-"Możesz dla nas latać pomiędzy 23 stycznia i 1 lutym?" - odczytałam wiadomość na telefonie.
-"Jasne. Przy okazji poproszę daj mi znać dokąd lecimy. To będę wiedzieć co spakować i posprawdzam catering" - odpisałam.
-"Tylko lot na Mauritius i powrót" - dostałam odpowiedź.
MAURITIUS?!!!!
Skakałam z radości przez 5 minut.
Pierwszego dnia odpoczywałam na plaży w Blue Bay. Zawiózł mnie tam bezpłatny hotelowy busik. Hotel mieliśmy tuż przy samym lotnisku bez dostępu do plaży.
|
Piękna pogoda dopisywała pierwszego dnia. Udało mi się trochę opalić i popływać. |
Na drugi dzień wynajęliśmy samochód. Koszt to ok 35 euro za dzień. Na wyspie obowiązuje ruch lewostronny, czyli tak jak w Wielkiej Brytanii. Po drodze widzieliśmy sporo przystanków autobusowych, ale bez rozkładów jazdy. 👀
Jeżeli będziecie wracać wieczorem, to bardzo uważajcie na miejscowych spacerowiczów. Nawet w miejscowościach z chodnikiem, wielu pieszych wybiera ulicę. Małe nadmorskie miejscowości są słabo oświetlone, a akcja "bądź widoczny", tj. noś odblaski, jeszcze tutaj nie dotarła.
Objazd wyspy zaczęliśmy od południa od plantacji herbaty - Bois Cheri. W cenie niedzielnego biletu - 250 rupii (można płacić w dolarach lub w lokalnej walucie) wliczone jest małe muzeum, zwiedzanie plantacji i testowanie herbaty. W dni powszechne bilet jest droższy, ale można też zwiedzać fabrykę.
W sklepiku można kupić lokalną herbatę, ale taką samą można kupić w supermarkecie - taniej.
|
Jak widać pogoda drugiego dnia się zepsuła. |
Po dłuższym postoju pojechaliśmy dalej - do świątyni Ganga Talao, popularnie nazywanej Grand Bassin.
|
Hinduistyczna świątynia położona nad jeziorem. Mnie zawsze denerwuje panujący nieład w takich miejscach. |
|
Dwa ogromne pomniki stoją niedaleko właściwej świątyni. |
Kolejny przystanek na naszej liście stanowił Park Narodowy - Black River Gorges. Tutaj zatrzymaliśmy się dwa razy.
|
Wodospad Aleksandra (na zdjęciu mało widoczny) w lesie deszczowym. Po drodze znajdują się drzewa, które są obdzierane z kory przez lokalną społeczność. Kora służyła do wyrobu papieru. |
|
Drugi przystanek to punkt widokowy. Oprócz niesamowitej panoramy można spotkać tu małpy. Uwaga, atakują gdy wyczują, że macie jedzenie! |
Ostatnim punktem naszego dnia było Chamarel. Chamarel to mała wioska, ale wokół niej znajdują się dwie duże atrakcje wyspy. Wjazd na teren parku to kolejne 250 rupii.
|
Pierwsze zdjęcia - wodospad. |
|
Drugie zdjęcia - Ziemia Siedmiu Kolorów. |
Przy drugiej atrakcji znajduje się kawiarenka. Sprzedają tu między innym swoją kawę - w papierowych kubkach, co mnie już zniechęca. Mnie osobiście mało ona posmakowała, ale warto spróbować. Wiele osób kupuję ją też jako pamiątkę z podróżwy.
W tym parku znajdują się również żółwie. Niestety ulewne deszcze zmusiły nas do odwrotu.
Po drodze do hotelu chcieliśmy się jeszcze zatrzymać w kilku miejscach, ale większość atrakcji otwartych jest do godziny 17. Na plażę nie było sensu iść, bo lało.
W kolejnym wpisie przedstawię dalsze losy naszej wyprawy.
Uwielbiam sposób, w jaki Pani opisuje swoje przygody! Uwielbiam :) Szkoda tylko, że pogoda się niezbyt udała...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za takie miłe słowa. Pozdrawiam
UsuńWspaniale, tam musi być przepięknie!
OdpowiedzUsuńTak, jest przepięknie.
Usuń