niedziela, 30 czerwca 2024

Nosy Iranja

Dzisiaj o pierwszej z naszych wycieczek.

Zdecydowaliśmy się na wykupienie wycieczki u lokalnego naganiacza na plaży. jego ceny są niższe i można się jeszcze targować. Na Madagaskarze jest kilka też polskich organizatorów wycieczek i atakują oni z ulotkami już na lotnisku po przylocie.
Za wyprawę na wyspę Nosy Iranja zapłaciliśmy po 50 dolarów. Mieliśmy w planach kilka wypraw, ale postanowiliśmy rezerwować pojedynczo. I bardzo słusznie...

Z hotelu zabrał nas busik i przejechaliśmy wraz z innymi Polakami do portu. Tam wsiedliśmy na łódkę motorową. Przeprawa zajęła 1,5 godziny i nie należała do przyjemnych. Wybierajcie miejsca z tyłu łódki, tam mniej rzuca na falach.
W porcie na plaży możecie zrobić zakupy. My kupiliśmy tam wanilię.
Wybraliśmy Nosy Iranja bo na zdjęciach wyglądała jak Malediwy. Panie z hotelu, które były z nami na tej wyprawie, później wybrały się jeszcze na Trzy Wyspy. Powiedziały nam, że jednak, jeśli wybierać do Nosy Iranja.

Co jest niezwykłego w tej wyspie, to fakt, że w czasie odpływu łączy się ona z drugą, mniejszą wysepką. Ta mniejsze jest prywatna, ale można na nią przejść i się sfotografować.

Zaczęliśmy od spaceru na wzgórze, z którego roztaczał się widok na naszą drogę na drugą wyspę.

Latarnia wyprodukowana we Francji przez firmę Gustava Eiffla obecnie jest zamknięta.

Po spacerze na wzgórze mieliśmy czas wolny do obiadu i ponownie po posiłku mogliśmy jeszcze zwiedzać, pływać i robić zakupy. Według nas, na wyspach jest taniej niż przy hotelu, ale skalkulowaliśmy to dopiero później.
Na Nosy Iranja kupiliśmy obrus i obraz.

Wyspa jest pełna sztuki i rękodzieła. Piasek jest biały, a morze lazurowe. Plaża tutaj jest jeszcze ładniejsza niż ta przed hotelem.

Idę na drugą wyspę. Fale się ze sobą ścierają, więc jest się "odrobinę" mokry. Warto też mieć coś na głowie i na ramionach. Tutaj nie ma się gdzie schować.

Pospacerowaliśmy, popływaliśmy i zjedliśmy bardzo dobry obiad przygotowany na wyspie. Lokalne ryby są niesamowite.

W tym biurze podróży oprócz Nosy Iranja płynie się na pobliską Nosy Antosha. Jest to wyspa z rodzajem parku dla lemurów. Nie wszyscy organizatorzy mają to w swojej ofercie. Mieliśmy szczęście.

Zwierzaki są niesamowite. Przychodzą na wolanie i jedzą banany podane im na ręce. Można je delikatnie pogłaskać, ale nie wolno dotykać ogonów.
Na wyspie są trzy rodzaje lemurów. Ten szary był najbardziej odważny i właził nam na ramiona i plecy, żeby dobrać się do bananów. Owoce mieli ze sobą przewodnicy. Widzieliśmy jeszcze kameleona (ale te były też w ogrodzie przed naszym hotelem).

Już w środę kolejna część mojej malgaskiej przygody. Zapraszam!






2 komentarze: