poniedziałek, 22 czerwca 2020

Widoki z okna - Jezioro Bodeńskie

Jak możecie się domyśleć, w czasie tej rotacji ponownie odwiedziłam Friedrichshafen. Z powodu wzmożonego ruchu lotniczego (chodzi o małe samoloty, bo linie lotnicze nadal nie są wpuszczane) moi piloci musieli zrobić kółko nad jego wodami. Dało mi to okazję do sfotografowania tego trzeciego w Europie zbiornika wodnego.

Musicie przyznać, że wygląda pięknie.
A tu załapało się nasz skrzydło.
I już zbliżamy się nad polami do lądowania.
I jeszcze jedno ujęcie z lotu ptaka, to jest samolotu :)
A tak wygląda już z ziemi. Pogoda nam dopisała.
A nad naszymi głowami znowu latał Zeppelin.
Cieszę się, że po pięciu miesiącach przerwy, ponownie zasiadłam w swoim podniebnym biurze.

poniedziałek, 15 czerwca 2020

Jak się lata w czasach zarazy?

Z mojego poprzedniego postu, możecie wyczytać, że dotarłam do pracy. A jak wygląda ona w nowej rzeczywistości?

Na pokładzie pracuję w masce i rękawiczkach. Tego zażyczyli sobie pasażerowie, oni zdejmują swoje po wejściu do samolotu. Po wylądowaniu daję swojemu szefowi nową maseczkę i parę rękawiczek. Zapas mam taki, że mogę pół szpitali w Polsce obdarować. :)
Do tej pory byliśmy w Zurychu, Friedrichshafen i Moskwie, czyli w Szwajcarii, Niemczech i Rosji. Jak wygląda życie codzienne tutaj? W Niemczech i Rosji jest bardzo podobnie jak w Polsce. W miejscach publicznych trzeba nosić maseczki, wszędzie dostępne są żele do dezynfekcji i naklejone linie odgradzające ludzi. W Szwajcarii natomiast....hmmmm, ich to chyba górskie powietrze ratuje przed zachorowaniami.

Adekwatny wystrój w hotelu.
W Rosji śniadanie przynoszone jest do pokoju. W Szwajcarii jest otwarty normalnie bufet śniadaniowy (ale zamknęli siłownię). W Niemczech jedliśmy w kawiarni obok naszej noclegowni, bo hotel nie dawał rady wydawać śniadań.
W Rosji nie otworzono jeszcze restauracji, a lotnisko obsługuje tylko prywatne jety. Po przylocie na pokład wchodzi pan z urządzeniem do mierzenia temperatury i formularzem do wypełnienia.
W innych krajach nikt nie mierzył mi gorączki po przylocie.
Co do mojej pracy, to oprócz konieczności noszenia maski i rękawiczek, i dezynfekowania całego samolotu przed każdym lotem; to nie widzę większych różnic. Firmy kateringowe i restauracje dostarczające nam jedzenie na pokład działają sprawnie. Supermarkety, w których robię zakupy również są otwarte i w pełni zaopatrzone.
Teraz czekam na koniec rotacji i modlę się o otwarcie Okęcia, żebym miała jak wrócić do domu!

wtorek, 9 czerwca 2020

Jak dotarłam do pracy

Pomimo panującej epidemii, po pięciu miesiącach w domu przyszedł czas powrotu do pracy. I nie byłoby tego wpisu, gdyby nie fakt, że wszystkie lotniska w Polsce pozostają zamknięte. Obsługiwane są tylko połączenia narodowe, a to nie pomogło mi w dostaniu się do Zurychu.

Krótkie podsumowanie zeszłej niedzieli:
07:00 pobudka
08:00 wychodzę z domu i okazuje się, że winda nie działa! Dodam tylko, że mieszkam na 9 piętrze i mam ze sobą 20kg walizkę. Ręce bolą mnie przez następne dwa dni. W międzyczasie ucieka mi zamówiony Uber.
08:30 podjeżdża drugi Uber
08:40 jestem na Dworcu Zachodnim
09:15 odjeżdżam Flixbusem w kierunku Berlina

Następne 8 godzin śpię, jem, oglądam filmy i czytam.
17:10 wysiadam w Berlinie (bez żadnej kontroli na granicy) i wsiadam w taksówkę na lotnisko Tegel (W taxi oddziela minie folia od kierowcy, a na lotnisku obowiązują maski.). Okazuje się, że moja służbowa karta nie działa, więc z mojego konta ubywa 40 euro.
17:30 jestem na zamkniętym lotnisku.

Z powodu koronawirusa większość lokali jest zamknięta. 
17:40 melduję moim kapitanom, że dotarłam na czas i czekam na lot. Dostaję odpowiedź zwrotną od kolegi, żeby firma wystawiła mi papier, że lecę do pracy, bo mogę mieć kłopoty.
18:00 rozpoczyna się odprawa na lot. Kioski do samodzielnego check-in są zamknięte. Pani przy stanowisku pyta się, po co lecę do Szwajcarii. Muszę pokazać list i załogową przepustkę.
18:30 przejście przez kontrolę bezpieczeństwa zajmuje dużo dłużej, bo wszędzie wpuszczają po parę osób.
19:55 powinien być start mojego samolotu, ale dopiero zaczyna się wejście na pokład. Znowu mnie odciągają na bok i muszę pokazywać list i załogowe ID. W samolocie kapitan przeprasza za opóźnienie spowodowane procedurami bezpieczeństwa. Samolot niby jest dezynfekowany po każdym locie. My siedzimy w maskach, ale lot jest pełen. Podają też napój, więc ludzie zdejmują maski na jakiś czas.
22:00 lądowanie i kontrola graniczna na której ponownie pytają po co tu przyleciałam. (Kolega na drugi dzień przy śniadaniu opowiada, że wiele osób z jego lotu odesłano z powrotem. Powrót oczywiście na własny koszt. Podróżował z Amsterdamu.) Jeszcze długo czekam na bagaż - tutaj też wpuszczają po kilka osób.
22:40 wsiadam do taksówki, a tam zero folii oddzielającej. Na ulicy też nikt w masce nie chodzi. Dziesięć minut później jestem w hotelu, w którym nic się nie zmieniło. Jedynie zamknięto siłownię.

Teraz przede mną długa rotacja i zapewne równie ekscytujący powrót do domu 🙈.

środa, 3 czerwca 2020

Cosmos Muzeum

Korzystając z poluzowania kwarantanny, wybraliśmy się na ulicę Łucką 15 do Cosmos Muzeum.

Miejsce to reklamuje się jako najbardziej Instagramowe w Warszawie.
Początkowo myśleliśmy, że jest to coś w rodzaju Centrum Nauki Kopernika, czyli gry i zabawy bardziej naukowe. W tym miejscu jednak chodzi o iluzję, a nie o stricte naukę.

Mapa usypana z piasku, którą można dowolnie przemeblować. Rzucane z góry światło uformuje nowe głębiny i wzniesienia.
Muzeum cały czas się rozwija, obecnie jest do obejrzenia w 1,5h. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie jest to optymalny czas. Większe obiekty trudno sobie przyswoić w czasie jednej wizyty.

Możecie zrobić sobie zdjęcie z kolorowym cieniem.
Albo spaść na stół.
Można zrobić sobie tutaj dużo ciekawych zdjęć i zmylić nasz umysł jeżeli chodzi o percepcję głębi, wymiarowości itp. Minusem jest brak opisów niektórych eksponatów. Nie wiem, czy plakietki odpadły, czy chodzi o to żeby się domyśleć.... We dwójkę udało nam się rozwikłać większość obiektów, ale kilka pozostało dla nas zagadką.

Do przejścia jest czerwony tunel z sznurkami i labirynt z lustrami.
 Koszt biletu dla dorosłego to 36 złotych.

Jest też bardzo fotogeniczna kabina ze zmieniającymi się światełkami.