Dziś ostatni już wpis o miejscach wartych zobaczenia na Islandii.
Dzień 11.
Dzień zaczęliśmy od Sutshellir - jaskini lawowej. Jest ona duża i ciekawa, jeżeli ktoś lubi jaskinie... Obok znajduje się inna, którą można zwiedzać z przewodnikiem za jedyne 7000ISK! Myśmy poszli do tej bezpłatnej, ale ten punkt można pominąć.
|
Barnafoss i obok Hraunfossar. Jeżeli macie więcej czasu, to warto pokręcić się po okolicy. Jest tu sporo szlaków. Niestety nieodległe źródła należą do hotelu i są płatne.
|
|
Glymur to wodospad z bardzo fajnym podejściem. Na dole jest mapa, polecam szlak czerwony - 7km. Wpierw przechodzi się przez jaskinię, następnie po kłodzie przez rzekę, później są liny i aż do samego wodospady. Żeby nie schodzić tą samą drogą, warto wejść jeszcze wyżej i przekroczyć rzekę jakieś 300m od wodospadu (lub bliżej, ale tam jest nurt i woda po kolana). Ta ostatnia przeprawa bardzo dała mi w kość, woda nie była tak zimna jak przy Seljavallalaug, ale kamienia są bardzo ostre. Idzie się bez butów rzecz jasna.
|
Tę noc spędziliśmy na kempingu w Skjol. Wchodzi on w kartę, prysznic dodatkowo płatny 300ISK od osoby, ale nielimitowany i nikt nie sprawdza ile osób, ani ile razy wchodzi - otwarty do 23, ale po 22 nie ma ciepłej wody. Niestety restauracja otwarta jest tylko do 21.
Dzień 12.
|
þingvellir (Thingvellir) - Park Narodowy. Miejsce gdzie popękały płyty tektoniczne, ładny park - łatwo dostępny, bo wszędzie są schody i ścieżki. Można zaparkować trochę dalej bezpłatnie. Jest to ważne historyczne miejsce dla Islandczyków - jeżeli interesują Was ich dzieje. Można pospacerować, ale można też sobie darować.
|
|
Tego miejsca nie możecie sobie darować. Geotermalna rzeka -Reykadur. Parking płatny przez aplikację, którą należy uruchomić przed wyruszeniem w górę (jest darmowe WiFi). Spacer w jedną stronę zajmuje około godziny. Na miejscu spędziliśmy 1,5 godz. Za parking nie zapłaciliśmy, bo od kilku dni była awaria ich strony.
|
|
Fagradalsfjall - aktywny wulkan. Zdjęcie wykonane przez mojego partnera, bo ja tak daleko nie zaszłam. Trekking zajmie Wam ok 2-3 godzin w jedną stronę. Moim zdaniem łatwiejsze jest podejście po linach, ale opinie są podzielone. Po drodze bardzo wieje. Pamiętajcie też, żeby mieć latarki lub czołówki, bo na wulkan (a w sumie na wzgórza obok) wchodzi się w nocy. Wulkan nie jest codziennie aktywny. Musicie sprawdzać na youtubie, czy danej nocy pluje lawą. Z tego co wiemy, to zapas lawy jest na 50 lat!
|
Tej nocy (bardzo krótkiej przez wulkan) spaliśmy w hotelu w Keflaviku.
Dzień 13.
Na wieczór mieliśmy wykupiony bilet powrotny. Trzeba było jakoś zagospodarować ten ostatni dzień.
|
Blue Lagoon. Zdania są bardzo podzielone. Jedni mówią, że przereklamowane miejsce inni, że super. Jak dla mnie warte 250zł. Cena zależy od dnia, godziny wejścia (trzeba być o konkretnej zegarowej) oraz pakietu. Najtańszy bilet był na 12, mogliśmy zostać ile chcieliśmy. Bilet kupuje się online. Cały kompleks jest bardzo dobrze zaopatrzony. Są ręczniki, suszarki, woda do picia, WiFi, restauracje. Pod prysznicami jest żel, szampon, odżywka. W ramach najtańszej wejściówki dostaje się maskę na twarz (biała, inne są w innych pakietach) i jednego drinka do wyboru (również alkohol). Spędziliśmy tam 5 godzin. Po tak długiej podróży samochodem po kraju był to super relaks.
|
O praktycznej stronie podróżowania po Islandii dowiecie się z następnego postu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz