wtorek, 27 sierpnia 2019

Tokio dzień pierwszy

Ta rotacja jest zupełnie inna niż wszystkie. W poprzednim poście mogliście zobaczyć mnie w Manili, a teraz zabieram Was do Tokio!
Pierwszy raz mój właściciel postanowił polecieć do miejsca turystycznego i w nim zostać. Do tej pory zawsze po dwóch dniach, chciał wracać. Tym razem zapowiadały cztery pełne dni w stolicy Japonii. Ponieważ jednak nie wierzę w takie szczęście, to od razu postanowiłam zacząć intensywnie zwiedzać.

Kiedy moi piloci odsypiali lot, ja już byłam w Ogrodach Carskich.
Muszę jeszcze Wam opowiedzieć, jak korzysta się z metra i pociągów tutaj. Po pierwsze trzeba mieć gotówkę i wiedzieć ile wrzucić do maszyny sprzedającej bilety. Nie ma innej możliwości zakupu biletu. Dodatkowo, przy wyjściu trzeba go znowu zeskanować, a mi się oczywiście on zgubił.

Wejście do Ogrodów jest bezpłatne. Otrzymuje się żeton, który należy zwrócić przy wyjściu. Miejsce jest bardzo spokojne i zielone, ale jeżeli nie starczy Wam na nie czasu, to nie ma co rozpaczać.
Z ogrodów postanowiłam udać się na największe przejście dla pieszych na świecie.

Najlepszy widok na Shibuya Crossing jest z pierwszego piętra Starbucks'a. W takich miejscach można płacić kartą kredytową. W małych restauracjach trzeba mieć gotówkę. Mi trzy bankomaty odrzuciły obie karty. Musiałam znaleźć punkt wymiany walut.
Popijając swój napój mango spędziłam trochę czasu przyglądając się ludziom. W tym czasie odżyli moi koledzy i umówiliśmy się na wieczór.

Nawet wieczorem było gorąco. Electric Town, czyli Akihabara.
Dzielnica Akihabara słynie z Mangi, gier oraz bardzo wyjątkowych kawiarni. Na ulicy zaczepiają młode dziewczyny poprzebierane w kostiumy i zapraszają do lokali.

Namówiłam kolegów na wizytę w jednym takim miejscu. Wstęp kosztuje 500 yenów, czyli jakieś 18 zł. Żeby zamówić, trzeba zamiauczeć jak kot. Za zdjęcie z obsługą płaci się dodatkowo.
Chłopaki wzięli piwo, a ja lody w kształcie misia. A później dziewczyny zaczęły tańczyć. I to było najzabawniejsze. Zastanawialiśmy się o co w tym wszystkim chodzi. W lokalu oprócz mnie nie było innej klientki, sami dorośli mężczyźni. Na dodatek chętnie zakładali królicze uszy i tańczyli wraz z obsługą. Poniżej znalazłam dla Was filmik na youtubie. I tak, myśmy też miauczeli i "czarowali" jedzenie i napoje.


Tokio jest nie z tej ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz