niedziela, 29 sierpnia 2021

Islandia cz. III

 Dzień 8.

Godafoss - pierwszy nasz przystanek dnia ósmego. Ładny, ale na południu są ładniejsze.

Poprzedniego dnia zaczęliśmy objazd północy. Jeżeli chodzi o atrakcje jest ich na górze wyspy zdecydowanie mniej. Jest też mniej ludzi i mniej pośpiechu. Główną atrakcją tej części kraju są wioski rybackie, z których można wypłynąć na obserwację wielorybów. Koszt takiego rejsu waha się pomiędzy 300 i 500 zł. Gwarancji nikt nie da na ich zobaczenie. Dodatkowo w sierpniu w czasie naszego pobytu dorosłe osobniki już odpłynęły z tej okolicy. Myśmy się nie zdecydowali na wypłynięcie.

Glumbaer - to tradycyjna farma z dachami pokrytymi trawą. Obecnie mieści się tam muzeum, wstęp 1750ISK. Podobno w jednym z tych domków jest bardzo fajna kawiarnia z dobrymi ciastami, niestety żeby napić się kawy, trzeba wykupić bilet. Obok znajduje się mały kościół z bezpłatnym wstępem.

Oprócz maskonurów chcieliśmy zobaczyć dzikie islandzkie konie. Okazało się, że cała wyspa jest pogrodzona i takowych już nie ma. Hodowcy na północy posiadają islandzką rasę, którą określają jako dziką, ale nie są to żyjące na wolności zwierzęta.

Reykfoss kolejny wodospad. Ten bardzo przypadł nam do gustu, bo za nim znajdują się bezpłatne gorące źródła.
Hvitserkur - z punktu widokowego na plażę prowadzi skrót. Schodzi się w dół z klifu. Kiedy myśmy tam byli najmniej stroma była ścieżka po prawej stronie. Wydaje mi się, że można też zejść kilkukilometrowym oznakowanym szlakiem, ale kto ma na to czas? W Islandii należy uważać na co się staje. Nie wolno chodzić po mchu. Poza szlakami podobno też nie....

Illugastadir - farma za którą można zobaczyć wylegujące się na skałach foki. Potrzebna będzie lornetka. Później podam inne miejsce, gdzie są one bliżej.
Nocowaliśmy na kempingu Hvammastangi - jedynym z mikrofalówką i drugim z pralką, za to nie było prysznica. 

Dzień 9.

Odpuściliśmy sobie Półwysep Vestfirdir. Początkowo było on w naszych planach, ale maskonury widzieliśmy już na południu. Podobno w dalekich północnych fiordach często są foki. Nam brakowało trochę czasu i chęci, żeby jechać 400km.

Stykkisholmur- urocze rybackie miasteczko z małym portem, małymi latarniami morskimi i dobrą kawą w zielonym domku. Stąd odpływa też prom na północ - co zaoszczędzi Wam kilkaset kilometrów. W sierpniu kursuje on raz dziennie o 15:00.

W okolicach miasteczka Rif uważajcie na ptaki siedzące na drodze. W okresie lęgowym uczą one młode latać i atakują przejeżdżające samochody.
Dalej tego dnia objeżdżaliśmy piękne fiordy i cieszyliśmy się widokami. Ponieważ mieliśmy kartę kempingową, to musieliśmy trochę wrócić, żeby nocować w Grundarfjordur. Prysznic na basenie (po 21 był zamknięty) był dodatkowo płatny i nie było kuchni. Po dziewięciu dniach w drodze obydwoje stwierdziliśmy, że baza kempingowa na Islandii nie spełnia naszych oczekiwań.

Dzień 10.

Musieliśmy zrobić małe koło, żeby wrócić na naszą trasę. Wypiliśmy za to pyszną kawę w kolejnym zielonym domku w Hellissandur.

Djúpalónssandur -czarna plaża, formacje skalne, resztki rozbitego statku z 1948 roku oraz test siły na marynarza (podnoszenie kamieni).
A później zrobiliśmy sobie offroad z prawdziwego zdarzenia. Skrótem (tylko 4x4) drogą 575 i dalej w 570. Są drogowskazy, Google Maps and GPS nie pokazuje tych tras. Polecam!

Kolejny przystanek wioska - Arnarstapi. Po klifach prowadzą szlaki, na skałach gnieżdżą się tysiące mew. Niesamowite miejsce!

Wąwóz Raufeldar -który mnie pokonał. Po rzece, po ścianie (tym razem nie było łańcuchów), dalej lina i wspinaczka na wodospad.

Budur zabytkowy kościół obok cmentarz i ładna plaża.

Jeżeli bardzo zależy Wam na zobaczeniu fok, to polecam Ytri Tunga. Na skałach w czasie odpływu (w sierpniu 6 rano i 18) mają one swoje legowiska. Trzeba zachować odpowiedni dystans i ciszę.

Landbrotalaug - gorące źródło. Bardzo fajne, bo woda leje się z takiej wielkiej rury. Jest to małe kąpielisko, takie na 2-3 osoby. Google pokazuje, że jest zamknięte, na miejscu są też tablice. Powód zamknięcia? Covid! Inne są otwarte....
Wieczorem po tak pełnym dniu czekało nas kolejne rozczarowanie - kemping Varmaland. Prysznic na basenie, ale ten otwarty tylko do 18, a myśmy na nocleg ściągali dopiero ok 21.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz