wtorek, 31 października 2017

Miami

Jeżeli spojrzycie w archiwum bloga, to zobaczycie, że w tym roku byłam już i w Miami Beach i w Miami Lakes. Pierwszy raz jednak byłam w Miami - Miami.

Widok z mojego okna i tęcza. W październiku na Florydzie często pada, ale jest ciepło. Zawsze gdy widzę tęczę, to wymyślam życzenie do spełnienia. :)
 Miami to głównie wysokie budynki i przystań portowa. Odchodzą stąd ogromne statki wykonujące rejsy po Karaibach.

Jeżeli utkniecie w korku, który się nie porusza, to możliwe, że most przed Wami jest otwarty. Podobno otwierane są one co trzy godziny, żeby wypuścić te olbrzymy.
Osobiście wolę miasta z historią, ale trzeba przyznać, że wieżowce w Miami są ładnie zaprojektowane.
mrożona Pina Colada w Miami Beach
A teraz trochę o cenach na Florydzie. Zgadnijcie ile kosztuje taki drink jak na powyższym zdjęciu? 40$! Parking przy plaży to 20$, lepiej wziąć Ubera niż wynająć samochód. Dobrze, że byłam służbowo i moja podróż była opłacona - no poza tym drinkiem i jedzeniem. 😅


piątek, 27 października 2017

Everglades

Czy słyszeliście kiedyś o Everglades? Ja też nie, aż do tego pobytu w Miami. Ale pewnie uczyliście się kiedyś o lasach namorzynowych? Ja też. Dawno, dawno temu. I teraz miałam okazję przekonać się jak wyglądają one naprawdę.


Everglades to Park Narodowy na południu stanu Floryda. Od centrum Miami można do niego dotrzeć w przeciągu godziny. Główną atrakcją tych bagien, bo mi się tak najbardziej to kojarzy, są przejażdżki specjalną łodzią.

Turyści wypływają na 30 minutową przejażdżkę - koszt 25$. Na pomoście dostaje się watę do zatkania uszu - silnik głośno pracuję. A dlaczego nie zatyczki? Bo jeżeli wata nam wyleci, to jest to produkt organiczny i nie zaśmieci Parku.
 Inną atrakcją tego miejsca jest możliwość spróbowania lokalnych smakołyków - aligatorów.

W tego typu przydrożnych barach serwuje się ogon aligatora oraz żabie udka. Grilowany ogon smakuje jak kurczak, jest tylko bardziej gumiasty.
Po posiłku razem z załogą udałam się na mały pokaz. Można na nim pogłaskać małego gada oraz dowiedzieć się, że w Miami są one regularnie odstrzeliwane, bo zagrażają mieszkańcom. Tylko te, co trzymają się terenów Parku Narodowego są bezpieczne. Inne, które zawędrowały do miasta są wyłapywane. Jeżeli nie skosztowały ludzkiego mięsa, to są wypuszczane na odległych terenach. Te, które zaatakowały ludzi, muszą zostać uśmiercone (gdy raz pokosztują ludzkiego mięsa, zawsze będą go szukać). Co więcej, aligatory są kanibalami i zjadają siebie nawzajem.

W czasie rejsu udało nam się zobaczyć jedną sztukę. Pomimo usilnych starań naszego sternika, nie chciał podpłynąć bliżej.
Największą część Parku stanowi morze traw.
Reszta to wspomniane lasy namorzynowe, wysepki i kanały między nimi.
Bardzo fajna wyprawa, polecam wszystkim zmęczonym Miami Beach. A na koniec jeszcze jedno zdjęcie z restauracji w Coopertown.


-"Super ta plakietka. Przydałaby mi się na pokład samolotu" - mówię do kelnerki.
-"W taki właśnie sposób ja się tutaj dostałam!" - odpowiada ona.
😂

poniedziałek, 23 października 2017

Z życia stewardessy wzięte: rozpakowywanie w hotelu

Wspominałam już kiedyś, że nigdy nie rozpakowuję się do końca w hotelach. Ułatwia to mi jego szybkie opuszczenie. Ponieważ pracuję w lotnictwie dyspozycyjnym, to rzadko wiem, kiedy będę musiała znowu lecieć i ile będę miała czasu, żeby się ponownie zapakować. Mam jednak pewien system, którym się w dzisiejszym wpisie z Wami podzielę. Stosuję go od lat i spełnia się on znakomicie - szczególnie na krótkich pobytach.

Po pierwsze wieszam swój mundur w szafie. Dzięki temu łatwiej jest go wyprasować (a czasami nie trzeba wcale). Obok szafy ustawiam buty mundurowe.
Po drugie porządkuję hotelowy minibar i wkładam tam swoje jedzenie. Więcej o tym możecie przeczytać tutaj.
Następnie zanoszę swoją kosmetyczkę i pidżamę do łazienki. Z kosmetyczki wyjmuję tylko rzeczy, które użyję tego wieczoru i następnego dnia rano. Dodatkowo, jeżeli wiem, że coś już mi nie będzie potrzebne (np. mleczko do demakijażu), to od razu chowam je z powrotem.

Reszta moich rzeczy pozostaje w walizce i w jej okolicy. Zdarza się, że jedynym miejscem gdzie można ją otworzyć jest drugie łóżko.
Kolejny krok to obejście pokoju i znalezienie dobrego, widocznego miejsca - najlepiej biurka, na którym rozkładam swoje ID, biżuterię, podłączam telefony do ładowania (na noc przenoszę je bliżej łóżka i ustawiam budzenie w obydwóch: służbowym i prywatnym). Jeszcze tylko lokalizacja czajnika/ekspresu do kawy - jeżeli mam bardzo wczesny wylot następnego dnia, to od razu napełniam go woda. Szybki prysznic i mogę padać na łóżko.

Też tak macie?
A Wy jakie macie triki na bezbolesne błyskawiczne layovery?

czwartek, 19 października 2017

Malaga

To była moja druga wizyta w Andaluzji i w Maladze. Za pierwszym razem spędziłam tu wspaniałe dwa dni z załogą jeszcze z poprzedniej firmy. Tym razem miałam do dyspozycji aż cztery dni! Niestety jak to w mojej pracy bywa, nasz pobyt był przedłużany z dnia na dzień. I dopiero każdego następnego poranka dowiadywaliśmy się, że jeszcze zostajemy na kolejny nocleg.

Pierwszego dnia odbyliśmy wieczorny spacer.
O rzymskim panowaniu przypomina amfiteatr w centrum starego miasta.
Drugiego dnia wraz z moją nową singapurską koleżanką wybrałyśmy się na zwiedzanie Alazaby - arabskiej fortyfikacji z XI wieku.

Wstęp na teren cytadeli jest bezpłatny. Jest to najlepiej zachowana taka budowla w Europie.
Dla Arabów przywykłych do pustyni, jednym z synonimów raju jest woda.
Ich budowle słynną z symetrii, zdobień oraz właśnie niezliczonych ujęć wodnych.
Po zwiedzaniu udałyśmy się na mój urodzinowy obiad.

Tradycyjna paella i czerwone wino zmieszane ze Spritem (?). Później była jeszcze kawa, lody, ciasto i więcej drinków! W końcu urodziny ma się raz w roku!
Na ostatni dzień zostawiłyśmy sobie zwiedzanie Katedry i bezcelową wędrówkę uliczkami starego miasta.

Imponująca budowla powstawała przez dwa stulecia.
Jeżeli macie czas, koniecznie wybierzcie się na spacer i podziwiajcie śródziemnomorską architekturę.
A może uda Wam się trafić na to dzieło wzorowane na polskiej malarce Tamarze Łempickiej?
Niestety i tym razem nie udało mi się odwiedzić muzeum Picassa. Zawsze jest powód, żeby wrócić tu znowu :)

sobota, 14 października 2017

Promem

Pisałam już kiedyś o tym jak dolatuję do pracy. Zdarzyło mi się też na Bahamy, czy też na Malediwy dopłynąć łódką - wszystko w ramach pracy. Pierwszy raz jednak musiałam podróżować promem, żeby dołączyć do swojej załogi.

Rotację rozpoczęłam na lotnisku w Warszawie i Lufthansą przeleciałam do Frankfurtu i dalej do Hong Kongu. Niestety to nie był koniec mojej podróży, choć ta trwała już od prawie czternastu godzin. Otóż mój samolot miał być w Makau. Szukając biletu dla siebie poprzedniego dnia (firma pokrywa koszty, ale biletów szukamy sobie sami), nie udało mi się znaleźć dogodnego połączenia lotniczego. Pamiętałam jednak, że będąc jeszcze z poprzednią firmą w Makau, moi koledzy urządzili sobie przeprawę promem do Hong Kongu. Zapytałam firmę o to, ale ci mogli znaleźć tylko tyle co sama znalazłam w interencie.
Jak więc to zrobić?

Po wylądowaniu w Hong Kongu należy podążać za strzałkami do sekcji E2, tam znajdują się okienka oferujące przeprawę super szybkim promem. Bardzo ważne jest to, żeby nie przechodzić przez granicę na lotnisku! Jeżeli nasz paszport zostanie sprawdzony na lotnisku, to już nie będziemy mogli skorzystać z bezpośredniego morskiego transferu. Wtedy trzeba wziąć taksówkę i udać się do głównego portu, co wiąże się z kosztami i stratą czasu.

Taka super czerwona limuzyna na nas czekała.
Przy zakupie biletu (ok 40 dolarów - płatne kartą, lokalną gotówką lub dolarami amerykańskimi) okazuje się odcinek bagażowy oraz paszport. Nasza walizka zostanie załadowana przez pracowników promu i zobaczymy ją dopiero na miejscu. Nie odbieramy sami bagażu w Hong Kongu! Dlatego warto mieć sporo czasu na ten transfer. Jeżeli bagaż będzie opóźniony, to będziemy mogli wsiąść dopiero na następny prom, a te w okresie zimowym kursują co pięć godzin....
Przed wejściem na pokład obsługa czytnikiem sprawdza, czy nasza walizka została już odebrana przez ich pracownika, jeżeli nie to musimy czekać w osobnej kolejce. Następnie podziemny pociąg zabiera nas do wyjścia na prom. Całość wygląda jak lotnisko - są bramki z numerami (promy odchodzą też do Chin), zapowiedzi, toalety,  należy również zachować bilet do kontroli.
Wchodzimy i zasiadamy w lotniczych fotelach na przeprawę która trwa ok 55min.

Opuszczam Hong Kong.
Takie same promy kursują w drugą stronę, procedura jest podobna.
I już dopływamy do Makau.
Odprawa paszportowa odbywa się już na lądzie po drugiej stronie. Następnie odbieramy bagaż z takiego samego ruchomego pasa jak na typowym lotnisku. (Bagaż odbiera się za przejściem granicznym).
Jeszcze tylko godzina w kolejce do taksówki, które nie przyjmują tutaj kart kredytowych, więc stop po drodze w kantorze. I w końcu jestem na miejscu! Teraz mogę zacząć pracę. :)

wtorek, 10 października 2017

Widoki z okna - nocą

O tym, że nie lubię latać nocą możecie przeczytać tutaj. Jednak nocki mają jedną dobrą stronę - niesamowite widoki z okna.


Telefon nie złapał ostrości, ale zdjęcie i tak mi się podoba :)


Zachód słońca, a ja pracuję.
Dobranoc! Pomyślcie o tych, co właśnie przemierzają przestworza.


sobota, 7 października 2017

Vlogi stewardess

Czy oglądacie jakieś vlogi? Ja śledzę następujące (wszystkie filmiki dostępne na youtube):

1) Jenny Ernst - stewardessa ze Stanów Zjednoczonych. Fanka zdrowego odżywiania i fitnessu. Pokazuje swoje życie codzienne i dzieli się z widzem problemami bycia na wiecznej rezerwie dla dużych linii lotniczych.


2) Skyflygirl - o tej vlogerce pisałam już na FB. Marina od wielu lat lata dla Emirates. W swoich filmach pokazuje nowo odwiedzane miejsca i opowiada o życiu w Dubaju.


3) Carrie Ann - kolejna cabin crew ze Stanów Zjednoczonych. Carrie Ann lata jednak dla małych regionalnych linii. Dodatkowo zajmuje się makijażem.


Koniecznie podzielcie się swoimi ulubionymi kanałami!

poniedziałek, 2 października 2017

Krótko i na temat

Jeżeli chcecie przeczytać krótki artykuł mojego autorstwa o byciu stewardessą zapraszam tutaj:

Stewardessa - informacje praktyczne 
Dziękuję Monice - autorce strony!

I jeszcze jedno spojrzenie na obraz stewardessy w kulturze popularnej:
The Stepford Wives ... "These women are like deranged flight attendants" foto: internet