Po dniu spędzonym w Vientian ruszyliśmy dalej - do Mekki laotańskie turystyki - Vang Vieng.
|
Plecak na plecy i minibusem w drogę. Koszt 140 00 kip, czas ok 2 godzin. |
Nocleg znaleźliśmy znowu budżetowo. Za dwie noce 21 dolarów, ale tym razem mieliśmy odrobinę lepszy (chociaż nadal turystyczny) standard. Molina Bungelows znajdują się w samym centrum miasta.
|
Taki standard nam odpowiada. Możecie wynająć też łóżko w pokoju wieloosobowym i wspólną łazienką. My raczej nie decydujemy się na takie rozwiązania. Zależy nam na prywatności i własnym prysznicu. (Chyba, że taka opcja jest niedostępna, jak np. w Nepalu.) |
Po zostawieniu bagażu od razu udaliśmy się do biura wynajmu skuterów. Za dzień to koszt 170 000. W niektórych miejscach będziecie musieli zostawić paszport w depozycie. Nam udało się znaleźć taką agencję, w której zgodzili się na pozostawienie dowodu.
|
Widoki są niesamowite. Drogi w kiepskim stanie, jeden most się praktycznie sypał. Do tego jest duży ruch ciężarówek - trwają budowy. Wzbijają tumany kurzu i nie zwalniają przy wymijaniu skuterów. Ostrożnie też na drogach, które wydają się dobre - tam jest dużo nieoznakowanych dziur i wyrw w asfalcie. |
Wzięliśmy skuter na dwa dni. Pierwszego postanowiliśmy wykąpać się w Błękitnego Lagunie 1 i zwiedzić tamtejszą jaskinię.
|
Wejście do Blue Lagoon kosztuje 20 000, w tym jest wejście do jaskini. Aby się tam wspiąć potrzebujecie dobre buty i latarki. Te w telefonie sprawdzają się tak do połowy drogi. |
Trochę nas to miejsce rozczarowało. Było pełne Chińczyków, którzy zresztą zalewają ten kraj (a ich komunistyczne partie ze sobą współpracują). Jaskinia natomiast jest godna polecenia.
|
Po wspinaczce można się ochłodzić. A rybki podrgyzają. Chińscy turyście siedzą na brzegu, dopingują skaczących do wody i jedzą. Sami się nie kąpią. |
W drodze powrotnej skręciliśmy na punkt widokowy Nam Xay, żeby zrobić sobie słynne zdjęcie na motorze.
Wstęp kosztuje 20 000 i tutaj potrzebujecie bardzo dobrych butów. Widziałam ludzi wspinających się do jaskini w klapkach, ale tutaj jest to niemożliwe. Dobra wiadomość jest taka, że można je na dole wypożyczyć 😉. Ale ja polecam własne sportowe sandały z mocną podeszwą.
|
30 minut w górę. Jest gorąco, więc szybciej traci się werwę. |
|
Widok jest warty tego trudu. |
Drugi dzień zaczęliśmy od przejażdżki po okolicy. Mieliśmy w planach wodospady, ale okazały się zamknięte.
Wylądowaliśmy nad rzeką, a później pojechaliśmy do Blue Lagoon 4.
|
Wpierw płaci się 10 000 za przejazd przez most. Wstęp kosztuje kolejne 10 000. Zdecydowanie jest tu spokojniej niż w większej Blue Lagoon 1. I tak, te naturalne kąpieliska są ponumerowane. 😁
|
|
A wieczorem polataliśmy. 😍 przelot trwa ok 30min i kosztuje 110 $. W koszu znajduje się 10 osób, dlatego warto rezerwować z wyprzedzeniem (poprzedniego dnia przy naszej rezerwacji okazało się, że na poranny lot nie ma już miejsc). I jest tam bardzo gorąco! |
Vang Vieng ma wiele atrakcji. Spokojnie jeszcze znalazły by się inne miejsca do odwiedzenia i inne atrakcje. Jest to też laotańska stolica rozrywki i backpackersów - dużo młodych ludzi się tędy przewija. Jeżeli jesteście zainteresowani imprezami i popalaniem, to jesteście w dobrym miejscu.
|
Miasto położone jest na rzeką. Możecie popływać takimi łodźmi z napędem, kajakami albo zrobić "drunk tubing". |
|
Trzeciego dnia zajrzeliśmy nad rzekę, do świątyni, zjedliśmy mango sticky rice na śniadanie i popiliśmy to avocado shake. |
I przyszedł czas pożegnać się z Vang Vieng. Tuk- tukiem udaliśmy się na chiński dworzec kolejowy (60 000 kip) i dalej pociągiem.
Za tydzień poczytacie o kolejnym etapie naszej podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz