sobota, 3 sierpnia 2019

Lipcowa rotacja

To była jedna z gorszych moich rotacji. Oprócz dnia na Sardynii i niecałych dwóch w Moskwie (ale tym razem w hotelu na lotnisku), latałam codziennie. Cztery razy zrobiłam po cztery legi (leg, czyli odcinek lotu). Jeszcze rozumiem, gdyby to był czarter - wiadomo sezon w pełni, ale właściciel? Moja zmienniczka powiedziała, że: "jak oni tak nie przestaną się przemieszczać, to dostaniemy szału".  Moi piloci kilka razy pytali: "co się z nimi dzieje"? I żebyśmy chociaż w jakieś fajne miejsca latali.....
No nic, trzeba się cieszyć, że już w domu. Poniżej kilka nudnych zdjęć z tego miesiąca. Trzymajcie kciuki, żeby następny był spokojniejszy.

W hotelu przed wyjściem na lot. Uśmiech jeszcze jest na twarzy. Za kilka dni już mi nie będzie tak wesoło.
Lubię Moskwę, ale żebyśmy spali w mieście.... nie na lotnisku. Przynajmniej kubek w tym hotelu był ładny, a na drugi nocleg miałam już pokój z zewnętrznym oknem.
Coś na poprawę humoru. Nie jedna, ale dwie tęcze.
Ostatni wieczór w pracy i w pełni zasłużony Aperol Spritz.


1 komentarz:

  1. Świetny blog! Ja w głębi duszy wciąż marzę o pracy jako stewardessa. Jest tylko jedna rzecz, ktora mnie dyskwalifikuje - pływanie. Ale kto wie, może jeszcze nie jest za późno :) Uwiebiam latać, uwielbiam klimat lotniska. I te stroje ... Może kiedyś. Podrawiam i życzę udanych lotów! link

    OdpowiedzUsuń