niedziela, 27 listopada 2022

W pracy (listopad 2022).

 Dziś mam dla Was prawdziwy wpis z serii: "W pracy"! Ten ostatni opisywał moje sześć dni w Bazylei. Chociaż muszę tu napisać, że szóstego dnia okazało się, że mam lot. 😃 I oprócz siedzenia w hotelu, udałam się do samolotu i na zakupy, żeby przygotować wszystko na następny dzień.

Na pokładzie tego Falcona 900 już byłam, ale firma chciała, żebym raz jeszcze się zapoznała z jego wnętrzem. A skoro oni płacą mi za dzień....

Po wizycie w samolocie udałam się na zakupy. Towarzyszyła mi jedna z ich stałych stewardess. I dzięki jej za to, bo nie wiem jakbym z tym wszystkim wróciła na piechotę. (To są zakupy na rejs, nieprywatne.)

O piątej rano zadzwonił budzik i trzeba się było zebrać na lot.

"Welcome table" dla pasażerów.

Gazety zakupione przed lotem (pilot podrzucił mnie do terminalu) oraz menu. Tym razem zorganizowanie kateringu było banalnie proste. Pasażerowie wysłali swoje życzenia do brokera, który przekazał informację dalej. Wydrukowałam menu na ładnym kredowym papierze, bo nie miałam folderów. Z mojej poprzedniej wizyty w samolocie wiedziałam, że takie są na pokładzie.... tym razem ich nie było.

Gorące ręczniki na przywitanie i pożegnanie pasażerów, to standard w prywatnym lotnictwie.

Po lotach (trzech) musiałam jeszcze przejść szkolenie ze sprzętu awaryjnego i otwierania drzwi. Większość firm zatrudniających freelancerów tego nie wymaga, ale ta akurat chciała. Do hotelu wróciłam późno i od razu poszłam spać. A na drugi dzień (jak już myślałam, że mam spokój ze szkoleniem przynajmniej do kolejnego tygodnia), znowu do samolotu i kolejne instrukcje (o łóżkach).
Teraz to już wiem chyba wszystko i mogę latać😉.

niedziela, 20 listopada 2022

W pracy (w hotelu).

 Jak wiecie z mojego poprzedniego postu, tym razem wylądowałam w Bazylei.

To ładne miasto, czyste, zadbane, z ciekawym centrum, ale po kilku dniach ma się dosyć każdego miejsca. Chociaż koleżanka słusznie zauważyła: "Ciesz się, że nie Lauchringen".
Poprzednie wpisy pod tytułem "W pracy" opisywały moją pracę na pokładzie prywatnego samolotu. Na przykład tutaj, tutaj, czy tutaj. 
Z podtytułu wiecie, że ten będzie inny (chociaż już takie też były tutaj, czy tutaj).

Jak wyglądał początek mojej listopadowej rotacji? Przyleciałam do Szwajcarii wieczorem, wydzwoniłam hotel (oferują bezpłatną podwózkę z lotniska), zameldowałam się i poszłam spać. Wiem, niezbyt ciekawie, ale osobiście wolę takie początki, niż bieg od razu do samolotu i robienie lotu.


A jak wyglądała pozostała część pobytu (oprócz dnia, w którym zwiedzałam miasto)?

Śniadanie miałam wliczone w pokój, więc spędzałam tam godzinę. Zdjęcie nie ma filtra, w restauracji jest czerwone światło. Również rano.

Po śniadaniu brałam się za lekcję francuskiego, angielskiego, czy też arabskiego. Niestety, obecnie nie piszę nowej książki, więc to hobby mi odpadło.
Kolejny żelazny punkt dnia - siłownia. To taki dobry wypełniacz czasu.
Przy centralnej lokalizacji hotelu można chodzić na spacery, czy biegać. Ten akurat był przy lotnisku. Firmy lotnicze często umieszczają załogi tak, aby te mogły szybko stawić się do pracy. Przy krótkich pobytach jest to dobre rozwiązanie, przy długich sprawia, że czas się bardzo dłuży.
Dostałam pytanie na FB, czy mogę udać się do miasta. Tak, ale ponieważ jestem freelancerem i nie mam podglądu lotów, to muszę za każdym razem dzwonić do firmy i pytać, czy nic się nie szykuje.n Niby proste, ale  jak będę dopytywać się codziennie, to uznają, że jestem na wakacjach i więcej nie zadzwonią.
W hotelu byłam sama, bo piloci są lokalni i spędzali czas w swoich domach.

Szwajcaria jest droga. A jedzenie w hotelu jeszcze droższe. Po siłowni spacer do osiedlowego supermarketu. W pokoju nie było lodówki, więc zakupy robiłam tylko na jeden dzień

Popołudnie to oglądanie vlogów, czytanie książek i planowanie kolejnych wakacji. Jak możecie się domyśleć cały dzień też sprawdzam IG i FB (tak, chyba jestem uzależniona). Staram się na bieżąco odpowiadać na Wasz wiadomości, ale czasami technika zawodzi (szczególnie tutaj na blogu) i nie mogę postować Waszych komentarzy, ani na nie odpisywać. Nie martwcie się, jeżeli zadacie mi pytanie, albo napiszecie komentarz, to zawsze dostaniecie odpowiedź, tylko czasami może to zająć kilka dni. W tym miejscu DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WASZE UWAGI, PYTANIA I KOMENTARZE!


Wieczorem jeszcze telefony do najbliższych i nadrabianie zaległości w plotkach z koleżankami i już można iść spać. 

Jednym słowem nudy. Ile dni mi tak minęło? 6! Dobrze czytacie: SZEŚĆ. 😆


niedziela, 13 listopada 2022

Bazylea

 Wiele lat temu miałam przyjemność spędzić kilka dni w tym międzynarodowym mieście (miasto leży na granicy trzech państw: Szwajcarii, Francji i Niemiec). Musiało to być jeszcze przed czasami tego bloga, bo nie ma po tej wizycie tutaj śladu.

Meldując się w hotelu (przy lotnisku) dostałam kartę miejską na darmowy transport. Wpierw autobusem, a następnie tramwajem dotarłam pod ratusz.

Wygląda na to, że piękna szwajcarska jesień już się skończyła - zdjęcia są jak widać - bure.

Miasto leży na obu brzegach Renu. W ciepły dzień można nad rzeką spędzić mile czas.

Niestety, listopad to nie najlepszy czas na długie spacery... Szczególnie jak się ma tylko lekki płaszcz w walizce.

Minęłam Muzeum Sztuk Pięknych (byłam tam w czasie swojej pierwszej wizyty) i wpadłam na chwilę ciszy do katedry.

A przed katedrą .... podobno wieloletnia tradycja Bazylei - jesienny jarmark.

To nie było jedyne takie miejsce tego dnia. Powyżej kolaż zdjęć z dwóch jarmarków, do których przez przypadek dotarłam. Duży minus - tylko gotówka.

Przed powrotem do hotelu zajrzałam jeszcze do Ogrodu Botanicznego (większa część jest zamknięta na czas zimy), gdzie biegały wiewiórki i gdzie można się ogrzać w jednej z dwóch szklarni.

Wiosną i latem musi być tu jeszcze ładniej.
I tak zakończył się mój wypad do centrum. Więcej o pobycie w Bazylei poczytacie za tydzień.


niedziela, 6 listopada 2022

Tamara Łempicka a art deco

 W pochmurną niedzielę listopada postanowiłam wybrać się na wystawę dzieł Tamary Łempickiej do Konstancina - Jeziornej. Na Villa La Fleur trafiłam przypadkowo, ta prywatna galeria została mi podpowiedziana na Facebooku.

Dwa przepięknie odremontowane budynki zawierają obrazy i rzeźby ze Szkoły Paryskiej (jest też mała ekspozycja sztuki zakopiańskiej). Więcej zdjęć możecie znaleźć na moim Instagramie, w tym wpisie skupiam się na tytułowej wystawie.

Bilet na wystawę kosztuje 30 złotych. Online nie można było już ich dostać, ale pan z informacji powiedział, że można śmiało jechać. W niedzielę była sporo kolejka (osoby z biletami zakupionymi online nie muszą w niej stać).

Reklama Bugatti, ale jak zrobiona! Oprócz dzieł kuratorzy pokazują przedmioty związane z życiem artystki. Okładki magazynów, biżuterię, zdjęcia, nakrycia głowy. Wystawę można zwiedzać również z przewodnikiem (bezpłatne oprowadzania odbywają się według grafiku).


Tamara Łempicka była bardzo barwną postacią, malarką, która podawała się za samouka (chociaż posiadała formalne szkolenie); kobietą, która zmieniała swoją biografię (głównie aby się odmłodzić). Miała niepowtarzalny styl, ale też warsztat artystyczny.

Jedno z najlepszych (w mojej opinii) dzieł na wystawie.

I to najdroższe - akt muz, aktorki i kochanki malarki.

Artystka do końca zachowała swój styl. Mieszkała w Warszawie, Sankt Petersburgu, Paryżu, Nowym Jorku, Huston, a zmarła w Meksyku.
Polecam Wam biografię tej niezwykłej kobiety. Poniżej na zachętę krótka notka:

"Choć Tamara Łempicka (1898–1980) przez lata uchodziła za ikonę art déco, to twórczość i postawa życiowa malarki dalece wykraczają poza sformułowania ukute przez teoretyków sztuki. Odpowiadają za to manifestowanym w epoce postulatom nowoczesności. Zmysł obserwacji otaczającego ją świata łączyła z niezwykłą precyzją wypowiedzi artystycznej, tradycję z nowoczesnością, a sztukę z modą. Niezwykle świadomie kierowała własną karierą malarską, sięgając przy tym po najnowocześniejsze środki przekazu. Łempicka uchodziła także za jedną z kluczowych postaci emancypacji doby dwudziestolecia międzywojennego." z Villa La Fleur

Jeżeli macie okazję, to serdecznie polecam odwiedziny w tej galerii. Nawet po zakończeniu wyżej wspomnianej wystawy jest tam wiele do zobaczenia.