niedziela, 10 grudnia 2023

Kathmandu i Nepal - kraj 97

 To już ostatni wpis typowo podróżniczy z Nepalu. Był to mój kraj 97 na liście odwiedzonych państw. Pewnie już o tym pisałam, że coraz trudniej jest mi odwiedzać kolejne (nie latam dla firmy, która lata do egzotycznych miejsc, a na wakacje nie wszystkie destynacje na mapie świata się sprawdzają), ale się nie poddaję.

Wracając jednak do głównego tematu dzisiejszego wpisu - stolicy czyli Kathmandu.

Lecąc do Nepalu zapewne będziecie tu lądować. Lotnisko położone jest praktycznie wewnątrz miasta. Za taksówkę zapłacicie ok 800 Rupii.

To typowa Azja. Architektura, w boczne uliczki powpychane świątynie, wiszące kable, skutery i ruch uliczny. Żeby przejść na drugą stronę ulicy musicie lawirować między pojazdami. Nikt nikogo nie przepuszcza. Jest za to dużo przejść nadziemnych (nad głównymi ulicami).

 Gdzie spać? Tutaj Wam nie pomogę, bo mieliśmy Marriotta za punkty nazbierane w pracy. Natomiast z noclegiem, nie będziecie mieć problemu. Miasto żyje z turystów.
Z jedzeniem też nie będziecie mieć problemu, wszędzie jest uliczny fast food. Polecam mango lassi, MoMo i samosę.

Za taki talerz zapłaciliśmy 400 Rupii.

Po powrocie z Pokhary mieliśmy prawie dwa dni w tym mieście. Oprócz zakupu pamiątek postanowiliśmy pozwiedzać.

Patan Durbar, czyli dawny pałac królewski. Takich placów jest kilka w Kathmandu. Ten jest najbardziej znany.

Wstęp do pałacu i kilku świątyń kosztuje 1000 Rupii. Przy wejściu od razu zjawi się przewodnik oferujący swoje usługi (jak przy każdym zabytku tutaj). Nie wiem, ile bierze. Zwiedzaliśmy sami.

Budynki są średniowieczne, odbudowane po trzęsieniu ziemi w 2015 roku. Jest też świątynia z dekoracjami z Kamasutry na główny placu. Można ją podziwiać tylko z zewnątrz.

Na zwiedzanie placu zarezerwujcie sobie kilka godzin. Jest spory. Tego dnia w planach mieliśmy jeszcze zobaczenie drugiego takiego placu, ale nie starczyło nam czasu.

W okolicy Placu Patan jest dużo świątyń. Tutaj Złota Świątynia i młody mnich grający w niej w badmintona. Wstęp 100 Rupii.

Jeżeli chodzi o Kumari (żywą boginię) to pokazuje się ona tylko w czasie wybranych świąt. Myśmy na nie nie trafili. Inną atrakcją Kathamndu jest Świątynia Pashupati, gdzie kremuje się ciała. Tam też nie dotarliśmy (podobno jest to poruszające przeżycie). 

Budha Stupa i jej grasujące małpy na zakończenie dnia. Małp nie lubię i po wizycie tam, tylko się w swojej niechęci utwierdziłam.
Bilet wstępu 400 Rupii.

Jeden dzień przeznaczyliśmy na zakupy i nic nie robienie. Przydałby się nam jeszcze jeden, na zobaczenie pozostałych atrakcji.
Kathmandu bardzo pozytywnie nas zaskoczyło, ale na dłuższą metę jest bardzo męczące. Koniecznie zostawcie sobie jeden dzień na zwiedzanie!



2 komentarze: