czwartek, 20 listopada 2014

Bangkok

Tym razem mieliśmy więcej czasu w Bangkoku - w sumie jeden cały dzień. Ponieważ dla moich współpracowników była to pierwsza wizyta, postanowiliśmy wszyscy razem udać się na zwiedzanie. I tak po dziewięciu latach ponownie dotarłam do Szmaragdowego Buddy, Pałacu Królewskiego i do Leżącego Buddy, ale po kolei.
Z hotelu wzięliśmy taksówkę, koszt 100 bhatów. Po odstaniu swojego w korkach (niestety w tym mieście zawsze stoi się w korku) dotarliśmy do świątyni. Wstęp to 500 bhatów. Na terenie całego kompleksu obowiązuje odpowiedni strój - zakryte ramiona i nogi. Dla tych nieodpowiednio ubranych istnieje możliwość wypożyczenia długich spódnic.


Teren jest ogromny, a kolory i zdobienia powodują zawrót głowy.

strażnik, nie Szmaragdowy Budda

Samego posągu Szmaragdowego Buddy (który tak naprawdę jest z zielonego jadeitu) nie można fotografować. Przy nas został przyłapany turysta, który postanowił nie zastosować się do tego zakazu. Strażnik zabrał mu aparat i pan się musiał ciężko tłumaczyć aby go odzyskać.

Czy ktoś mi zrobi taką mozaikę w łazience?

Selfie dnia.
Następnie udaliśmy się do Pałacu Królewskiego. Wejście jest wliczone w cenę biletu - w cenę 500 bhatów. Niestety nie jest to prawdziwy pałac, tak jak my sobie go wyobrażamy, nie zwiedza się królewskich komnat, tylko kilka świątyń i holi.

Następny na naszej  liście był Leżący Budda. Aby do niego dotrzeć, trzeba opuścić teren pałacowy i udać się w kierunku rzeki. Bilet wstępu kosztuje 100 bhatów. Można robić zdjęcia.



Stopy pokryte są masą perłową.

Leżący Budda znajduje się w kompleksie kilku świątyń, przez które pospiesznie przeszliśmy. Najlepiej wyraził to kolega:
-"Na jakiś czas mam dosyć świątyń."

Z powodu upału i jet lagu mieliśmy na ten dzień dosyć. Wracać do hotelu postanowiliśmy wodnym tramwajem. Koszt to 110 bhatów - przepłynięcie do centrum (W sumie nie wiem jak ustalany jest cennik, bo nikt nas nie zapytał dokąd płyniemy, a łódka zatrzymywała się kilka razy. Płatność następuje już po wejściu na pokład, biletów nie wydają).
Najciekawszy był sposób komunikacji przodu łodzi z tyłem, otóż panowie do siebie.... gwizdali. Niestety nie potrafię gwizdać, bo chętnie przyłączyłabym się do tej rozmowy.


Ostatni fragment drogi pokonaliśmy Sky Train - czyli nadziemnym pociągiem. Bilet 37 bhatów - wychodzi z tego, że najtaniej podróżować po mieście taksówką.

 A jutro na Sri Lankę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz