Po krótkim i nudnym postoju w Luton wylecieliśmy w drogę powrotną do Taszkientu. (Dokładny rozkład moich lotów znajdziecie już za tydzień na blogu w podsumowaniu miesiąca.)
Przeglądając bloga, zauważyłam, że ja w stolicy Uzbekistanu już kiedyś byłam. 😂 Czy o tym pamiętałam? Oczywiście, że nie. 😅
Zacznę od tego, że padało i było dziewięć stopni. Zwiedzanie więc trzeba było zorganizować precyzyjnie, skupiając się na obiektach z dachem. 😉
Są warzywa, mięso, przyprawy, herbata - z niej słynie Uzbekistan i turystyczne pamiątki.
![]() |
Koleżanka (pani kapitan) kupiła magnesy na lodówkę, mnie podobały się ich wdzianka, ale ostatecznie wyszłam bez nich. |
![]() |
Na głównej hali kupiłam herbatę, chałwę i suszoną dynię. |
Obok możecie zobaczyć jak wypieka się tradycyjny chleb. Możecie też go spróbować- kosztuje 5000 Sum, czyli jakąś złotówkę. Na bazarze jest obrót gotówkowy. Pieniądze możecie wypłacić w bankomacie (najlepiej kartą Revolut) lub wymienić w hotelu. W naszym akceptowane były tylko dolary. Euro można wymienić w banku.
![]() |
Takie piece widziałyśmy jeszcze na ulicy w dzielnicowej piekarni. |
Dalej, postanowiłyśmy się przejść do kompleksu Imama Hazrati. Pamiętajcie, żeby wejść do meczetu trzeba mieć ze sobą szalik i zakryć nim włosy. Nie wejdziecie również w krótkich spodenkach / spódnicach, czy odkrytych ramionach. Za wstęp była opłata, ale i tak nie mogłyśmy wejść, bo koleżanka była nieodpowiednio ubrana. Na miejscu, w toalecie - płatnej 5000, można było zakupić chusty. Myśmy zdecydowały się obejrzeć budynek z zewnątrz i udać się dalej.
Sporo czasu zajęło nam znalezienie taksówki. Podjeżdżające samochody były zarezerwowane przez aplikację. Biorąc pod uwagę, że roaming w Uzbekistanie jest bardzo drogi, to nie wiem, jak nie mając służbowego internetu można tam zamówić przejazd (a nawet z tym, ale bez aplikacji się nie da). Nam w końcu udało się złapać taksówkarza, który zrobił kurs "na lewo".
![]() |
Tutaj już wiosna w pełnym rozkwicie. |
Trzecim punktem naszego dnia było Państwowe Muzeum Sztuki Stosowanej. (Uwaga! Google pokazało nam jeszcze jedno muzeum sztuki, ale tamto jest na stałe zamknięte.)
![]() |
Wstęp kosztuje 40 000 Sum. Trzeba mieć gotówkę. |
Obiekt nie jest zbyt duży. Zwiedzenie go zajmie Wam jakieś 30 minut do godziny. Jest sporo kilimów i dywanów. I kilka bardzo ładnych wnętrz. Możecie zrobić sporo "instagramowych" zdjęć, a na koniec wypić kawę w muzealnym sklepie. Tam też, można zakochać się w jedwabnym kaftanie. Koszt - bagatela 100 dolarów. Przynajmniej można płacić kartą....
![]() |
Mihrab - czyli nisza modlitewna w meczecie wskazująca kierunek modlitwy. |
![]() |
Koniecznie spoglądajcie w górę. |
![]() |
Wzór "Samarkanda", kopie (ale niedbale wykonane) do kupienia w muzealnym sklepie. |
Po muzeum na piechotę wróciłyśmy do hotelu. Przestało padać i chciałyśmy się przejść. Miasto jest mało przyjazne pieszym. Chodniki są tylko przy kilku głównych ulicach.
Kolejny dzień spędziłyśmy w hotelu odpoczywając, wieczorem wybrałyśmy się natomiast do tradycyjnej uzbeckiej restauracji.
![]() |
Bardzo wysoko notowana i przyjmująca karty kredytowe - restauracja Caravan. Od naszego hotelu - 20min piechotą. |
![]() |
Pilaf lub plov. Lokalna potrawa - tradycyjnie z baraniną. |
Bardzo fajny pobyt, ale gdy wpadł lot do Europy, to zapanowała radość w załodze. 😉