To miejsce mnie chyba prześladuje. Sardynia to piękna wyspa, ale ze swoim poprzednim samolotem byliśmy tam w każdy letni weekend. I co? I po Izmirze i Larnace tutaj również wylądowaliśmy w Olbii.
Z plusów: tym razem spaliśmy w innym hotelu, takim przy plaży, a nie takim pośrodku niczego.
Poniżej trochę zdjęć z The Pelican Beach Resort (Adults Only).
|
Dziwne wejście do mojego pokoju - wchodzi się przez drzwi balkonowe. Miałam kiepsko usytuowane lokum, bo wszyscy koło niego przechodzili. Cały czas musiałam mieć zasunięte zasłony, żeby mi nie zaglądano. Mój pilot trafił jeszcze gorzej, miał tylko jedno małe okno.
|
|
Hotel ma prywatną plażę. Za leżaki i parasolkę trzeba dopłacić - co uważam za absurd, bo hotel do tanich nie należy. My, jako załoga, byliśmy z tej opłaty zwolnieni.
|
|
Włoskie śniadania - co mam powiedzieć? W The Pelican nie było ono złe. Zazwyczaj są tylko rogaliki, kawa, wędlina, jakieś pieczywo. Tutaj była nawet jajecznica, boczek, ale za omlet trzeba było znowu dopłacić. Dziwne.
|
|
Hotel jest urządzony w bardzo fajnym stylu. Zupełnie innym niż N'VY w Genewie, ale też ciekawym.
|
|
Detale robią robotę.
|
|
Trochę taki wakacyjny dom babci.
|
Ogólnie dużo lepiej mi się tu nocowało, niż w Hiltonie w Olbii (chociaż tamten hotel jest bliżej miasta i bliżej sklepów). Miejsce ma wakacyjną i luksusową atmosferę. Trochę dziwne było to, że byliśmy we trójkę, a reszta gości, to były same pary :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz