Po całonocnym w pełni zasłużonym wypoczynku (pięć lotów to mój życiowy rekord i mam nadzieję go zbyt często  nie powtarzać) udałam się na spacer po plaży. 
Plaża czysta była tylko przy hotelu, ale dzięki temu udało mi się znaleźć takie oto skarby:
| i nikt ich nie zbierał! | 
  Wieczorem kolacja w lokalnej restauracji (z przepysznym chlebem Naan). 
Restauracja była na świeżym powietrzu, otoczona przez krzaki i zarośla. Zapadał zmrok, przynoszący przyjemne ochłodzenie. W pewnym momencie:
-"O kotek"- krzyczę uradowana do swoich pilotów. I już szukam jakiś resztek, żeby nakarmić stworzenie. 
Patrzę, patrzę - koty nie mają długich, łysych ogonów. 
 
  
  
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz