 
Podskoczyliśmy do Wenecji, żeby zabrać do Londynu dwie przesympatyczne młode dziewczyny. Podałam kolację i dużo szampana i były tańce na pokładzie. (Znaczy one tańczyły, ja ogarniałam kuchnię.)
Kolejny dzień spędziłam w Luton.  Znowu jednak bardzo pracowicie. Mieliśmy zamówienie na bardzo specyficzny lot z bardzo specyficznymi klientami. Moi następni pasażerowie mieli długą listę wymagań. Odwiedziłam dziewięć sklepów w przeciągu dwóch dni, aby odhaczyć wszystko na swojej liście.
"Welcom table" według życzenia. Kwiaty i czekoladki to prezent dla naszej pasażerki. Kwiaty zabrała ze sobą po locie, czekoladki przekazała mnie. 😁
Kolejny pobyt był stanowczo za krótki, ale mam kilka zdjęć. Zależnie od sierpnia (czy będę latać, czy nie), jeśli zabraknie mi tematów, to zrobię dla Was wpis z .... Heraklionu.
Miałam bardzo fajny wieczór z kapitanem. Drugi pilot nam się niestety rozchorował.
Ostatni dzień mojej lipcowej rotacji to lot do Nicei. Tam czekałam cztery godziny na lot do Paryża i dalej przesiadka do Warszawy. O tym, będzie wpis,
W Nicei zaparkowaliśmy obok takiego cuda. Kolory się zmieniały w słońcu. Mnie się podobał, pilotom nie.
Jak widzicie, dawno tyle nie latałam!
Zobaczymy, co przyniesie sierpień. Trzymajcie kciuki! 


1 komentarz: