niedziela, 1 grudnia 2024

Droga do Laosu i Vientian

 Jak wiecie z poprzedniego wpisu wybraliśmy do Laosu. Wybraliśmy opcję ekonomiczną z dwoma przesiadkami i pociągiem.🤷‍♀️

Trasa: Warszawa - Paryż - Maskat - Bangkok - Vientian

Bagaż mieliśmy ze sobą. Każdy z nas miał na plecach około 7kg plecak. W Azji jest tanio, możecie dokupić sobie ubrań (lub prać w zlewie, albo oddać rzeczy do wyprania). Dzięki temu nie musieliśmy czekać na bagaż, tylko od razu po wylądowaniu mogliśmy biec do odprawy paszportowej i dalej na pociąg. Mieliśmy 3,5 godziny na jego złapanie.

Z lotniska w  Bangkoku trzeba wziąć różowy pociąg - City Line na stację Makkasan. 

Bilety żetony kupuje się w okienku lub automacie. Zachowajcie je na całą podróż, bo przy wyjściu są wymagane do otwarcia bramki. Bilet kosztuje 35 TBH. Wymieniliśmy 100 $ na lotnisku. Pamiętajcie, że w Azji nie przyjmują starych i zniszczonych banknotów.
Następnie przesiadka na metro. Trzeba przejść do wyjścia 2 przez Sky Link. Metro linia numer 2 zabierze was do Bang Sue. Tam wysiadać i udajecie się do wyjścia numer 3. Ta droga zajmuje około godziny. Pociąg kursuje co 15 minut, metro co 10.

Na stacji pociągów Krug Thep Aphiwat przejdziecie do strefy pociągów długodystansowych i tam czekacie na wyczytanie pociągu do Laosu.
Koniecznie na tej stacji zaopatrzcie się w jedzenie i picie. Pociąg jedzie ponad 11 godzin. Jest w nim zimno, głośno i nie gaszą światła. Nie ma wagonu restauracyjnego (przynajmniej tak wyglądała sytuacja w listopadzie 2024).
Jest bardzo często sprzątana toaleta.
Kuszetki są piętrowe. Myśmy rezerwowali 5 dni do przodu i już nie było wolnych obok siebie. Są też wagony z plastikowymi ławkami. Kuszetka kosztuje trochę ponad 100 złotych. Pościel jest czysta.
Około 7 rano czasu lokalnego przychodzą i budzą, i zbierają pościel. Zaraz po tym, pociąg zatrzymuje się i wszyscy wysiadają. Tutaj kończy się Tajlandia. Trzeba odstać w kolejce i dostać pieczątkę. 
Jeżeli chcecie kupić sobie jedzenie lub picie, to zróbcie to przed odprawą paszportową. Wracacie do pociągu, przejedziecie kilkanaście minut po Moście Przyjaźni i już Laos. 
Tutaj zabieracie wszystko, wypełniacie dwa druki, dokładacie zdjęcie, 40 dolarów, i dostajecie wizę.

Ze stacji pociągów w Vientian - stolica Laosu, możecie udać się do miasta tuk-tukiem, taxi lub autobusem.
Hosteli i hoteli jest masa. Nasz (Rainbow Hotel) okazał się niezbyt wysokiej klasy (pokój z łazienką kosztował 19 dolarów). Odnowioną miał tylko recepcję. Było bezpłatne WiFi i małe śniadanie. 

Wybraliśmy miejsce na nocleg ze względu na dobre opinie (moim zdaniem przesadzone) i lokalizację. Byliśmy w samym centrum, blisko świątyń i Nocnego Marketu. Daleko natomiast od Buddha Park.

Jeżeli lubicie buddyjskie świątynie, to jesteście w dobrym miejscu. Przy wejściu trzeba zdjąć buty. Wejście jest bezpłatne.
Później tuk-tukiem udaliśm się do Buddha Park. Pamiętajcie, że trzeba się targować. Kierować chciał 600 000kip, a pojechał za 300 000. Wracaliśmy lokalnym autobusem za 18 000 od osoby. 😂 Autobusy kursują tutaj na styl azjatycki, znaczy kiedy przyjedzie, to będzie. 

Wejście kosztuje 60 000 kip. Jest ładnie, ale jak macie napięty grafik, to możecie pominąć tutaj odwiedziny.

Wieczorem udaliśmy się na Nocny Market, ale jakoś nas to miejsce nie urzekło.

Jedzenie natomiast mają super. Za taki zestaw zapłaciliśmy 10 dolarów. Za masaże stóp 6 $.  Oczywiście w lokalnej walucie. Wymieniliśmy 200 $ na stacji kolejowej i zostaliśmy lokalnymi milionerami. Już dawno nie widziałam na banknotach tylu zer.😆

Za tydzień zapraszam na dalsze laotańskie przygody. 



1 komentarz: