czwartek, 10 stycznia 2019

USA

Po kilkudniowym pobycie w Abu Dhabi i niespodziewanym locie do Europy, dostałam lot do Stanów. Jeżeli śledzicie mojego bloga, to wiecie, że sporo latałam za Ocean w 2017 roku. Odwiedziłam wtedy między innymi Miami.
I zgadnijcie, gdzie wylądowałam po nocce z Nicei (tak, znowu ta Nicea).

Welcome to Miami!
U nich ranek, ale u mnie już pora na obiad. W czasie tego pobytu jadłam też po raz pierwszy w Five Guys - polecam.
Na zdjęciu natomiast self service z Whole Foods i moja ulubiona Kombucha.
W Miami oprócz spaceru z moimi pilotami wybrałam się na przedświąteczne zakupy. Kupiłam między innymi świąteczne spodnie od pidżamy, które mogliście podziwiać na moim Instagramie.

Na taki sweter się nie zdecydowałam.
Po dwudniowym pobycie w Miami, udaliśmy się do Huston. Niestety mieliśmy za mało czasu na zwiedzanie. Skończyło się tylko na spacerze i zakupach  - tym razem brakujących produktów do samolotu.

W Teksasie to chyba śniegu nie widzieli, ale hotel ozdobiony był pięknie.
Tu wszystko musi być większe.
Cztery dni w Stanach i dwa dni jetlagu w domu....

2 komentarze: