czwartek, 31 lipca 2014

Penang

Już miałam nadzieję nacieszyć się Singapurem, gdy w ostatnim momencie trafił się nam lot do Penang w Malezji. W sumie było to pięć lotów po 30-45 minut każdy, a ostatni z nich zaprowadził nas właśnie na wyspę Penang.


Po całonocnym w pełni zasłużonym wypoczynku (pięć lotów to mój życiowy rekord i mam nadzieję go zbyt często  nie powtarzać) udałam się na spacer po plaży. 


Plaża czysta była tylko przy hotelu, ale dzięki temu udało mi się znaleźć takie oto skarby:

i nikt ich nie zbierał!


  Wieczorem kolacja w lokalnej restauracji (z przepysznym chlebem Naan). 


Restauracja była na świeżym powietrzu, otoczona przez krzaki i zarośla. Zapadał zmrok, przynoszący przyjemne ochłodzenie. W pewnym momencie:
-"O kotek"- krzyczę uradowana do swoich pilotów. I już szukam jakiś resztek, żeby nakarmić stworzenie. 
Patrzę, patrzę - koty nie mają długich, łysych ogonów.


środa, 30 lipca 2014

Muzeum Cywilizacji Azji

Po raz drugi wybrałam się do Muzeum Azji w Singapurze. I tym razem dopisywało mi szczęście, bo z powodu święta wstęp był bezpłatny (normalny bilet kosztuje 8 S$). O swoich pierwszych odwiedzinach, jetlagu i ruszających się ścianach napiszę osobno.


W środku panuje półmrok i przyjemny chłód - bardzo ważny w tak gorącym mieście. Eksponatom można robić zdjęcia, ale bez lampy błyskowej.



Na początku zwiedza się małą wystawę dotyczącą życia wokół rzeki w dawnym Singapurze. Następna sala to przepięknie zdobione przedmioty (często laka) takie jak na zdjęciach powyżej.

Dalej zwiedza się ekspozycje poświęcone poszczególnym regionom Azji: południowo-wschodniej, zachodniej, Chinom i południowej. Niestety wystawy dotyczące Islamu były zamknięte.

biało-niebieska ceramika z Wietnamu

buźka jak z koszmaru - strażnik grobu




indonezyjskie marionetki do teatru cieni

wystrój wiejskiej świątyni w Indiach



Więcej o muzeum na stronie:
https://www.acm.org.sg/home/home.html

niedziela, 27 lipca 2014

Pattaya - Tajlandia

Ostatnie trzy dni spędziłam w jednej z najsłynniejszych miejscowości wypoczynkowych Tajlandii - Pattaya. Pomimo wyjątkowo dobrego hotelu (rzadko kiedy firma nas tak rozpieszcza), bardzo się rozczarowałam. Nie rozumiem dlaczego ktokolwiek chciałby tu spędzać urlop. Morze śmierdzi, plaże brudne, a ulice pełne nieletnich prostytutek.

Hotel Siam Bayshore

widok z mojego hotelowego tarasu

ulice jak to w Azji

do morza uchodzą ścieki z całego miasta i z portu


ktoś głodny? - uliczne przekąski

za 100 bahtów można zrobić sobie fotkę z Lori

czwartek, 24 lipca 2014

Rzecz o zagubionym bagażu


Stewardessą jestem od wielu lat i jestem do niektórych niedogodności przyzwyczajona, ale nie jestem w stanie pogodzić się z utratą swoich rzeczy.

Pierwszy raz rozstałam się ze swoją walizką na dłużej podczas przeprowadzki do Arabowa. Została ona dostarczona bodajże na drugi dzień. W sumie on, bo w tamtym czasie podróżowałam jeszcze z ogromnym żółto-czarnym plecakiem. Zguba jak się okazało spędziła samotną noc we Frankfurcie.

Drugi raz moja walizka została na noc w Kijowie, kiedy przesiadałam się tam z opóźnionego samolotu z Moskwy na samolot do Warszawy. Bagaż odnalazł się na drugi dzień. (Utrata dobytku w drodze do domu jest dużo mniej bolesna, niż w czasie podróży w drugą stronę.) 

Kolejny spóźniony samolot, tym razem w Berlinie sprawił, że ja zdążyłam przebiec całe lotnisko, ale mój bagaż już nie został przerzucony z Malagi do Warszawy.

No i ostatnie zdarzenie (a znając życie i moją pracę, pewnie będzie ich więcej). 
Rozumiem przypadek drugi i trzeci – krótki tranzyt. Ale dwie godziny planowanego tranzytu w Amsterdamie, dodatkowa godzina spowodowana zamianą samolotu i co? I mój bagaż zostaje w Europie. Na domiar złego, ja nie mogę na niego czekać w Singapurze, tylko wylatuję do Dżakarty, gdzie spędzam pół nocy na telefonie próbując odzyskać swoją należność przed kolejnym lotem.
Miałam  szczęście, że lot do Dżakarty był na pusto, a dopiero kolejny z pasażerami, bo mój mundur i większość kosmetyków była w zagubionym bagażu. Walizka odzyskana przed północą - dzięki czemu dziś mogę się cieszyć ładną pogodą nad basenem w bikini w Pattaya w Tajlandii. 



środa, 23 lipca 2014

Zgubiony bagaż

Po szesnastu godzinach podróżowania dotarłam na miejsce, niestety bez mojej walizki.
To już czwarty raz zgubiono mi bagaż, tym razem został w Amsterdamie. Już chciałam pochwalić KLM za udane loty, a tu taka niespodzianka. Mam nadzieję, że torba dogoni mnie dziś wieczorem w Dżakarcie, gdzie się właśnie wybieram.

A tymczasem: "Dzień dobry z Singapuru."


piątek, 18 lipca 2014

Smutny dzień

z internetu



A ja się muszę pakować- zmiana planów, koniec wolnego. Koleżanka, która była w pracy w Singapurze, ma pogrzeb w rodzinie i ktoś ją musi tam zmienić. Tym kimś oczywiście jestem ja. Od poniedziałku Azja.

wtorek, 15 lipca 2014

Plantacja

Pracę stewardessy trudno pogodzić z wieloma innymi zainteresowaniami, czy też zobowiązaniami. Niby mam więcej czasu od przeciętnego Kowalskiego, ale z drugiej strony, jak już mnie nie ma, to mnie nie ma tygodniami. Przynajmniej tak jest w mojej firmie.

Ponieważ obawiam się, że żywe zwierzę nie przetrwałoby bez opieki do trzech tygodni pod rząd, pozostaje mi hodowla roślin.


Na balkonie rośnie mi borówka amerykańska. Mam ją drugi rok i jak widać dobrze się trzyma.

borówki z własnego balkonu


A w mieszkaniu kwitnie mi storczyk. Okresowe przesuszanie i zalewanie znosi bardzo dobrze.





czwartek, 10 lipca 2014

Saint Laurent du Var

Czyli moje ostatnie nocowanie w czasie właśnie ukończonej rotacji :)


  
Saint Laurent du Var to małe miasto dogodnie położone w pobliżu lotniska w Nicei.


Plaża pod bokiem, hotel z basenem i do tego sklep Galeries Lafayette - w którym można kupić wszytko niezbędne na pokład prywatnego odrzutowca.

Po dziesięciu dniach w pracy (czyli w rotacji, lub na misji, czy też na dyżurze), nadszedł czas na dwanaście dni laby. Wolne w domu do 23-go lipca!

sobota, 5 lipca 2014

Z pracy

Najpierw przygotowałam kabinę na przyjęcie naszych pasażerów.


Później odczekaliśmy godzinę, żeby się spóźnieni zjawili.
Zrobiłam 3,5 godzinny lot z pełnym serwisem i zabawianiem 3-latka.
Podałam niezliczoną ilość kaw do cockpitu (chłopcy oglądali wczoraj piłkę).
Posprzątałam po wyjściu moich gości.

Późnym popołudniem przywitałam się ze słoneczną Niceą.

pełny parking


Teraz zakupy, zamówienie cateringu na następny lot, kolacja i jutro od nowa :)



Radio Wrocław

W radiu o mnie mówią :) Ależ się ucieszyłam! Dwa razy sobie odsłuchałam i gdyby nie fakt, że muszę iść do pracy, to pewnie bym jeszcze słuchała.

https://www.youtube.com/watch?v=u7_STVt7y60

Bardzo dziękuję za recenzję.

środa, 2 lipca 2014

Kotor - Czarnogóra

Prosiłam, prosiłam i wyprosiłam pobyt w ciepłym miejscu :) Spędziłam cudowne 20 godzin nad Zatoką Kotorską, a dokładniej mówiąc w samym sercu starego miasta, które uchodzi za jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast południowej Europy.

Nocowaliśmy w najoryginalniejszym hotelu, w jakim byłam do tej pory. W "Astorii" każdy pokój jest inny, na kluczu zamiast numeru widnieje nazwa. Ja zamieszkałam w "Gamie".

korytarz wiodący do mojego pokoju

wystrój pokoju





Stare miasto wygląda tak:





widok z murów na port

jak to w średniowieczu - smok musi być




 
kolację zjedliśmy przy świecach (na tę jedną zużyto ich wiele)

Ani się obejrzałam i już musiałam się żegnać z tym przeuroczym miejscem. Na plażowanie i wspinaczkę po górach zabrakło czasu. Jedno jest pewne: wracam tu w następne wakacje!

A na zakończenie kilka zdjęć Kotoru z lotu ptaka.