środa, 28 października 2015

Cmentarz Bródnowski

Jednym z minusów pracy stewardessy jest fakt, że omija nas wiele świąt. W tym roku nie będę w domu w Dniu Wszystkich Świętych, a jest to dla mnie bardzo wyjątkowa uroczystość. Niestety mój dzień wolny, o który prosiłam w czerwcu, nie został zagwarantowany. Dlatego też, przed wyjazdem do pracy bardzo ucieszyłam się ze spaceru z Praską Ferajną po Cmentarzu Bródnowskim.
O moim pierwszym spotkaniu z przewodnikami z tej grupy możecie przeczytać tutaj : Warszawska Praga.

W piękną jesienną sobotę spotkaliśmy się panem Jackiem pod Kościołem Murowanym i zaczęliśmy trzygodzinne zwiedzanie tej jednej z największych europejskich nekropolii. Liczba tu pochowanych przekracza 1,3 miliona.

piękne jesienne kolory

Kościół Drewniany

jeden z najpiękniejszych nagrobków

Osobiście przepadam za spacerami po cmentarzach, więc i ten przypadł mi do gustu. A na dodatek zasłyszany na początku dnia dowcip wprawił mnie w dobry humor, który do tej pory mnie opuszcza.

"Przypadkowo zamknięto jednego odwiedzającego wieczorem na cmentarzu. Ten zaczął dobijać się do bramy, żeby go wypuszczono. Przyszedł stróż nocny i mówi:
- Bawimy się, straszymy, ale za mury nie wychodzimy!"

sobota, 24 października 2015

Les Halles

Jak zostać hipsterem w Zurychu? To proste. Odwiedzić super trendy restaurację / bar/ tapas  - Les Halles. Dla zainteresowanych podaję adres: Pfingstweidstrasse 6. My oczywiście trafiliśmy tam przypadkiem. Znudzeni siedzeniem w hotelu zapytaliśmy przyjaznego concierge gdzie tu można coś dobrego zjeść. I polecił nam to miejsce. A że nasz hotel znajdował się dokładnie naprzeciwko, w industrialnej części miasta.....


Od zaplecza znajduje się uroczy taras? Ogródek?
 Główne wejście znajduje się za sklepem, przez który trzeba przejść aby dostać się do restauracji. Jest to tak oczywiste, że obeszliśmy dwa razy budynek dookoła zanim zdecydowaliśmy się na przejście przez plastikową kurtynę.

 
Obowiązuje płatność tylko gotówką. Miejsca można, a nawet należy rezerwować (liczba stolików jest bardzo ograniczona); lub tak jak my liczyć na łut szczęścia i dosiąść się do czyjegoś stolika.

Miejsce cieszy się dużą popularnością.

Napoje zamawia się przy barze. W Les Halles obowiązuje self-service. Tylko zamówione jedzenie zostanie nam przyniesione do stolika.
Menu nie istnieje. Specjalnością zakładu są mule, serwowane na trzy sposoby :  w sosie własnym, po włosku (czyli z sosem a la bolognese) lub w sosie śmietanowym.

Mój wybór: świeże mule w kremowym sosie na bazie białego wina z porcją frytek i dowolną ilością organicznego chleba. Koszt ok 80zł. Lampka domowego, paskudnego czerwonego wina ok 20zł.

Trudno  powiedzieć o co chodziło dekoratorowi wnętrz i jaki miał zamysł. Całość robi niezapomniane wrażenie chaosu.

Jest tu tak niemodnie, że aż modnie.

Jeżeli ktoś z Was ma zamiar spędzić kilka dni w Zurychu, to polecam spacer po jego industrialnej części oraz wizytę w Les Halles.

wtorek, 20 października 2015

Luton

Pamiętam jak kilka miesięcy temu narzekałam na latanie w Azji, no i dostałam Europę - a konkretnie Luton. :)

Przylotniskowy hotel, w którym słychać całą dobę startujące i lądujące samoloty; wystrój pokoju też nie pozostawia złudzeń.

Cały dzień spędziliśmy w tym miasteczku, pogoda nam dopisywała więc poszliśmy na spacer.

Kościół Św. Marii, jedyny obiekt godny fotografowania.

inne ujęcie tego samego kościoła

Po tak ekscytującym dniu (sarkazm) udaliśmy się do lokalnego pubu na typowo brytyjski posiłek.

The Red Lion

Chicken and mushrooms pie, czyli rodzaj zapiekanki z kurczakiem i grzybami.

Jeżeli bycie stewardessą kojarzy Wam się z dalekimi i egzotycznymi podróżami to zapraszam do Luton.


piątek, 16 października 2015

52 - cz.I

Na początku roku 2015 polubiłam stronę na Facebook'u pt. "Przeczytam 52 książki w 2015 roku".
Dopiero po naciśnięciu przycisku "like" zorientowałam się, że to wychodzi jedna książka tygodniowo! Styl mojej pracy nie ułatwiał mi zadania. Dziś przedstawiam 15 pierwszych pozycji ze swojej listy.

1) 
Zdjęcia okładek pochodzą z serwisu: lubimyczytac.pl
Książka pożyczona od znajomych - wstrząsający początek roku.

2)

Bardzo polubiłam Alice Munro, jej książki serdecznie polecam.

3)

Jedna z moich ulubionych postaci polskiego showbiznesu.

4) Paul Elliott - " Bractwa wojownicze, tajemne i złowrogie" - jakoś mi tak przez przypadek wpadło to do ręki.

5)
Świetna!

6)

Tolkien dla dzieci.

7)

Nic z tej książki nie pamiętam, więc chyba nic specjalnego nie wnosi.

8)

Wstyd się przyznać, ale dopiero w tym roku przeczytałam książkę na podstawie której powstał jeden z moich ulubionych filmów.

9)

Po wielu latach przerwy powrót do Vonnegut'a, jak zwykle dobry.

10) 

11)

Z polecenia, ale mnie jakoś nie porwało.

12)

Paryż w 1968 roku w czasie zamieszek studenckich. Bardzo fajna książka.

13)

Z serii "Podróże retro". Literatura podróżnicza jest moją ulubioną.

14)

Ciężki, kronikarski język. Przeczytana z trudem.

15)

Tego się nie spodziewałam. Książka tylko dla dorosłych.


Chciałam jeszcze podziękować Wam Wszystkim za 50 000 odwiedzin!


internet

poniedziałek, 12 października 2015

Zostać stewardessą? - cz.X

Tytuł dzisiejszego posta powinien brzmieć: "Zostać stewardem?"

internet

Kilka tygodni temu przypadkowo spotkałam pewnego młodego człowieka, który postanowił zmienić swoje życie i zostać członkiem załogi samolotu, a dokładnie mówiąc stewardem. A że ja mam trochę do powiedzenia na ten temat, to ucięliśmy sobie pogawędkę. I naszła mnie taka refleksja: mężczyznom jest trudniej w tym zawodzie!
Zacznijmy od tego, ilu widzicie panów stewardów? Ten zawód jest bardzo sfeminizowany. W mojej obecnej firmie nie przyjmuje się mężczyzn w ogóle na stanowisko Flight Attendant. Jedynie w naszej siostrzanej firmie jest kilku panów (z tego co pamiętam DWÓCH). Wiele linii z Bliskiego Wschodu ma limit przyjęć panów, jest to niewielki procent wśród wszystkich noworekrutowanych. Jest też sporo operatorów, którzy nie przyjmują ich wcale (np. w Omanie, czy Arabii Saudyjskiej). Co ciekawe w latach dwudziestych to właśnie mężczyźni jako pierwsi pracowali jako obsługa pasażerów. Dopiero w 1930-stym zatrudniono pierwszą kobietę (wykwalifikowaną pielęgniarkę). Od tego czasu zaszła mała rewolucja w tym zawodzie i panów jest zdecydowanie mniej. 
Do tego dochodzi stereotyp: steward = gej. Zgadza się, jest sporo homoseksualistów, ale nie wszyscy cabin crew nimi są. Z drugiej strony, kolega z którym latałam w pewnej polskiej firmie charterowej, opowiadał mi, że pasażerowie często brali go za kapitana. I pytali dlaczego nie siedzi w cockpicie, tylko chodzi po pokładzie. Najwidoczniej jest w nas głęboko zakorzeniony stereotyp kobiety - stewardessy.
Osobiście zawsze sobie ceniłam towarzystwo męskich współpracowników na pokładzie. Zawsze był ktoś silniejszy, wyższy i mniej humorzasty. Wyobraźcie sobie czternaście bab na pokładzie! Wiecie do czego tam czasami dochodzi!

Jeżeli chodzi o proces rekrutacji, to przebiega ona identycznie dla mężczyzn i kobiet. W późniejszym czasie, w pracy, panowie mogą liczyć na mniej restrykcyjny grooming oraz na towarzystwo pięknych pań na pokładzie.
Swojemu nowemu znajomemu (tak, jak i wszystkim innym mężczyznom czytającym ten wpis) życzę wytrwałości w czasie rekrutacji oraz wysokich lotów!

środa, 7 października 2015

Wypadek


Zastanawialiście się kiedyś dlaczego większość z nas – cabin crew – grzecznie odmawia pomocy w umieszczaniu pasażerskiego bagażu w schowku nad głowami? To proste, dbamy o nasze plecy. Ponieważ nikt z nas nie chce mieć urazu kręgosłupa, a i nasi pracodawcy obcinają nam pensję gdy chorujemy, to stewardessy i stewardzi przestrzegają prostej zasady.

internet

Urazy i  bóle kręgosłupa są jedną z najczęstszych dolegliwości wśród załóg samolotowych. Już na samym początku, w czasie treningu, jesteśmy o tym ostrzegani i uczeni jak prawidłowo podnosić z podłogi ciężkie przedmioty (na przykład w pokładowej kuchni kontenery z sokami).
Linie lotnicze wymagają, żebyśmy tylko asystowali przy bagażu pasażerów, a nigdy go sami nie dotykali.
Co więcej, problem z bólem pleców jest tak popularny, że  polisy ubezpieczeniowe nie wypłacają odszkodowań w wypadku L4. Pewne linie na Bliskim Wschodzie odeślą Was do domu, jeżeli po określonym czasie nie wrócicie do pracy. Z własnego doświadczenia wiem, że urazy kręgosłupa są  długotrwałe, ciężkie do wyleczenia i nawracające.
Oczywiście jako młoda i ambitna cabin crew nie raz dźwigałam czyjąś torbę. Nie mogłam się powstrzymać na widok starszej osoby, lub matki z dzieckiem. Trzeba było pomóc. Jeżeli bagaż nie jest zbyt duży, to można bezpiecznie założyć, że nic nam się nie stanie. Chociaż kiedyś się tak przeliczyłam z kuferkiem uroczej staruszki.....

W czasie mojej ostatniej rotacji mieliśmy jednak dużo poważniejszy wypadek. Na pokładzie prywatnego jetu załadunkiem bagaży załogi, jak i pasażerów zajmują się piloci. Późnym popołudniem przyjechaliśmy na lotnisko w jednym z europejskich miast. Ja zajęłam się swoimi obowiązkami w kabinie, a panowie w tym czasie zabrali się do ładowania walizek. Procedura wygląda tak, że jeden pilot stoi na ziemi i podaje torby, a drugi będąc w bagażniku je przejmuje i zabezpiecza. Ten na ziemi musi w pewnym momencie trzymać, niekiedy kilkudziesięciu kilogramową walizę, na wyprostowanych rękach nad swoją głową (luk bagażowy w tym typie samolotu jest wysoko nad ziemią). Trzeba mieć siłę, żeby wykonywać ten zawód.
Zajęta swoimi sprawami zobaczyłam, że kolega wybiega z cargo:
-„Widziałaś X jest na ziemi!” – krzyknął przebiegając obok mnie
-„Na jakiej ziemi? Przestańcie się wygłupiać!” – odpowiedziałam, bo te dwa typy lubią sobie głupie żarty stroić. Wyszłam jednak za nim, bo mnie zainteresowało co tym razem wymyślili.
Przy samolocie, pod lukiem bagażowym w przedziwnej pozie leżał nasz kapitan i trząsł się z bólu. Okazało się, że tak niefortunnie dźwignął moją walizkę (przysięgam nie był cięższa od jego), że uszkodził sobie kręgosłup.
Dwadzieścia minut później był już w karetce w drodze do szpitala. Na szczęście uraz okazał się niegroźny i mamy nadzieję, że po kilku tygodniach zwolnienia nasz kolega znowu będzie z nami latał.
 

sobota, 3 października 2015

Jesienny spacer

Można by pomyśleć, że ostatnio sporo czasu spędzam w Zurychu..... i jest to prawda. Korzystając z może ostatnich ciepłych dni w tym roku (brrrr, mam nadzieję, że nie wykraczę) wybrałam się z kolegą na piękny jesienny spacer.

Droga wzdłuż rzeki od naszego hotelu do Starego Miasta zajmuje jakieś 45 minut.

piękne jesiennie barwy

Po drodze minęliśmy nieczynną stację kolejową.


Piękny dzień na świeżym powietrzu.