niedziela, 29 czerwca 2025

Flores wycieczka skuterem

Po niesamowitych trzech dniach na łódce (a jeszcze wcześniej dwudniowej wyprawie do wioski Wae Rebo) został nam jeden dzień na zwiedzanie okolic Labuan Bajo.

Wynajęcie skutera to koszt 100000rupii na dzień. Potrzebne jest tylko zdjęcie paszportu. Skutery nie są ubezpieczone. Przed ruszeniem w drogę zróbcie  filmik ze stanu swojego pojazdu. 

Ograniczeń prędkości nie ma, ale po krętej drodze nie pojedziecie szybciej niż 60km/h. Uwaga też na dziury w drodze. Główna "autostrada" jest w dobrym stanie, ale zdarzają się braki w asfalcie i przy dużej prędkości je poczujecie. Jest stromo i dużo zakrętów, samochody jadące z naprzeciwka wjeżdżają na Wasz pas. Jeśli nie widzicie końca zakrętu, zatrąbcie. 

Ruch tu jest lewostronny! 🤯

Policję widziałam tylko raz.

Krętą drogą dotarliśmy do Cunca Wulang. Przy wjeździe trzeba kupić bilet 70000 i wziąć przewodnika. Na ścieżce nie można się zgubić, ale lokalny przewodnik jest obowiązkowy. Koszt 50000. Zaprowadzi Was na miejsce, zaczeka i odprowadzi do wyjścia.

Pamiętajcie, żeby na skuterach jeździć w kaskach. Dobrze też jest mieć długie spodnie i bluzkę oraz pełne buty. Chyba, że bardzo szybko chcecie się opalić. 

Cunca Wulang to wodospady. Woda przyjemna chłodna. Można skakać w dwóch miejscach.
Lepiej przebrać się pod ręcznikiem na skałach. Po drodze mijacie toaletę, ale są one opuszczone i zamieszkane przez osy.


W drodze powrotnej kupcie sobie kokosy. 25000 z ekologiczną rurką i łyżką do wyjadania wnętrza.

Droga do wodospadów jest dobrze oznaczona. W jednym miejscu lokalne chłopaki próbują zrobić konkurencję i skusić Was na inne wodospady. Nie wiem, czy są one lepsze/ gorsze. Myśmy byli nastawieni na te. Szukajcie dużych znaków. Cunca Wulang są też oznaczone na mapach offline. 

Niestety lokalna ludność nie wiem, dlaczego ich wioska tak się nazywa. Ale bardzo się cieszą, jak spotykają turystów z Warszawy.

Żeby dojechać do kolejnej atrakcji, trzeba wrócić do miasta tą samą drogą.

Jeśli jedziecie według nawigacji, to prowadzi Was ona jakieś 3km za daleko do Rangko Cave. Musicie zjechać wcześniej w lewo- tam jest duży drewniany znak, a łódki widać z góry.

Na miejsce próbują zagonić Was naganiacze, ale z nawigacją też tam dotrzecie. 
Dalej popłyniecie łódką. Ceny są negocjowalne. Wpierw chcieli 250000 od osoby. Popłynęli za 350000 od nas dwoje.

Wstęp kosztuje 50000 od osoby. Do samej jaskinii trzeba przejść po śliskich kamieniach. I później po jeszcze bardziej śliskich zejść do wody. Przy stoisku z biletami są toalety (w lepszym stanie, ale nadal nie spodziewajcie się cudów) oraz kilka stoisk z wodą i przekąskami.

Jaskinię zamieszkują nietoperze. Zachowajcie ciszę. Woda jest słona. Prysznica nie ma. Warto dowiedzieć się, o której wpada słońce do jaskini. Nam powiedziano, że o 16, ale było to za późno.  Mijanie turyści powiedzieli, że mieli najlepsze światło o 15:30. Pamiętajcie tylko, że to się zmienia z porą roku. Po 17 jest już ciemno i nie ma sensu tam jechać.

Kapitan łódki czekał na nas na plaży (jeśli będziecie wcześniej, to możecie się tam wykąpać). Odstawił nas do przystani i szybko udaliśmy się na zachód słońca. 

Najpelsze widoki są z półwyspu znajdującego się bezpośrednio nad Labuan Bajo. 

I tak zakończyła się nasza przygoda z Wyspami Komodo. Jest to jedno z niewielu miejsc, do których bym chętnie wróciła.

Za trzy dni wpis o praktycznej stronie wyprawy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz